"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 9 (63), Wrzesień '94


KŁANIAŁY MU SIĘ DRZEWA!

O Gustawie Nierostku, stałym mieszkańcu podcieszyńskiej wsi Dzięgielów, można by snuć długo barwną opowieść. Urodzony w Suchej Średniej na Zaolziu, worał się od wczesnej młodości w cieszyńską glebę - po polskiej stronie Olzy - stając się prawzorem patriotyzmu i postawy społecznej dla młodzieży ewangelickiej. To on stał u boku swego brata, ks. Józefa Nierostka przy organizacji Ogólnopolskiego Związku Młodzieży Ewangelickiej, pozostając po jego męczeńskiej śmierci w obozie koncentracyjnym, pionierem tego ruchu.
Nas, ludzi związanych z ideą ochrony środowiska szczególnie jednak interesują jego związki z przyrodą i akcje o charakterze społecznym. Rzecz charakterystyczna: zawsze posługiwał się zamiast samochodu - rowerem. Jego przedsiębiorczości i pasji społecznikowskiej wieś zawdzięcza bardzo wiele, m.in. budowę dróg, przeprowadzenie kanalizacji i... powstanie chóru. Gustaw był nadto organizatorem pszczelarstwa w całym województwie, najpierw katowickim, a potem bielsko-bialskim. Dał się też poznać jako gorący zwolennik używania miodu i jego produktów w zwalczaniu chorób. Prowadził różne kursy, jeździł z wykładami na temat pszczelarstwa i sadownictwa. Jego sad należał do wzorowych.
A któż z mieszkańców Dzięgielowa nie pamięta, że wysadził wraz z rodziną i gronem zsolidaryzowanych z nim dwa dukty przez wieś lipami i akacjami. Stały się alejami. W poszumie tych drzew, żywych pomników Gustawa, przemaszerował żałobny kondukt na cmentarz dzięgielowski, na którym kapłan sławił drogę życia Zmarłego.
Ludziom służył wiernie do ostatka. Był nieposkromiony w pomysłach. Przypominam sobie - nie bez wzruszenia - jak zorganizował we własnym domu spotkanie ekologiczne Klubu Propozycji. Przybyło ~ 40 osób, by obejrzeć film przyrodniczy, wysłuchać Gustkowej gawędy i uraczyć się domowym "kołoczem".
Odszedł człowiek prawy. Można śmiało powiedzieć, że był jednym z pierwszych ekologów na Ziemi Cieszyńskiej. Nietypowym. Łączył głęboką wiarę z praktycznym działaniem, sumując swym postępowaniem te wartości, które wyrastały z wielowiekowej tradycji kulturowej ziemi nadolziańskiej.
Władysław Oszelda

KWIATY DLA TERESY!


Chciałoby się zapytać (ale kogo?) dlaczego środki masowego przekazu - głównie radio i telewizja - tak rzadko informują swoich słuchaczy i czytelników o znaczących wydarzeniach kulturalnych w ośrodkach wiejskich? Dlaczego np. ekipa telewizyjna z Warszawy, która zjechała do podbeskidzkiej wsi Cisownica, nawet jednym słowem nie wspomniała o Teresie Waszut? A przecież to jej głównie wieś ta zawdzięcza (i jej koleżance Danucie Brańczyk), że do nurtu kultury formalnej, schematycznej, ufryzowanej wniosła nowe, ożywcze, ekologiczne treści.
Od blisko 2 lat działa dynamiczny Klub Propozycji, przywabiający do 70 słuchaczy. Organizowane są wystawy, w których uczestniczy... cała wieś. Urządza się ogniska, których gospodarzami są miejscowi "gazdowie", tacy jak choćby Józef i Helena Cieślarowie, znani propagatorzy spożywania kozich produktów mlecznych. Prowadzone są kursy malarskie, przynoszące dzieciom cisownickim... międzynarodowe laury. Oto ostatnio nadeszła do wsi wiadomość, że mali cisowniczanie już po raz drugi (!) zdobyli złote medale na Światowym Konkursie Sztuki Dziecięcej w Tokio.
Czyżby ten szczegół z cisownickiej kuźni inicjatyw społecznych nie zainteresował massmediów?
-- Klub Propozycji w Cisownicy, któremu w dużej mierze zawdzięczać należy mnogość akcji i inicjatyw, pragnie być klubem ekologicznym w najszerszym tego słowa znaczeniu -- oświadczyła mi pani Teresa. -- Chcemy go tak uprofilować, aby jak najlepiej służył promocji zdrowia. Ale te nasze nowatorskie działania wymagają nie tylko zrozumienia ze strony władz lokalnych, ale także szerokiej oprawy informacyjnej. Dlatego jesteśmy wdzięczni ZB za to, że w mnogości spraw i problemów, jakie poruszają, nie uchodzą uwagi redakcji osiągnięcia małej, podbeskidzkiej wsi.
Oświadczenie pani Teresy na pewno przyjęte będzie przez redakcję ZB jako zobowiązanie do rejestrowania, zda się często małych, ale wielkich na skalę ośrodków regionalnych, wydarzeń. Sprzyjają bowiem podnoszeniu kultury ekologicznej (szeroko pojętej) swoich środowisk.
Pani Teresa jest też poetką i wiele jej strof poświęconych jest ochronie środowiska. Toteż z radością kwituję fakt, że na jej poetyckim spotkaniu, zorganizowanym przez Klub Literacki "Nadolzie" w Cieszynie, utonęła ona w powodzi kwiatów i pochwał. Ktoś nazwał ją "siłaczką".
Osobiście życzę jej, aby mniej czasu zabrało jej zwalczanie obojętności, schematyzmu, by mogła poświęcić swe siły na realizację nowych i wciąż nowych inicjatyw!
Władysław Oszelda
(Cieszyński Interklub Społeczny CIS)


"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 9 (63), Wrzesień '94