Strona główna 

ZB nr 1(67)/94, styczeń '95

gdzie są te upiory?

W odpowiedzi Panu Doktorowi inż. Feliksowi Stalony-Dobrzańskiemu

W reakcji na moją publikacje stare upiory straszą pod nowymi szyldami (zb 64) zabrał głos Pan dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański, dając wyraz w pełnym emocji wystąpieniu swej dezaprobacie wzgledem mojego stanowiska (zb 66). Szczegółowa polemika z tym wystąpieniem nie jest możliwa ani celowa. Zmuszałaby bowiem do wyjścia daleko poza profil ekologicznego pisma, nadto zaś musiałaby przybrać postać konfrontacji światopoglądowej, nie rokującej szans zbliżenia stanowisk i osiągniecia porozumienia (stąd jej niecelowość).

Chodzi raczej o to, żeby - pozostając przy różnych stanowiskach światopoglądowych - znaleźć jednak jakiś cywilizowany sposób na koegzystencje, a na niektórych odcinkach nawet na współprace. Takim właśnie odcinkiem możliwej i pożądanej współpracy powinna być ochrona środowiska, albowiem działania na jej rzecz mogą być inspirowane przez różne światopoglądy, a nawet światopoglądowo neutralne racje pragmatyczne. Musze natomiast wyprostować próby "ustawienia" mnie przez Pana Stalony-Dobrzańskiego (to zresztą jego określenie) przez przypisanie mi poglądów, których nie wyrażałem.

Bezpodstawne jest imputowanie mi poglądu, że tytułowym upiorem ma być wiara i cheć obrony prawa do swoich przekonań, albowiem napisałem jedynie, że:

Spiskową wizje świata połączoną z antysemickimi obsesjami lansowały w II Rzeczypospolitej kregi polityczne związane z Endecją, onr-em i ich licznymi przybudówkami, przy poparciu i aktywnym zaangażowaniu niektórych kół Kościoła Katolickiego. Wiadomo powszechnie, że te stare upiory odżywają dzisiaj i pojawiają sie pod nowymi szyldami (np. Polskiego Stronnictwa Narodowego - Polskiej Wspólnoty Narodowej Tejkowskiego - żeby wskazać na szczególnie jaskrawą postać ich manifestowania sie).

Metafory upiora używam zatem wobec antysemityzmu i spiskowej wizji świata (wskazane kregi II Rzeczypospolitej mówiły o "żydomasonerii" pojmowanej jako żydowska mafia, mająca rzekomo rządzić światem, a przynajmniej do tego dążąca), obsesji i mitów ujawniaj1cych ubóstwo umysłowe oraz irracjonalne skłonności ich głosicieli i wyznawców. Mówiąc zaś o ich odradzaniu sie, miałem na uwadze Komisje Fabryczna nszz solidarność Zakładów ursus, w której - sygnowanym przez Z.Wrzodaka - liście do tygodnika wprost echo tych obsesji i mitów zamanifestowało sie z całą brutalnością: redaktorzy wprost nie odważyliby sie sprofanować gwiazdy Dawida z obawy o swe lukratywne posady, które by wówczas utracili wskutek rejwachu, podniesionego przez poteżne ośrodki opiniotwórcze na świecie (!). Trudno chyba poważnie negować antysemickie akcenty tego poglądu? I tutaj właśnie widze renesans wskazanych wyżej starych upiorów i zdanie to podtrzymuje w całej rozciągłości i stanowczości. Co zaś do użytego określenia "polityczny folklor" to w sposób nie budzący wątpliwości odnosze je do grupki Tejkowskiego, a nie do solidarności, wyrażając właśnie niepokój, że ugrupowanie o znaczących wpływach politycznych, w jednym ze swych ważniejszych ogniw (jakim jest bez wątpienia jej Komisja Fabryczna w ursusie) ulega takim skompromitowanym, a zarazem bardzo groźnym w skutkach mitom i obsesjom. Tyle tytułem najkonieczniejszych sprostowań i wyjaśnień.

Pragne jednak, korzystając z okazji, wrócić do meritum sprawy przejawów antysemityzmu w znaczącym ruchu polityczno-społecznym, deklarującym przy każdej okazji swe związki ideowe z Kościołem Katolickim, a w szczególności kierowanie sie społeczną nauką tegoż Kościoła. Wytykając to właśnie Wrzodakowi i kierowanemu przez niego ogniwu solidarności, wskazałem też na ewidentną kolizyjność tego przejawu antysemityzmu z prowadzonym przez Kościół dialogiem z judaizmem, do czego - jak powszechnie wiadomo - przykłada wielką wage Jan Paweł II. Pragne do tej właśnie sprawy powrócić, albowiem już po ukazaniu sie zb 64 pojawiła sie głośna książka Jana Pawła II: przekroczyć próg nadziei (Lublin 1994).

Najwyższy i nieomylny w sprawach wiary i moralności dla katolików autorytet: papież, w kontekście holocaustu narodu żydowskiego oraz Oświecimia tak oto przemawia:

Oświecim nie przestaje ostrzegać także i dzisiaj. Oświecim mówi, iż antysemityzm jest wielkim grzechem przeciw ludzkości. Mówi, że wielkim grzechem przeciw ludzkości jest wszelka nienawiść rasowa, która niechybnie prowadzi do podeptania człowieczeństwa (s.86).

Dalej zaś, wspominajc swe odwiedziny w synagodze rzymskiej dodaje, że:

Dane mi było w czasie tych pamietnych odwiedzin wypowiedzieć słowa o starszych braciach w wierze (s.87).

a o samych żydach, że:

Ten niezwykły naród w dalszym ciągu nosi w sobie znamiona owego Bożego wybrania (jw.; wszystkie podkreślenia oryginalne).

Powiedziane chyba jasno, jednoznacznie i bez jakichkolwiek niedomówień.

Wobec powyższego pozwole sobie, w charakterze wniosku płynącego z całej opisanej tu (jak i wcześniej w zb 64 i 65) sprawy sformułować apel do p.Przewodniczącego Mariana Krzaklewskiego o zarządzenie obowiązkowych szkoleń dla aktywu związkowego solidarności ze społecznej nauki Kościoła, deklarowanej oficjalnie jako moralno-polityczny fundament tej organizacji. Integralną cześcią tej nauki są także przedstawione wyżej pouczenia moralne, a nauki tej nie wolno w żadnym razie traktować selektywnie! Z uwagi na zaszłość, jaką stanowiła zawartość listu solidarności Zakładów ursus do tyg. wprost, poddać publicznemu egzaminowi z tych nauk członków komisji fabrycznej z jego przewodniczącym, p.Wrzodakiem. żeby pojeli, iż manifestując antysemityzm winni są wielkiego grzechu przeciw ludzkości oraz uchybienia szacunku, jaki są winni swym starszym braciom w wierze; i żeby sie z tego tytułu publicznie pokajali.

Pan Stalony-Dobrzański imputuje mi także wyszydzanie stanowiska kf solidarności z ursusa. Otóż wyjaśniam, że nic podobnego nie miało i nie ma miejsca, albowiem uważam manifestowanie sie antysemickich skłonności w tak ważnym ogniwie znaczącej organizacji polityczno-społecznej za sprawe zbyt poważną, żeby ją zbywać szyderstwami. Te można zachować dla podobnych przejawów wśród politycznego folkloru.

Tym moim krytykom, którzy skłonni są upatrywać u mnie jakiejś szczególnej niecheci do kregów uważających sie za polityczną prawice i stąd przypisywanie im również antysemityzmu, śpiesze donieść, iż dostrzegam je także po przeciwnej stronie sceny politycznej. Zamanifestowało sie to pożałowania godne zjawisko przy okazji skandalu, jaki publicznym, wulgarnym odezwaniem wywołał urzedujący wówczas (listopad'94) wicewojewoda kielecki, a zarazem wiceprzewodniczący Rady Woj. sdrp w Kielcach. Wulgarność jego enuncjacji, dotyczącej miejscowej dziennikarki, "przyćmiła" nieco obecny tam również antysemicki akcent. A brzmiał on:

Moje wybaczenie dla tych pismaków gazety koszernej sie skończyło. (podkreślenie moje - AD).

Powodem jego iście furiackiej reakcji stał sie zamieszczony w kieleckim dodatku gazety wyborczej opis zabawnego zdarzenia z pobytu delegacji kieleckich władz we Włoszech. Zacytowany fragment wypowiedzi wywodzącego sie z obozu lewicy lokalnego prominenta zdaje sie świadczyć, że również jego psychike nurtowały jakieś antysemickie obsesje i mity, a okazją do ich ujawnienia stało sie silne pobudzenie emocjonalne, os3abiaj1ce kontrole własnych zachowań. Z uwagi na jego polityczną proweniencje, należy tu chyba nawiązać do takich niewątpliwych upiorów antysemityzmu, jak "Partyzanci" Mieczysława Moczara czy Zjednoczenie Patriotyczne grunwald. Lewica nie ma pod tym wzgledem także bezgrzesznej przeszłości.

Należy jednak sprawiedliwie uznaa, że w dokonanym tu zestawieniu ujawnienia sie antysemickich upiorów, w moralnie lepszym położeniu znalazła sie lewica. I to nie tylko dlatego, że w obciążającym ją przypadku chodziło jedynie o impulsywne jednostkowe zachowanie, podczas gdy solidarność z ursusa wystosowała zbiorowo list, którego przygotowanie wymagało, trwających przecież jakiś czas, zespołowych działań i namysłów. Także dlatego, że ów impulsywny wicewojewoda spotkał sie natychmiast z negatywną reakcją swego politycznego środowiska i w ciągu zaledwie kilku dni otrzymał dymisje, podczas gdy Wrzodak i kierowany przez niego komisja fabryczna cieszy cie nadal poparciem zrzeszonych tam związkowców, a także przynajmniej tolerancją (jeśli nawet nie przyzwoleniem lub skrywaną aprobatą?) związkowej zwierzchności.

Sprawe kieleckiego wicewojewody przedstawiłem w oparciu o podane w mediach informacje: głównie z gazety wyborczej, z 22,23 i 24.11.94.

W podsumowaniu tych dwóch przypadków wypadnie zauważyć, że upiory antysemickich fobii, obsesji i mitów ciągle krążą po naszym kraju, mimo że od lat nie ma w nim żydów. O obecności antysemickich resentymentów w społecznej świadomości informują też sondaże opinii społecznej oraz antysemickie wybryki, inspirowane przez polityczny folklor czy specyficzne podkultury (jak skini). świadczy to o wielkiej sile inercji społecznej pewnych nawyków, mitów czy przesądów. Trzeba je, oczywiocie, konsekwentnie i cierpliwie zwalczać, wykazując ich irracjonalność, moralną naganność oraz groźne społecznie skutki (np. profanacje grobów czy cmentarzy lub naruszanie ludzkiej godności, a nawet nietykalności cielesnej). Dopokąd jednak wystepowanie ich ogranicza sie do obszarów politycznego folkloru czy marginesowych podkultur nie ma powodu do alarmu. Wymiar sprawy ulega jednak zasadniczej zmianie, gdy obszarem przejawiania sie antysemickich odruchów stają sie znaczące siły polityczno-społeczne, a do tego ich kierownicze kregi nie reagują na to we właściwy sposób.

Na sam koniec wróce jeszcze do sprawy, która zapoczątkowała polemiki, a później znalazła sie poza zasiegiem zainteresowań ich uczestników. Chodzi o spór wokół okładki tyg. wprost, do którego nawiązał ks.Roman E.Rogowski (W jakiego Boga wierzymy, gazeta wyborcza z 19-20.11.94), a którego głos może sie przyczynić do uspokojenia całkiem niepotrzebnie podgrzanych tą sprawą nastrojów. Ks.Rogowski wskazuje na zasadniczą odmienność wizerunku Boga w Starym a w Nowym Testamencie. O ile ten pierwszy, sprawiedliwy i zarazem groźny, nie dopuszcza wiernych do zbliżenia z Nim, o tyle drugi to Bóg współcierpiący (określenie - jak pisze ks.Rogowski - zaczerpniete ze współczesnej teologii). Ten drugi może towarzyszyć w cierpieniu, jakie niesie choroba, głód, społeczna lub polityczna opresja czy powolna śmierć ekologiczna.

Stąd uważam, że posłużenie sie w takich przypadkach symboliką sakralną nie byłoby jej obrazą.

Andrzej Delorme

Tą wypowiedzią proponuje zamknąć polemike.

(aż)

?

Nieco zdumia3 mnie list Joanny Gietki (ZB 11 s. 13), bed1cy odpowiedzi1 na moj1 notatke z ZB 10 nt. cyrku. Autorka uwa?a, ?e nie zbada3am dog3ebnie sprawy i przez to wyci1gne3am b3edne wnioski. Je?eli chodzi3o pierwsz1 czeoa zarzutu - oczywiocie ma racje. Tylko, ?e moim celem nie by3o dog3ebne badanie czegokolwiek. Jak zauwa?y3am we wstepie wspomnianej notatki - chcia3am tylko przekazaa kilka faktów, na które zwróci3am uwage porównuj1c nowo spotkany cyrk z tymi, które widzia3am wczeoniej. Jestem przeciwko wykorzystywaniu zwierz1t i nie twierdze, ?e przyk3ad tresury jaki przytoczy3a Joanna Gietka jest nieprawdziwy. Nie twierdze równie?, ?e we wszystkich cyrkach francuskich warunki s1 lepsze ni? warunki w cyrkach polskich. Twierdze natomiast, ?e w cyrku, z którym dane mi sie by3o zetkn1a warunki "wiezienia" zwierz1t by3y du?o lepsze od warunków, z jakimi zetkne3am sie w Polsce. Wydawa3o mi sie, ?e jasno wynika to z treoci notatki - szkoda, ?e okaza3o sie inaczej. Dziekuje za polemike i zwrócenie mi na to uwagi.

Joanna Olubowska

organizacje pozarządowe - podsumowanie

Wszystkie teksty polemiczne odnośnie mojego artykułu w istocie nie dotyczyły meritum sprawy. Jedni ograniczyli sie do zastanawiania sie Who's that girl?, inni zaczynali sie tłumaczyć z wydanych (dużych) pieniedzy, ale nikt nie powiedział, po co? - po co zajmować sie tysiącem pier..., dublując działania urzedników państwowych, po co brać od nich pieniądze. Nie przeczytałem też żadnej całościowej koncepcji działania organizacji pozarządowych (no, może z wyjątkiem wasalsko-centralistycznych pomysłów Maćka Kozakiewicza), a to pewno dlatego, że ich nie ma. Nie ma zdecydowania, co jest ważniejsze: organizowanie "ekologicznych" festynów na życzenie jakichś urzedasów czy pilnowanie ich i w razie potrzeby "bicie po łapach"? tworzenie grup uścisku (dłoni urzednika) czy też grup nacisku?

To jeszcze jeden dowód na to, że nie ma jednego ruchu, bo dążenia różnych grup są inne. Słowo - klucz "ekologia" służy wielu osobom do różnych celów. Tak jest i tak bedzie. Szkoda jedynie, że teksty polemiczne nie zaprezentowały jakichś pomysłów na niezależną działalność organizacji pozarządowych - pomysłów (metod) na załatwienie konkretnych spraw i sposobów samofinansowania sie. Albowiem: Moda na finansowanie ochrony środowiska w Polsce mija, możemy wiec liczyć sie z powolnym odpływem z kraju zagranicznych źródeł finansowania. Bardzo niewiele fundacji ma zagwarantowane środki na działanie w najbliższych trzech latach1). Co bedzie, gdy te źródła, z których tak szerokim strumieniem płyną teraz pieniądze, wyschną? Co wówczas zrobią etatowi działacze? Czy nie znajdą sobie innej, dochodowej "grządki", którą bedą uprawiać? Cóż... powiedzą (za Maćkiem Kozakiewiczem) Dzieki Bogu, jestem ekonomistą i ekologiem, co sprawia, że potrafie liczyć...2) dojdą do wniosku, że ekologia im sie "nie kalkuluje", "nie opłaca" i zajmą sie czymś innym. Szkoda tylko tych miliardów przejedzonych złotówek, z przejedzenia których dla środowiska nic nie wynikło.

Myślałam, że są tacy, którzy potrafią planować dalej niż w perspektywie budżetu rocznego - przepraszam, z polemik wynika, że sie myliłam. Niniejszym zamykam dyskusje.

Przemek Nowak,

(Ewa Fin)

PS. Pożytek z mojego artykułu: Maciek teraz już stawia sie w jednym rzedzie z pke i lop, podczas gdy jeszcze w poprzednim tekście drwił z nich jako skostniałych "mamutów" - wiec zna już swoje miejsce...

1) p.z.p.r.Jacka Bożka Droga Wojownika Gai, s.62.

2) zb 10/94, s.51.




ZB nr 1(67)/95, styczeń '95

Początek strony