Strona główna 

ZB nr 1(67)/94, styczeń '95

WOLNOŚCIOWA KONTROLA NAD
ZANIECZYSZCZENIEM ŚRODOWISKA

Za zło zanieczyszczenia środowiska zwykle obwiniany był i jest - zwłaszcza przez ignorantów ekonomicznych - kapitalizm, a ściślej kapitalizm leseferystyczny. Skoro - jak się mówi - zanieczyszczenie powodowane jest przez chciwych samolubnych kapitalistów, próbujących osiągnąć zysk na czyjkolwiek, poza własnym, koszt, to w idealnym socjalistycznym panstwie (w którym nic nie jest niemożliwe) nie byłoby w ogóle żadnego zanieczyszczenia. Niektórzy krytycy odmawiają uznania faktu, że proces przemysłowy z konieczności produkuje odpady, ale nawet ci, którzy to uznają, są przekonani, że kapitalizm pogarsza problem i oszukanczo narzuca swoje szkodliwe efekty niewinnym ludziom. Nie proponuję tu zbadania ciężkiej endemicznej choroby zanieczyszczeniowej w półsocjalistycznych choćby krajach, takich jak zsrrż) (gdzie oczekiwania życiowe w rejonach przemysłowych są tragicznie niskie), ale raczej zbadanie tego "problemu" w stosunku do wolnościowego, kapitalistycznego schematu praw własności.

Zanieczyszczenie jest uważane za problem tylko z powodu czynnika znanego ekonomistom jako koszty zewnętrzne (externalities), czy rozbieżność pomiędzy kosztami prywatnymi i społecznymi. Koszty zewnętrzne powstają tam, gdzie czyjeś działanie narzuca koszty osobom trzecim, a ten ktoś nie jest nimi obciążony. Tak więc fala czarnego dymu wychodząca z komina fabryki nie kosztuje jej właściciela (i tym samym jego klientów) nic, ale może narzucać koszty innym ludziom, takim jak właściciele domów, których majątek jest zabrudzany przez ten dym. Dlaczego wolny rynek pozwala istnieć takiemu stanowi rzeczy?

Nie pozwala. To po prostu rząd, tak jak zawodzi w każdej innej dziedzinie, zawodzi i tutaj. Istnienie nieoptymalnej ilości zanieczyszczen spowodowane jest niepowodzeniem panstwa w tworzeniu lub egzekwowaniu praw własności do środowiska. Rozwiązaniem jest zastosowanie zasady praw własności do powietrza, mórz i rzek.

Ludwig von Mises uznał to, pisząc w Human Action:

Prawdą jest, że tam, gdzie znaczną częścią ponoszonych kosztów są koszty zewnętrzne z punktu widzenia działających jednostek czy firm, przeprowadzana przez nie kalkulacja ekonomiczna jest jawnie wadliwa, a ich wyniki zwodnicze. Ale nie jest to rezultat rzekomych braków systemu prywatnego posiadania środków produkcji. Przeciwnie, jest to konsekwencja pozostawionych w tym systemie sposobów jego obejścia. Mogłoby to być usunięte przez reformę praw dotyczących odpowiedzialności za wyrządzone szkody i przez uchylenie barier przeszkadzających pełnemu funkcjonowaniu prywatnego prawa własności.

Prawa własności do powietrza wokół czyjegoś domu istniały przed Rewolucją Przemysłową, ale wówczas sądy zaczęły systematycznie pozwalać na naruszanie tych praw pod warunkiem, że produkowane zanieczyszczenie powietrza nie było rażąco większe, niż zanieczyszczenie pochodzące z jakiejkolwiek podobnej manufaktury. Oczywiście, wysoce efektywne ograniczenie! Przed przystąpieniem do pokazania, jak działałoby to wolnościowe rozwiązanie, zbadajmy najpierw inne sugerowane metody ograniczania zanieczyszczen.

Jednym ze sposobów dawania producentowi bodźca do redukcji zanieczyszczenia do społecznie optymalnej ilości jest ustanowienie podatku od zanieczyszczenia równego społecznemu kosztowi tego zanieczyszczenia. Produkowane zanieczyszczenie byłoby obniżane, aż koszty dalszego obniżania zrównałyby się z kosztem podatku. Niewielka różnica, czy jest się tu obciążonym podatkiem od każdej nadliczbowej jednostki zanieczyszczenia, czy dostaje się dotację za każdą jednostkę mniej, ale można myśleć, że podatek byłby bardziej pożądany, ponieważ ludzie mogliby ostatecznie zakładać biznes w wysoko zanieczyszczającej dziedzinie tylko po to, by domagać się dotacji.

Problem leży w tym, że aby wierzyć, iż podatki (czy dotacje) będą wszędzie ustanowione w pobliżu społecznie optymalnego poziomu, trzeba by nosić się z bardzo nieciekawą ideą na temat funkcjonowania rządu. Nawet jeśli poziom ten zostałby dokładnie skalkulowany, nie byłby on tym, który wziąłby górę - jako że grupy nacisku (biznes, związki, "Przyjaciele Ziemi") dawałyby wiele rad czy, mówiąc bardziej cynicznie, czyniłyby wiele gróźb, jeśli poziom ten nie byłby ustanowiony tak, jakby one chciały. W dodatku jest wysoce nieprawdopodobne, że zebrane podatki poszłyby na rekompensaty dla tych, którzy zostali poszkodowani - byłyby one dodane raczej do rządowych dochodów, aby zostać wydanymi zgodnie z widzimisię polityków i biurokratów.

Inną możliwą metodą wykorzystania mechanizmu cen jest utworzenie "praw do zanieczyszczania". Rząd wyznaczałby maksymalną dozwoloną ilość danego rodzaju zanieczyszczenia i sprzedawałby na wolnym rynku prawa do tej ilości, jak udziały. Ten system pozwalałby na zanieczyszczanie tym firmom, dla których byłoby to najbardziej usprawiedliwione ekonomicznie. Ale ta metoda, jakkolwiek byłaby wielkim ulepszeniem obecnego systemu, jest wciąż otwarta na zarzuty przedstawione w związku z podatkami i dotacjami, choć jest ona lepsza od podatku w tym, że nie wywołuje ryzyka, iż zanieczyszczenie może przekroczyć pewien górny limit, powodowanego przecenianiem przez władze efektów podatku.

Używanie do zwalczania zanieczyszczenia mechanizmu cen ma 3 główne zalety (jeśli chodzi o więcej szczegółów a Two Cheers for the Affluent Society Wilfreda Beckermana)2). Pierwszą jest to, że jeśli wszystkie firmy stoją w obliczu tego samego kosztu na jednostkę szkody wyrządzonej wskutek zanieczyszczenia, to firmy, które mogą zmniejszyć zanieczyszczanie najtaniej, zmniejszą je bardziej, niż firmy stojące wobec relatywnie wysokich kosztów takiego działania. Zapewnia to najlepsze użycie zasobów. Drugą zaletą jest to, że firmy mają ciągły bodziec do eksperymentowania i poszukiwania nowych, bardziej ekonomicznych metod redukowania zanieczyszczania. W przeciwienstwie do tego, systemy kontroli bezpośredniej nie dają firmom żadnego bodźca do robienia czegoś ponad wyznaczony im limit. Postęp techniczny w zmniejszeniu zanieczyszczania będzie zatem większy przy obciążeniu kosztami zanieczyszczania (czy nakazie ciągłego płacenia za szkody, czy systemie "praw", skoro liczba praw mogłaby być zmieniana), niż przy bezpośredniej regulacji. Co za tym idzie, optymalny poziom zanieczyszczania będzie dążył do obniżenia się bardziej przy systemie obciążenia kosztami zanieczyszczania, niż przy systemie bezpośredniej regulacji. Trzecią zaletą jest to, że bezpośrednia kontrola dąży do nierówności w swym stosowaniu, w zależności od tego, jak antyzanieczyszczeniowa moda wydaje się być popularna. Lokalne grupy interesu zasypujące petycjami odnośne władze mogą doprowadzić do lokalnych czy regionalnych wahan entuzjazmu, przy którym prowadzi się antyzanieczyszczeniową politykę.

Te zalety mechanizmu cen mogą, na odwrót, być rozumiane jako argument przeciw systemowi bezpośredniej kontroli. Powinno wziąć się też pod uwagę to, że egzekwowanie bezpośredniej kontroli jest procesem trudnym, wymagającym na przykład zgromadzenia wystarczających dowodów dla usatysfakcjonowania sądu, który nie ma żadnych związanych z prawami własności kryteriów, jakimi mógłby się kierować, i nawet wtedy grzywna jest zazwyczaj śmieszna. Na przykład prof. Beckerman mówi nam, że w Brytanii w ciągu całego okresu 1967-1971 włącznie wynikiem oskarżenia przez Inspektorat ds. Alkaliów (Alkali Inspectorate) było 8 wyroków skazujących za zanieczyszczenie powietrza, a przeciętna grzywna wynosiła 3ł! Sugerowane dotąd systemy mechanizmu cen mają ograniczenia, ale ograniczenia te dzieli z nimi system bezpośredniej kontroli.

Mając to na uwadze, co możemy powiedzieć szczegółowo o naszym wolnościowym rozwiązaniu, wykorzystującym zreformowany system prawny? S.C.Littlechild pisze w The Fallacy of the Mixed Economy:

Wedle austriackiej szkoły myśleniażż) pierwszoplanowym zadaniem nie jest obliczenie fakultatywnego rozwiązania dla dobrze określonego "problemu", ale raczej przede wszystkim odkrywanie samego "problemu" (i możliwości czynienia pewnych ulepszen), następnie zbieranie i wykorzystywanie niezbędnej informacji i ostatecznie, wprowadzenie w życie ulepszonego rozwiązania. Dla jakiego rodzaju instytucjonalnej struktury najbardziej prawdopodobne jest, że zachęca ona do działan ze znaczącymi kosztami zewnętrznymi? Czy skargi osób dotkniętych hałasem samolotów wystarczą do zaalarmowania odpowiedniego departamentu narodowego lub lokalnego rządu? Czy też bardziej prawdopodobne jest, że strony do porozumienia zachęci perspektywa płacenia i otrzymywania odszkodowania?

(...) Jak zdobyć informację niezbędną do dojścia do efektywnego rozwiązania? Na rynku mają miejsce negocjacje między stronami, które działają według swych własnych preferencji i oceny szans. Dla agencji zajmującej się publicznym zbieraniem informacji lub analizą kosztów i korzyści, czy ustanawianiem podatków od kosztów zewnętrznych, główną trudnością jest to, że muszą zastać oszacowane te preferencje i szanse (...). Wreszcie, jakie bodźce powodują, że jednostki włączone w jakiś proces muszą zastosować rozwiązanie, o którym myślą, że jest najefektywniejsze? Na rynku tym bodźcem jest prywatny zysk; w biurokracji pierwszenstwo mają inne bodźce i naciski. Doświadczenie do tej pory sugeruje, że z przyczyn politycznych jest nieprawdopodobne, iż zalecenie analizy kosztu-korzyści będzie bez wahania zaakceptowane, czy że podatek od kosztów zewnętrznych będzie nałożony w wysokości skalkulowanej jako optymalna.

Chociaż prywatny właściciel ziemi cierpiący od emisji dymu z komina lub ogniska sąsiada nie jest całkowicie pozbawiony środków zaradczych przewidzianych przez prawo cywilne (common law), generalnie uznaje się, że inicjatywa w zapobieganiu zanieczyszczeniu czy jego łagodzeniu powinna leżeć we współczesnych warunkach w rękach rządu - i Brytania nie jest tu wyjątkiem. Prywatne naruszenie porządku (takie jak ognisko sąsiada) jest zwykle rozwiązywane skutecznie, ale na terenie publicznym system funkcjonuje źle. Jeśli budujesz walcownię stali i powodujesz szkody nie tylko sąsiadowi, ale wszystkim mieszkancom w promieniu 40 mil, groźba procesu i nałożenia odszkodowan jest faktycznie dużo mniejsza, jako że do skarżenia za publiczne naruszenia porządku upoważniona jest tylko agenda rządu. Skuteczne procesy o publiczne naruszenie porządku oznacza3yby w praktyce utworzenie i egzekwowanie praw własności do powietrza i ziemi. Jak mówi Dolan w TANSTAAFL: The Economic Strategy for the Environmental Crisis4):

Jeśli rzekę Missisipi posiadałoby General Motors, mógłbyś mieć pewność, że przemysł i zarządy miast obciążono by poprzez ich banki kosztami ścieków i że woda byłaby utrzymywana w czystości wystarczającej do maksymalizacji dochodów z dzierżaw udzielanych firmom ubiegającym się o prawa do wody pitnej, rekreacji i rybołówstwa.

Można podnieść zarzut, że trudność tego rozwiązania polega na tym, że jest duża ilość szkód, za które można żądać odszkodowan, ale pojedyncza szkoda jest niewielka, tak że nie jest warta procesu. W celu rozwiązania tego problemu zasugerowano, by zmodyfikować prawo tak, aby jednostka mogła wytoczyć "proces klasowy", proces o wypłacenie odszkodowan tak jej samej, jak wszystkim innym podobnie poszkodowanym, obojętnie, ile tysięcy ich byłoby. Sama groźba procesu klasowego byłaby ogromnie silnym hamulcem powstrzymującym przed zanieczyszczeniami przemysłowymi. Tak więc jeden z użytkowników dolnego odcinka rzeki mógłby wnieść sprawę przeciwko temu, kto zanieczyścił górny bieg tej rzeki, o całkowitą sumę szkód wszystkich użytkowników. Uczyniłoby to zanieczyszczanie kosztownym, a firma dopuszczająca się go musiałaby zaprzestać działalności, zrekompensować każde naruszenie praw własności albo zrobić porządek (lub uczynić kombinację tych rzeczy).

Robert Nozick w Anarchy, State and Utopia mówi:

Jakikolwiek prawnik czy firma prawnicza może działać w imieniu ogółu i skarżyć, będąc zobowiązanym do rozdzielenia części zainkasowanej kwoty pomiędzy tych członków danego ogółu, którzy tego zażądają. (Skoro różni ludzie są różnie poszkodowani przez te same akty zanieczyszczania, prawnicy mogliby być zobowiązani do rozdzielenia różnych kwot ludziom z różnych określonych grup.) Dochód prawników brałby się od tych, którzy nie zażądaliby pisemnie swej należności i z zarobku potrącanego z pieniędzy tych, którzy bezzwłocznie wnieśliby o odszkodowanie. Ujrzawszy, jak niektórzy osi1gaj1 w ten sposób wielki dochód, inni weszliby w ten biznes jako "publiczni agenci", pobierając roczną składkę od inkasowania i zwracania swym klientom wszelkich odszkodowan za zanieczyszczenia, do których ci byliby upoważnieni. Jako że taki schemat daje wielką przewagę prawnikowi działającemu szybko, zapewniłoby to wielką liczbę ludzi będących w pogotowiu, by chronić interesy tych, których dotknęłyby zanieczyszczenia. Mogłyby być wymyślane schematy alternatywne, pozwalające kilku

prawnikom lub firmom skarżyć równocześnie w imieniu różnych grup ludzi składających się na ogół.

Utrzymywałbym, że jest to najlepsze rozwiązanie, a także rozwiązanie wolnościowe. (Oczywiście, jedno z drugim idzie w parze.) Murray Rothbard zajął się problemem zanieczyszczania środowiska w For a New Liberty6) i generalnie zgadzam się z tym, co mówi, z wyjątkiem tego, że robi błąd mówiąc, iż powinien istnieć zakaz wszelkiego zanieczyszczania. Jest to zwyczajnie nierozsądne i jeśli zastosowalibyśmy tę logikę, doszlibyśmy do wniosku, że konieczne jest zakazanie oddychania i odwiedzania ustępu! To, co Rothbard przegapił, to fakt, że nie każde zanieczyszczenie owocuje naruszeniem praw własności, a część z tych, które na pozór nim owocują, ma zbyt małe konsekwencje dla właściciela, aby się tym niepokoić. Ex ante nie możemy wiedzieć, jak duże zanieczyszczenie jest akceptowane, ale ex post możemy, i te jednostki, które czują się nim dotknięte, mogłyby w systemie, jaki zasugerowałem, coś z tym zrobić.

przypisy:

1) Ludwig von Mises, Human Action: A Treatise on Economics, 3rd. rev.edn., Henry Regnery, Chicago, 1966.

2) Wilfred Beckerman, Two Cheers for the Affluent Society, St.Martin's Press, New York, 1975.

3) Stephen C.Littlechild, The Fallacy of the Mixed Economy, Institute of Economic Affairs, London, 2nd. edn., 1986.

4) Edwin G.Dolan, TANSTAAFL: The Economic Strategy for Environmental Crisis, Holt, Rinehart ó Winston, New York, 1971.

5) Robert Nozick, Anarchy, State and Utopia, Basil Blackwell, Oxford, 1975.

6) Murray N.Rothbard, For a New Liberty, 2nd. edn., Collier-Macmillian, New York, 1973.

(c) 1990: Libertarian Alliance

Max O'Connor

Przedruk za zezw. Libertarian Alliance

ż 25 Chapter Chambers, Esterbrooke Street

London SW1P 4NN

Wielka Brytania

Poglądy przedstawione w tekście są poglądami autora, niekoniecznie poglądami Libertarian Alliance, jego Komitetu, Rady Doradczej czy subskrybentów.

um. Jacek Sierpinski

ż) Tekst powstał w 1990r., przed rozpadem zsrr (przyp. tłum.).

żż) Chodzi o austriacką szkołę ekonomiczną (inaczej szkołę neo-klasyczną), której podwaliny stworzyli na przeł. xix i xxw. Carl Menger, Eugen von Böhm-Bawerk i Ludwig von Mises; współcześnie wybitnymi przedstawicielami tej szkoły są m.in. Murray Rothbard i Israel Kirzner (przyp. tłum.).

 




ZB nr 1(67)/95, styczeń '95

Początek strony