Strona główna 

ZB nr 2(68)/94, luty '95

LASY

DWA LATA PO POŻARZE

W zb10/92, s.24-25 przedstawiłem największą tragedię, jaka w latach powojennych dotknęła kompleks leśny w Polsce, mianowicie pożar lasów w pobliżu Kuźni Raciborskiej, który miał miejsce na przełomie sierpnia i września 1992r. Przyjrzyjmy się co od tego czasu zrobiono w celu odnowienia tutejszych lasów.

Ogień zniszczył 9060 ha lasów na terenie nadleśnictwa Rudy Raciborskie, Rudzieniec i Kędzierzyn, zarządzanych przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Katowicach. Żywioł miał wyjątkowo korzystne warunki do rozprzestrzeniania się ze względu na panującą wówczas suszę, silne wiatry i duże nagromadzenie suchej biomasy w lasach. Akcja gaśnicza trwająca szereg dni nie uratowała znacznej części lasu, ale ograniczyła zasięg pożaru w innych kierunkach, m.in. nie pozwoliła zagrozić Zakładom Chemicznym Blachownia. Powstałe pożarzysko miało długość 32km i szerokość kilkunastu. Żywioł uczynił ogromne szkody w lesie, bowien zniszczył drzewa, runo leśne, ściółkę i wierzchnią warstwę gleby oraz zabił ponad 150 sztuk zwierzyny płowej. Po dogaszeniu pożaru na powierzchni wielu kilometrów rozciągała się czarna, znaczona kikutami drzew pustynia, z ziemią pokrytą miejscami nawet kilkucentymetrową warstwą popiołu.

Z powodu pożaru trzeba było usunąć 900 tys. m3 drewna. Dla porównania, w całej katowickiej rdlp pozyskuje się rocznie około 1,5mln m3 tego surowca. W związku z tym, ograniczono cięcia w pozostałych nadleśnictwach. Jesienią 1992 i zimą następnego roku pilarze, leśnicy i transportowcy uporządkowali teren. Grube drewno pozyskano i obrobiono przy pomocy ciężkiego, krajowego i importowanego, sprzętu. Wpływy ze sprzedaży drewna wyniosły około 0,5bln zł. Uznano, że ze względu na duże zanieczyszczenie powietrza nie można palić odpadowych gałęzi, a także szczątków zniszczonych młodników. Do rozdrabniania ich użyto specjalnego sprzętu produkcji amerykańskiej oraz czołgów pozbawionych luf i wyposażonych w odpowiednie frezy z pobliskiego Bumaru-ňabędy. Rozdrobniony i wgnieciony w ziemię materiał drzewny ulegnie stopniowo rozkładowi z wytworzeniem wartościowej próchnicy.

Z porządkowaniem terenu należało się spieszyć, bowiem licznie wystąpił groźny szkodnik - szeliniak sosnowiec, a na obrzeżach pożarzyska - przypłaszczek granatek.

Teren pogorzeliska zaczął szybko porastać silnie ukorzenionym, mało wartościowym trzcinnikiem, który po uschnięciu jest bardzo łatwopalny. Zaobserwowano też liczne samosiewy, brzozy oraz sosny. Świadczyło to o ożywaniu roślinności na tym terenie, ale w celu otrzymania wartościowych lasów należało zaprowadzić odpowiednią gospodarkę. Znaczną część samosiewów na razie zostawiono, natomiast na pozostałym terenie przystąpiono do zalesień.W 1993r. posadzono modrzewie i brzozy na pow. ok.1000 ha. Niestety, panująca ówczesną wiosną susza sprawiła, że przyjęły się one tylko w 30%. W 1994r. zalesiono dalsze 1000 ha, na których dzięki wilgotnej wiośnie przyjęło się 90% sadzonek, natomiast samosiewy brzozy osiagnęły już wysokość 1m. Z czasem trzeba będzie je wyciąć, aby na tym terenie posadzić dęby, buki oraz sosny. W odtworzonym lesie te ostatnie będą stanowić znaczący procent, bowiem część gleb jest tak niskiej klasy, że inne drzewa na niej nie wyrosną. Nie przewiduje się nasadzeń świerka, który jest od sosny palniejszy i wrażliwszy na emisje przemysłowe. Oprócz wymienionych gatunków będą też nasadzone w mniejszych ilościach inne drzewa. Za 30 lat będzie tutaj rósł nowy, odporniejszy od spalonego las.

Nowy las przed pożarami będą chronić prawie 100-metrowej szerokości pasy zieleni, usytuowane po obu stronach dróg, poprzecznych do dominujących kierunków wiatrów (zachodnie), tworzone co ok.1600 m. Pas ochronny będzie składał się z kilku cześci. Od krawędzi drogi będzie to 10-metrowy pas krzewów, obejmujący m.in. róże, jaśminy, czeremchy, złotokapy i śnieguliczki. Następny o szerokości również 10m będzie porośnięty trawami zdolnymi do wzrostu na nieużytkach. Kolejny pas o szerokości 70m będą stanowić drzewa liściaste, w tym kasztanowce dostarczające pożywienia dla dzików. Oprócz szerokich pasów I stopnia zostaną urządzone węższe pasy ochronne II stopnia, które podzielą na połowy 1600-metrowe kwatery leśne między szerokimi pasami. Już utworzono wzdłóż dróg 80 km pasów ochronnych I stopnia.

Obecnie intensywnie rozbudowuje się zaplecze szkółkarskie, które ma produkować rocznie 3 mln sadzonek, a w przyszłości kilka razy więcej. Sadzonki będą rozwijały się w specjalnych kasetach.Ich wysiew i zraszanie będzie automatyczne, a gleba, w której będą rosły, zostanie zaprawiona odpowiednimi grzybami, zdolnymi przyspieszyć wzrost drzewek oraz zwiększyć ich odporność na choroby. Inwestycje szkółkarskie będą kosztować około 75 mld zł. Dotychczas nadleśnictwa korzystały z pomocy wfośigw w Katowicach, a perspektywicznie liczą na kredyt Banku Światowego ("Życie Gospodarcze" 34/94, s.33).

W roku minionym, podobnie jak w 1992, lato było upalne, a do połowy sierpnia bardzo suche. Mieszkańcy okolic Kuźni Raciborskiej z niepokojem obserwowali suche łany trzcinnika porastające znaczną część pogorzeliska. W tym rejonie pozostało jeszcze ok. 40 tys. ha żywego lasu. Był on czujnie dozorowany z wież obserwacyjnych, a także z powietrza przez samoloty patrolowe. Leśnicy utrzymywali stałą łączność radiową ze strażą pożarną, policją, a nawet wojskiem. Władze rygorystycznie przestrzegały zakazu wstępu do lasu, nakładając mandaty na osoby lekceważące przepisy przeciwpożarowe. Mimo, że w tym rejonie ogień powstawał wielokrotnie, tragedia sprzed dwóch lat nie powtórzyła się. W lipcu 1994r. teren pogorzeliska wizytował premier - Waldemar Pawlak, który, oprócz zapoznania się z sytuacją nadleśnictw złożył kwiaty na symbolicznych mogiłach dwóch strażaków poległych w walce z ogniem w 1992r.

Wiosną 1994r. Prokuratura Wojewódzka w Katowicach po ponad rocznym dochodzeniu umorzyła śledztwo w sprawie pożaru lasów w1992r. na terenie nadleśnictw: Rudy Raciborskie, Rudzieniec i Kędzierzyn. Straty spowodowane w lasach przez ogień oszacowano na 354.13mld zł. Kwota ta nie objęła wydatków poniesionych przez nadleśnictwa na prowadzenie działalności gaśniczej, opłaty dla straży pożarnych, nakłady na remonty dróg, koszty związane z udziałem w akcji policji, wojska, osób cywilnych, jednostek osp, zakładów pracy i różnych instytucji. Rzeczywiste koszty akcji gaśniczej były więc wielokrotnie wyższe.

W oparciu o materiał dowodowy stwierdzono, że pożar powstał o godz. 1530 na terenie leśnictwa Kiczowa przy przebiegającym tam szlaku kolejowym. Ogień został prawdopodobnie zainicjowany przez iskry sypiące się spod kół, ewentualnie pantografu, jednego z dwóch przejeżdżających w tym czasie pociągów. W dniu wybuchu pożaru i w następnch stwierdzono kilka innych źródeł ognia noszących znamiona podpaleń. Ich sprawców - mimo wysiłków - nie ustalono.

Jako zgodny z wymaganiani ocenili biegli system wykrywania ognia i alarmowania we wszystkich trzech nadleśnictwach. Nie dopatrzono się w nich także naruszenia zasad ochrony przeciwpożarowej. Istniały natomiast pewne zaniedbania ze strony pkp w zakresie utrzymywania tzw. pasów Koenitza wzdłuż szlaku kolejowego przebiegającego przez drzewostany nadleśnictwa Rudy.

Biegli nie dopatrzyli się uchyleń w kierowaniu akcją ratowniczo-gaśniczą, uznając zgodnie, że podjęte działania były jedynymi możliwymi do podjęcia w ówczesnych warunkach. Uznano, że do przyjęcia przez pożar rozmiarów katastrofy przyczyniły się:

degradacja środowiska leśnego i osłabienie drzewostanu;

zmiana szaty runa leśnego i gromadzenie się ściołki złożonej z traw i paproci;

szczególne warunki atmosferyczne (susza, porywiste wiatry);

zubożenie naturalnych zasobów wodnych paraliżujące akcję gaśniczą w momentach przełomowych;

rozległość i jednorodność kompleksów leśnych przy braku pasów biologicznych ("Trvbuna Leśnika" 4/94, s.5).

W maju 1994r. zainteresowane nadleśnictwa wystąpiły do pkp o pokrycie szkód wyrządzonych przez pożar. Oszacowano je na 350 mld zł. Wobec braku odpowiedzi, dwa miesiące później skierowały sprawę do sądu, ale jak dotychczas nie została ona rozstrzygnięta. Poszlaki wskazują na winę kolei, jednak bezpośrednich dowodów nie ma, np. osoby która widziała iskrzenie. Jak wynika z praktyki, w tego typu procesach około 50% spraw jest rozstrzyganych na korzyść Lasów Państwowych. Tym razem są znaczne szanse na pomyślny dla leśników werdykt.

mgr inż. Andrzej Żarczyński,
Instytut Chemii Ogólnej i Ekologicznej Politechniki ňódzkiej,
ňódź. 12.12.94




ZB nr 2(68)/95, luty '95

Początek strony