Strona główna 

ZB nr 2(68)/94, luty '95

POLEMIKI

CZY SIĘ COŚ ZMIENIŁO?

Obok rzeczywistych uczestników ruchu ekologicznego istnieje w kraju wiele grup - głównie organizacji formalnych, uwzględniających w swych działaniach problemy ochrony i kształtowania środowiska przyrodniczego. (...)

Zdecydowana większość organizacji tego typu kontrolowana jest przez władze państwowe, m.in. poprzez uzależnienie finansowe za pomocą dotacji, stanowi więc "społecznikostwo" za państwowe pieniądze. Utrzymanie atrap społecznikostwa - w tym także ekologicznego - kosztowało nasze społeczeństwo ok. 100 mld. zł rocznie. Jednocześnie zaś większość oddolnych, niezależnych inicjatyw proekologicznych - tworzących trzon polskiego ruchu ekologicznego - boryka się z poważnymi problemami materialnymi. Skuteczność działań proekologicznych poszczególnych organizacji i grup, zwłaszcza tych, które sponsorowane są przez państwo, należy więc oceniać w tym kontekście. Najbardziej aktywne i skuteczne w działaniach proekologicznych wydają się być - paradoksalnie - grupy i środowiska niezależne, na ogół nie sformalizowane i nie dotowane przez państwo lub też dotowane jedynie sporadycznie.

(P.Gliński, A.Siciński, A.Wyka, "Społeczne aspekty
ochrony i kształtowania środowiska w Polsce")

Cytat dotyczy stanu na rok... 1989. Jest zadziwiająco aktualny. Bo czy coś się od tamtej pory zmieniło?

Organizacje profesjonalne - posiadają własny program, liczba działaczy przekracza z reguły 20 osób, posiadają biura, wyposażenie techniczne, budżet roczny powyżej 0,5mld zł. Prowadzą kilka kampanii, współpracują z samorządem, administracją rządową, organizacjami z zagranicy. (...) Jako przykład wymienię (...) M.L.E.

(M.Kozakiewicz, ZB10/94)

I to już naprawdę koniec dyskusji na ten temat. Wnioski pozostawiam inteligencji Szanownych Czytelników.

Całusy!

Przemek Nowak

ODPOWIEDŹ NA LIST OTWARTY PANI BARBARY MISIAK ZAMIESZCZONY W ZB10(64)

Szanowna Pani!

Przez pewien czas zastanawiałem się, czy w ogóle odpowiadać na Pani list, który zawiera trochę inwektyw pod moim adresem i dotyczy bardziej zagadnień filozoficznych i teologicznych, niż przyrodniczych.

Z listu Pani wynika, że Bóg, najdoskonalsza i najwyższa Siła Stwórcza stworzył najdoskonalszy z możliwych światów. Świat ten był, oczywiście, najdoskonalszy i idealny np.w erze mezozoicznej, gdy żyły wielkie gady roślinożerne i drapieżne. Gady te wprawdzie zjadały się, ale wszystko było w idealnej harmonii. Świat zmieniał się stopniowo, również w sposób idealny. Również idealna harmonia panowała w epoce kamiennej. Przodków naszych wówczas zabijały drapieżniki, choroby zakaźne, a przy każdym nieprawidłowym porodzie kobieta umierała w mękach. Należy jednak uznać, że wszystko było w idealnej harmonii.

Następnie jednak (jak wynika z Pani listu) Stwórca zaczął się mylić i zaczął tworzyć kompletnie nieudane twory w postaci tzw. uczonych. Pierwszy z nich, Prometeusz, został - jak wiadomo - przykładnie ukarany. Niestety, Stwórca mylił się dalej, tworząc np.Kopernika, Darwina, Pasteura, Einsteina i wielu, wielu innych mniejszych i większych, którzy zaczęli z pasją psuć stworzony przez Pana Boga idealny świat.

Szanowna Pani!

Czy istniejący wszechświat jest najlepszym z możliwych, jako produkt Najdoskonalszej Siły Stwórczej - nie wiem. Logicznie rzecz biorąc, należy przypuszczać, że raczej tak. Wynika to chyba z definicji Boga, który nie mógł chyba stworzyć czegoś niedoskonałego. Radzę jednak Pani zwrócić się z tą problematyką do zawodowych filozofów (np.do ks.prof. J.Tischnera lub prof. L.Kołakowskiego), a nie do skromnego przyrodnika.

Zwierzęta - jak wiadomo - cierpią, walczą, kochają i pożerają się wzajemnie i niewiele można na to poradzić. Zresztą uczeni, Szanowna Pani, najczęściej nie starają się świata naprawiać ani psuć. Najczęściej działalność uczonych polega na poznawaniu świata i podziwianiu go.

Wracając jednak do spraw bardziej konkretnych uważam, że w zasadzie nie powinno się robić doświadczeń na zwierzętach tylko dlatego, żeby ktoś mógł sobie dopisać "dr" przed nazwiskiem. Jednakże ograniczenie medycyny tylko do ziół, głodówek itp. to chyba lekka przesada. Wybaczy Pani, ale ogromny postęp medycyny jest raczej sukcesem ludzkości. Nadużywanie leków przez niektórych ludzi to zupełnie inna sprawa.

Jeśli idzie o moje skromne doświadczenie, to ośmielam się twierdzić, że jelenie bardziej cierpią w lesie od owadów (stworzonych chyba również przez najdoskonalszą Siłę Stwórczą), niż od niewielkich zabiegów chirurgicznych, robionych w znieczuleniu.

Zwalczanie przez Panią rezerwatów i Ogrodów Zoologicznych również uważam za niesłuszne. Tylko dzięki rezerwatom (np.Park Narodowy w Białowieży i wiele innych) zachowało się wiele pomników przyrody, roślin i zwierząt. Właśnie dzięki dobrze prowadzonym Parkom i Ogrodom Zoologicznym uratowany został żubr, bizon, koń Przewalskiego, jeleń Pere Davida, daniel mezopotamski i wiele innych gatunków. Proponuję Pani przeczytanie na ten temat chociażby np.książki Geschützte Wildnis (Streifzüge durch Naturschutzreservate Europas. A.Ziemsen Verlag, Wittenberg Lutherstadt 1964), której jestem współautorem.

Sprawa rezerwatów dla Indian to osobne i bardzo trudne zagadnienie, którego nie mogę tu omawiać. Zresztą, istnieje na ten temat bardzo obszerna literatura, opracowana na pewno przez lepszych od nas znawców tego zagadnienia.

Jeśli idzie o utratę zębów, to ja swoje straciłem już dawno, podczas wojny, w niemieckiej niewoli i musiałem to zaakceptować.

Krzyżówki międzygatunkowe zwierząt zdarzają się również spontanicznie, o czym pisze nawet Henryk Sienkiewicz w swoim znakomitym artykule o Puszczy Białowieskiej ("Słowo", 1882).

Wydaje mi się, że odpowiedziałem (przynajmniej częściowo) na wszystkie rzeczowe tematy poruszone przez Panią.

Łączę pozdrowienia

Z.Jaczewski

SPROSTOWANIE

Niniejszym przekazuję sprostowanie informacji zawartych w zb12(66) z grudnia'94 - na temat Centralnej Bazy Danych (artykuł Pani W.Zgody pt. Mieszka w zdrowym domu, s.30), które są niezgodne z rzeczywistością.

Jako autorka ww. Centralnej Bazy Danych czuję się w obowiązku dokonać tego sprostowania, podając najbardziej aktualną i wiarygodną informację na ten temat, w celu uniknięcia dalszej dezinformacji Czytelników i wszystkich potencjalnych użytkowników bazy - osób fizycznych i instytucji - zwracając równocześnie uwagę autorce artykułu, że warto, a nawet należy sprawdzać i uzgadniać z jednostką autorską informacje, które planuje się podać do publicznej wiadomości.

u

Jednostką autorską i macierzystą Centralnej Bazy Danych HIGMAT - stanowiącej główne ogniwo banku informacji o tej samej nazwie - jest Zakład Ochrony Środowiska w Instytucie Techniki Budowlanej w Warszawie, przy ul.Filtrowej 1. Zakład ten zmienił swoją lokalizację w grudniu'93, stąd adres podany w artykule jest nieaktualny. To pierwsze sprostowanie.

Drugie sprostowanie dotyczy zawartości Centralnej Bazy Danych. Nie jest prawdą, że (cyt. za W.Zgodą) ...powstała już Centralna Baza Danych, w której znaleźć można wszystkie aktualne informacje na temat znajdujących się na rynku materiałów budowlanych i preparatów chemicznych służących do budownictwa... Ta kwestia wymaga kilku słów wyjaśnienia, które w tym miejscu uważam za niezbędne.

Centralna Baza Danych HIGMAT składa się z dwóch części:

ŕ baza a - zawiera wyniki badań higienicznych materiałów budowlanych pochodzenia chemicznego;

ŕ baza b - zawiera wyniki badań higienicznych powietrza wewnętrznego w budynkach mieszkalnych i użyteczności publicznej.

Jest to zbiór danych unikalny w skali kraju. Dane do Bazy pochodzą zarówno z Zakładu Ochrony Środowiska itb, jak i z jednostek nadzoru sanitarnego kraju, podległych Dep. Zdrowia Publicznego z mzios, w tym z 49 Wojewódzkich Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych.

Badania higieniczne materiałów pochodzenia chemicznego mają na celu ustalenie poziomu emisji lotnych substancji chemicznych z tych materiałów do otaczającego powietrza.

Badanie higieniczne powietrza wewnętrznego w budynkach pozwalają określić zanieczyszczenie chemiczne powietrza przez lotne toksyczne substancje chemiczne, emitowane przez materiały budowlane, ale również przez: meble, produkty chemii gospodarczej, kosmetyki, spalanie gazu, spalanie tytoniu.

Zatem baza b, w której gromadzone są wyniki badań higienicznych powietrza, przeznaczona jest zasadniczo do przeprowadzania kompleksowych analiz stanu zanieczyszczenia powietrza w budynkach w skali kraju - w okresie od 1986r. do chwili obecnej - na życzenie instytucji zainteresowanych tą problematyką.

Zasadniczym przedmiotem zainteresowania Czytelników pisma i generalnie użytkowników budownictwa mieszkaniowego i użyteczności publicznej oraz potencjalnych nabywców materiałów budowlanych pochodzenia chemicznego powinna być baza a, w której gromadzone są wyniki badań higienicznych materiałów wykończeniowych dla budownictwa, takich jak: kleje, lepiki, farby, emalie, lakiery, impregnaty, materiały izolacyjne i wyroby z tworzyw sztucznych.

u

Prostując informację zawartą w ww. artykule pragnę wyraźnie podkreślić, że baza a zawiera dane tylko o tych materiałach, które były poddane badaniom higienicznym - bądź w Zakładzie Ochrony Środowiska itb, bądź w jednostkach nadzoru sanitarnego.

Uprzejmie informuję Czytelników pisma, że dotychczas jest aktualne, a więc obowiązuje Zarządzenie Ministerstwa Budownictwa i Przemysłu Materiałów Budowlanych z dn. 29.4.75 w sprawie dopuszczania do stosowania w budownictwie nowych materiałów (Dz.U. prl nr 14, poz.8/2), regulujące tryb wydawania przez Instytut Techniki Budowlanej świadectw dopuszczenia do powszechnego lub ograniczonego stosowania nowych materiałów w budownictwie.

Krajowy rynek materiałów budowlanych oferuje obecnie bardzo bogaty asortyment wyrobów pochodzenia chemicznego. Wśród nich niewielki procent stanowią wyroby legitymujące się świadectwem dopuszczenia itb do stosowania w budownictwie. Duży udział w podaży materiałów budowlanych pochodzenia chemicznego stanowią materiały nie legitymujące się ani świadectwem itb, ani też pozytywną oceną higieniczną pzh (lub immit w odniesieniu do tworzyw sztucznych), ani decyzją itb o dopuszczeniu do stosowania w polskim budownictwie danego wyrobu pochodzenia zagranicznego.

Taki stan rzeczy utrzyma się najpewniej do czasu opracowania i zatwierdzenia w najbliższym czasie przepisów wykonawczych do Nowego Prawa Budowlanego (weszło w życie z dniem 1.1.95), dotyczących dopuszczania nowych materiałów nie tylko do stosowania, ale również do obrotu czyli handlu.

Dlatego też, jako autorka cbd higmat czuję się w obowiązku poinformować Państwa, że baza a zawiera wyniki badań higienicznych materiałów - przeprowadzanych:

ŕ na wniosek producentów nowych wyrobów - w toku ubiegania się o świadectwo dopuszczenia do stosowania w budownictwie;

ŕ w ramach kontroli przestrzegania wymogów świadectw;

ŕ na skutek skarg użytkowników materiałów i budynków.

W tym sensie dysponujemy pełną informacją o materiałach poddanych badaniom higienicznym.

Osoby lub instytucje zainteresowane jakością higieniczną materiałów, rodzajem substancji emitowanych przez te materiały oraz warunkami ich bezpiecznego stosowania w budownictwie (okresy karencji po zastosowaniu) - ze względów zdrowotnych i ochrony środowiska mieszkalnego przed zanieczyszczeniami chemicznymi - mogą zgłaszać się pisemnie lub telefonicznie na adres:

Instytut Techniki Budowlanej,
Zakład Ochrony Środowiska,
centralna baza danych higmat
* Filtrowa 1, 00-950 Warszawa
fax 25-13-03, ( 25-04-71 w.293

Cena usługi - w zależności od niezbędnej pracochłonności - waha się od 10 do kilkuset nowych zł (w przypadku wyjątkowo złożonych analiz danych).

mgr inż. Jolanta Łubkowska
bank informacji "higmat"




DRUGI ETAT PANI RZECZNIK

W Rzeczpospolitej z 4.11.94 ukazał się list p. Krystyny Panek, rzecznika prasowego MOŚZNiL, który był reakcją na zamieszczony 13.10.94 artykuł p. red. Krystyny Forowicz W zalewie aluminiowej. Uważamy, że należy mu poświęcić szczególną uwagę. Z uwagi na jego bulwersujący charakter przedstawiamy go w całości:

W artykule pt. W ZALEWIE ALUMINIOWEJ, opublikowanym w "Rz" 239 z 13.11.94 red. Krystyna Forowicz - relacjonując plany wprowadzenia w Polsce odzysku puszek po napojach - dała się, niestety, ponieść ekologicznym emocjom. Niczym innym nie można bowiem tłumaczyć jej kategorycznych stwierdzeń o braku szans na materializacje tych planów w Polsce czy też o związanej z używaniem puszek niechybnej katastrofie ekologicznej.

Doświadczenia kilkudziesięciu krajów świata, od Stanów Zjednoczonych po Chiny, wykazują, że można skutecznie odzyskiwać nawet 90% puszek. Nie będzie to żadna "utopia" ani "harcerski" czyn, o ile w Polsce wykorzystane zostaną sprawdzone w świecie metody działania i technologie - a to właśnie jest zapowiadane w programie przedstawionym przez Continetal Can Polska. Wbrew twierdzeniom autorki artykułu, szanse na sukces są o tyle większe, że - jak nigdzie dotychczas - wdrażanie programu zaczyna się przed rozpoczęciem produkcji. Jest to tym bardziej istotne, że wraz z rozwojem gospodarki rynkowej nastąpił zdecydowany regres w zakresie wykorzystania surowców wtórnych, z których aluminium jest najatrakcyjniejsze. Szacuje się, że użycie aluminium z powtórnego przetwórstwa, w porównaniu do wytopu tego metalu z surowców pierwotnych, pozwala na zaoszczędzenie 95% energii elektrycznej, obniżenie o 95% ilości zanieczyszczeń wprowadzanych do powietrza i zmniejszenie zużycia wody o 97%.

Obecność opakowań aluminiowych w Polsce jest faktem, tak jak faktem jest wynikający z wymagań rynku wzrost ich udziału w sprzedaży napojów, jak to ma miejsce w innych krajach. Wbrew opinii pani redaktor, w krajach Europy Zachodniej następuje wzrost zużycia opakowań aluminiowych do napojów przy jednoczesnym spadku zużycia opakowań szklanych.

Nie mają też żadnych podstaw opinie autorki o szkodliwości aluminium dla zdrowia. Również nie jest tajemnicą, że jedyną przyczyną wydania zakazu używania metalowych puszek w Danii nie są względy ochrony zdrowia, lecz ochrona miejscowych browarów przed konkurencją zewnętrzną.

Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa w pełni popiera inicjatywę całościowego programu odzysku i ponownego przetwórstwa puszek aluminiowych w Polsce. Istnieje prosta proporcjonalność pomiędzy wzrostem dochodu narodowego, a wzrostem zużytych opakowań na jednego mieszkańca. Obecnie Polacy zużywają kilkakrotnie mniej opakowań w porównaniu z krajami o wyższym poziomie dochodu narodowego.

Krystyna Panek,
rzecznik prasowy MOŚZNiL

Powyższy tekst wymaga komentarza, w takim samym stopniu jak wymaga sprostowania wiele sformułowań w nim zawartych.

Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, to kogo właściwie reprezentuje pani rzecznik? Tekst sugeruje raczej, że został napisany na zlecenie Continental Can Europe lub władz miasta Radomska. Zarówno jedni, jak i drudzy na inwestycji skorzystają. Są oni bowiem w takim samym stopniu zainteresowani produkcją aluminiowych puszek, jak kompletnie obojętni wobec tego, co się z nimi potem stanie. Producenta jednorazowego opakowania bowiem produkt interesuje tylko do momentu, w którym zostanie on sprzedany.

Opłacalność używania jednorazowych puszek (o czym wiedzą wszyscy ekolodzy, z wyjątkiem pani rzecznik) kończy się tam, gdzie w cenę jednorazówki zostaje wkalkulowany jej rzeczywisty koszt. Obejmuje on nie tylko produkcję, ale i bezpieczną dla ludzi i środowiska utylizację, przetworzenie. Jak dotąd to społeczeństwo ponosi koszty produkcji śmieci, płacąc podatki na ochronę środowiska (w skali państwa) czy na cele komunalne, takie jak sprzątanie ulic z jedorazówek, likwidacje nielegalnych wysypisk śmieci.

Koszty te nie obciążą (na razie) Continental Can Europe. Dzięki temu zwiększy swoje zyski, gdyż nie poniesie kosztów ekologicznych i społecznych produkcji jedorazówek.

Osoba używająca jednorazowego opakowania musi wkalkulować związane z ułatwieniami życia dodatkowe koszty. Za taki sam produkt, tylko że w jednorazowym opakowaniu - trzeba płacić więcej. Na luzie żyj - na luzie więcej płać. Za większy koszt zużycia energii, za to, że w produkcie często więcej kosztuje opakowanie, niż zawartość. Na tym polega właśnie ekonomia i prawa rynku.

Artykuł ten stawia nas w obliczu żenującej sytuacji - Continental Can Europe robi sobie publicity ustami rzecznika Ministerstwa Ochrony Środowiska. Bez (?) dodatkowych kosztów, bez wydatków na promocje, dostaje bezpłatną reklamę z pieczątką Rzeczpospolitej.

Co znamienne, pani rzecznik nie odniosła się w swojej odpowiedzi, do następującego fragmentu artykułu p. Krystyny Forowicz: Naukowcy udowodnili, że produkty przechowywane w aluminiowych opakowaniach powodują łamliwość kości, demencje starczą i chorobę Altzheimera. Argument, jakoby Duńczycy kierowali się wyrachowaniem, a nie troską o zdrowie swoich obywateli, jest niesmaczny. Tym bardziej, że idąc tropem myśli pani rzecznik, dochodzimy do kolejnej niedorzeczności. Tej mianowicie, że browary duńskie miałyby stracić na produkcji piwa w puszkach. Czy duńskie piwo w puszce byłoby gorsze od tego zagranicznego w puszce? Przecież puszki, co dowodzi pani rzecznik, miałyby być jednym z najatrakcyjniejszych opakowań dla klienta i przez to atrakcyjne dla producenta.

Nie ma żadnej prostej proporcjonalności między wzrostem dochodu narodowego a wzrostem zużytych opakowań na mieszkańca. W ostatnich latach w Szwajcarii i Austrii nastąpiła redukcja zużycia opakowań na mieszkańca przy wzroście dochodu narodowego. Przykładów takich jest więcej. Sugerowanie, że droga Polski do dobrobytu prowadzi przez produkcję jednorazowych śmieci jest co najmniej nieuczciwe. Tym bardziej, że pada z ust rzecznika Ministerstwa Ochrony Środowiska.

Na zakończenie warto przypomnieć - Continental Can Europe będzie produkował puszki tylko z pierwotnego surowca, nie planuje produkować puszek z surowca pochodzącego z recyklingu. Program wprowadzania odzysku puszek nie będzie finansowany z pieniędzy koncernu. Wdrożenie programu recyklingu zależy raczej od zainteresowania samorządów, a nie dobrych chęci koncernu, który za to nie płaci.

p

Oczekujemy na reakcje ze strony MOŚZNiL i wyjaśnienie publiczne powodów, dla których pani Panek napisała artykuł o takiej treści. Uważamy, ze zadaniem rzecznika jest wspieranie ekorozwoju, a nie partykularnych interesów prywatnej firmy, która z ochroną środowiska nie ma nic wspólnego.

Warszawska Grupa Federacji Zielonych, * Zieleniecka 6/8, 03-727 Warszawa
Stasiek Biega




DO SPRAWOZDANIA "PRZEDSTAWICIELA"

W RADZIE NADZORCZEJ FUNDUSZU OCHRONY ŚRODOWISKA

W związku z wypowiedzią Pana Grzegorza Peszki (ZB 8/94) pragnę uczynić kilka uwag.

Po pierwsze. Nie było czegoś takiego jak formalna delegacja czy wybór Pana Grzegorza Peszki do Rady Nadzorczej Funduszu przez Ruchy Niezależne. No bo też czy jest i czy można sobie wyobrazić coś takiego jak jakiś prawomocny Zjazd czy Zgromadzenie struktur faktycznie niezależnych i to nieformalnych? Można i też trzeba sobie powiedzieć, iż dla Decydenta jest szalenie wygodne automatyczne przedstawicielstwo "głosu ludu" i zgody społecznej. Każda władza i ta satrapowata i ta szalenie demokratyczna o takim czymś będzie marzyła. I tu, Konstruktora składu Rady rozumiem. Nie pamiętam jednak, abyśmy jako grupa, (Wspólnota Ekologów) w końcu istniejąca, działająca od lat 12-tu, i mająca swe dokonania (czyli funkcjonująca), byli zaproszeni na jakieś spotkanie wyłaniające przedstawiciela organizacji ekologicznych. Istota też leży w tym, że z litery prawa, Ruchy wskazują, a Sejmik Samorządowy dokonuje wyboru konkretnego członka Rady. Ewentualnym problemem więc Grup, które się uznały za uprawnione do reprezentowania Niezależnych z terenu działania Funduszu, i mało tego, na tą reprezentację w Ciele decyzyjnym w roli podpieracza decyzji się zgodziły, jest - dokładne wyjaśnienie swej sytuacji i roli. Z kolei to Ci z litery prawa kompletujący skład Rady, a pracujący dla społeczeństwa za Jego pieniądze i takież pieniądze rozdzielający (tak! warto sobie z tego zdać sprawę) powinni móc w sposób umotywowany powiedzieć; wskazujemy na Osobę Pana X bo jest On nam znany i naszym zdaniem mógł wnieść istotne punkty widzenia w motywacje co do sposobu wydawania decyzji dotyczących wydawania publicznych pieniędzy na cele związane ze statutowymi zadaniami Funduszu. Koniec, kropka. Z powodu więc trybu powoływania takiego członka Rady pełny dostęp do informacji i jasne procedury, są niezbędne.

Rola i postawa Pana Peszki wykazana "sprawozdaniem" świadczy (w najlepszej wersji) o niezrozumieniu dla tak fundamentalnych spraw.

Nie trafia mi też do przekonania argument - jak nie my, to kto? - nikt?! Tak właśnie się uwiarygadnia marzenia decydentów o automatycznym poparciu każdej decyzji.

Sprawozdawczość osoby faktycznie odpowiedzialnej przed społeczeństwem i traktującej poważnie swe poruczenie społeczne nie odbywa się na zasadzie podania koledze materiałów w formie nie do publikacji czyli do prywatnej wiadomości tychże kolegów. Też nie na zasadzie "sprawozdania" z działalności zamieszczonego w gazecie. Jak rozumiem, jako Osoba, poczuł się Pan Peszko w obowiązku i potrzebie uwiarygodnienia swej działalności poprzez szeroką informację w ZB. To już jest inna i to Jego sprawa, dobra wola oraz poczucie obowiązku wobec środowiska tzw. "ekologów". Nie jest to jednak procedura otrzymania absolutorium. Co innego zdanie sprawy przed kimś kto udziela takiego absolutorium, a co innego opowieść o działaniach jakiegoś gremium.

Po drugie. Informacja podawana na gorąco poprzez słowne jej podanie gronu spotykanych codziennie, a zaprzyjaźnionych osób, nie jest informacją dostępną od razu całemu otoczeniu ruchów niezależnych. Wygodnie przyjąć, że tak jest i powiedzieć sobie - niezależni to My (patrz pkt. 1). Rzeczywistości to nie zmienia. Liczy się nie tak ilość jak dostępność informacji. W kwestii zaś "absolutorium" dla Pana Peszki to, przepraszam, ale na jakiej podstawie przy właśnie takim jaki jest obiegu informacji o działalności Rady Funduszu mam mieć jakąkolwiek, a zwłaszcza akceptującą, opinię? Nie dajmy się zwariować!

O ile zaś moja opinia jest komuś mało potrzebna to po co imitować sprawozdawczość i uzyskiwanie tą drogą absolutorium czy czegoś takiego. Logicznie rzecz biorąc kogoś widać ta moja, Czytelnika ZB opinia obchodzi, jest do czegoś potrzebna.

Po trzecie. Nie jest dla mnie ani porażającą ani też przerażającą informacja, iż to Pan Grzegorz Peszko był jedynym ekonomistą wśród zawiadujących pieniędzmi Funduszu. Od tego zawiadowania Fundusz posiada zapewne sprawną kadrę wykonawczą (nawet nie Zarząd i wręcz oczekuję, że nie Zarząd, jako taki). Gdyby kadry tej nie było, to cały "instruktaż" dla członków Rady Nadzorczej byłby dla mnie w najwyższym stopniu niepokojący. To by było coś na kształt przyśpieszonego kursu jazdy i to jeszcze dla kierowców rajdowych (pieniądze i szybkość decyzji).Pytaniem jest czy istnieje koncepcja wdrażania realizowanej przez Fundusz "produkcji" realiów ekonomicznych i technologicznych korzystnych dla środowiska i ekosystemu człowieka (i to mieszkającego tu, a nie gdzie indziej)?

Ogólniej należałoby się zastanowić nad oddzielnym problemem. O ile ktoś by miał być faktycznie Przedstawicielem Niezależnych ugrupowań w Funduszu to c z y i j a k Go wskazywać i na czym by miała polegać Jego niezależność w gremiach decyzyjnych. Pan Peszko problem, jak z tekstu wynika, napotkał. I z nim się zmierzył. Ciekawy jestem z jakim wynikiem? Czy aby nie w kierunku wniosków o sprzeczności wewnętrznej tej konstrukcji "Delegata" niezależnych wśród Decydentów? I to równoczesnego Doradcy Ministra i Struktur Międzynarodowych czyli też i tych, którzy temu Ministrowi udzielają swego rodzaju "wsparcia" realizując też zresztą swoje cele? Nie mam tu wcale gotowej odpowiedzi. W moim przekonaniu pojawia się tu też jako zasadniczy problem ceny i sposobu pozyskiwania informacji (jak też i ocen) pochodzących ze zróżnicowanych źródeł, oraz kosztów osiągania zgody społecznej koniecznej dla każdego w końcu przedsięwzięcia*.

Sam zaś Fundusz jako taki, mam nadzieję zda sprawę ze swej działalności przed wyborcami, a przynajmniej przed faktycznie Wybranymi Ich przedstawicielami. I to mam nadzieję będzie sprawozdanie dostępne i opracowane w formie czytelnej dla każdego Obywatela. Chyba że powrócą, tak jak to się zapowiada, czasy jedynie słusznej monopartyjnej demokracji i ścisłej reglamentacji wiedzy i informacji.

Warto na tym tle też zauważyć, iż nastąpiła kontynuacja przedstawicielstwa p.G.Peszki w nowej kadencji. Czy i tym razem będzie można powiedzieć o "wskazaniu", "wyborze" itd.?

Kraków 22.8.94 - 4.1.95

Feliks Stalony - Dobrzański




ZB nr 2(68)/95, luty '95

Początek strony