Ministerstwo ochrony środowiska przygotowało projekt zmiany ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska. Większość proponowanych zmian ma znaczenie jedynie kosmetyczne i wynika z konieczności uwzględnienia w ustawie zmian w systemie prawnym (wynikłych głównie ze zmiany ustaw o planowaniu przestrzennym i prawa budowlanego). Jednak niektóre z proponowanych zmian budzą wątpliwości, a część powinna się spotkać ze zdecydowanym protestem organizacji ekologicznych.
Poniżej przedstawiam swoje wrażenia po lekturze projektu ustawy (dostępnej w BORE). Numeracja w nawiasach odpowiada punktom z tekstu przygotowanego przez Ministerstwo Ochrony Środowiska.
1. Likwidacja obszarów szczególnej ochrony środowiska. 
(Ad. 2.) 
Nie jest jasne, dlaczego postanowiono zlikwidować instytucję obszarów 
szczególnej ochrony środowiska, w dodatku zrobiono to niekonsekwentnie. 
Pozostawiono bowiem to pojęcie w art. 88a. pkt. 5 ustawy. W punkcie tym 
należałoby konsekwentnie wykreślić wyrazy  "szczególnej ochrony środowiska". 
Moim zdaniem należy jednak pozostawić instytucję obszarów szczególnej ochrony 
środowiska (jako obszarów cennych przyrodniczo itp.) i wyodrębnić z nich 
obszary zagrożenia ekologicznego (w chwili obecnej zaliczane do tych 
pierwszych). Należałoby doprecyzować sposób zaliczania do takich obszarów. 
2. Wprowadzenie znaku "Bezpieczny dla środowiska". (Ad. 
6.) 
Pomysł przyznawania znaku  "Bezpieczny dla środowiska" wydaje się udany. 
Należałoby jednak uspołecznić proces jego przyznawania. (Wg projektu znak 
przyznaje minister w drodze decyzji administracyjnej.) Można by np. zobowiązać 
ministra do powołania komisji do opiniowania ww. wniosków, w skład której 
weszliby np. przedstawiciele placówek naukowo-badawczych, federacji 
konsumentów, organizacji ekologicznych etc. 
3. Obowiązek posiadania decyzji o dopuszczalnej emisji 
zanieczyszczeń, zalążek 
rynku uprawnień do emisji zanieczyszczeń. (Ad. 13.)
W ustępie pierwszym słusznie nałożono na jednostki organizacyjne obowiązek 
posiadania decyzji ustalającej rodzaje i ilości substancji zanieczyszczających 
oraz przedkładania wojewodom odpowiednich informacji o emisji zanieczyszczeń. 
W przepisach karnych nie udało mi się jednak odszukać sankcji za uchylenie się 
od tego obowiązku. Bezwzględnie należy ją tam wprowadzić. 
W dalszych ustępach wprowadzono podstawy (nie wiem, czy wystarczające) dla 
stworzenia czegoś na kształt rynku uprawnień do emisji zanieczyszczeń - w 
przypadku powstania nowego źródła zanieczyszczeń wojewoda może wymusić 
ograniczenie emisji ze źródeł, a kosztami obciążyć nowego emitora. Żeby to 
tylko chciało zadziałać...
4. Wprowadzenie kontroli wojewody nad decyzjami o wycince drzew i zmianami 
przeznaczenia terenów zieleni miejskiej. (Ad. 21.)
Idea ograniczenia możliwości zmiany przeznaczenia terenów zieleni miejskiej 
jest ze wszech miar słuszna. Oprócz (a może zamiast) kontroli wojewody 
należałoby poszerzyć w tym zakresie uprawnienia organizacji społecznych. W tym 
celu do art. 100 ust. 2 należy wprowadzić zdanie o brzmieniu: Ta sama 
procedura obowiązuje przed wydaniem decyzji zmieniających przeznaczenie 
zieleni miejskiej na inne cele. 
5. Wycinka drzew z terenów pomiędzy wałami powodziowymi bez kontroli 
administracyjnej i społecznej. (Ad. 24.) 
Bardzo groźny w skutkach zapis znajduje się w punkcie trzecim. Dotychczas za 
wycinkę drzew i krzewów z terenów międzywali naliczano opłaty, co wielokrotnie 
powstrzymywało inwestorów i zarządy gospodarki wodnej przed tego typu 
działaniami. Jakby tego było mało, proponuje się pozbawienie gmin wpływu na 
wycinkę drzew na tym terenie. (W dotychczasowych rozwiązaniach należało 
uzyskać decyzję organu gminy.) Skutkiem będzie masowa wycinka drzew i krzewów 
z terenów międzywali, które w wielu miastach stanowią jedyny duży i zwarty 
obszar zieleni, ostoję dzikiego ptactwa i innych zwierząt, siedlisko roślin 
chronionych,  "zielone płuca". 
6.  Biegać" każdy może. (Ad. 29 i dalsze.)
Słusznie postanowiono zrezygnować z instytucji  "biegłych z listy" 
(uprawnionych np. do opracowywania ocen oddziaływania na środowisko). Praktyka 
wykazała, że wydanie ekspertyzy przez biegłego specjalistę z listy ministra 
wcale nie jest gwarancją jej wysokiego (a nawet dostatecznego) poziomu 
merytorycznego. W dodatku nie było bodaj nigdy przypadku pozbawienia 
kogokolwiek uprawnień biegłego, nawet po stwierdzeniu rażących niedostatków 
wydanej przez niego opinii, oceny czy ekspertyzy. Być może o tym, kto będzie 
wykonywał ekspertyzy, powinien decydować rynek. Należałoby jednak ostrzec 
potencjalnych ekspertów (nie wiem, czy w ustawie), że w przypadku wydania 
fałszywej opinii zostaną obciążeni obowiązkiem naprawy szkód wynikłych z 
wydania decyzji w oparciu o ich ekspertyzę. 
7. Ad. 39.
W dotychczasowym (i proponowanym) brzmieniu ustawy  "Rada Ministrów może 
określić obszary, wymagające szczególnej ochrony, na których lokalizowane 
inwestycje i przedsięwzięcia budowlane wpływające niekorzystnie na środowisko 
wymagają zgody Ministra Ochrony Środowiska...". Rada Ministrów nie skorzystała 
dotychczas z tej możliwości, w związku z tym w ust. 2 słowa 
"może określić" należy zastąpić słowami  "określi".
Ust. 3., w którym jest mowa o obszarach szczególnej ochrony środowiska, nie 
należy skreślać (por. ad. 2), a jedynie poszerzyć o obszary zagrożenia 
ekologicznego.
8. Autostrady i maszt w Gąbinie  "po trupach". (Ad. 42 i 
43.)
Zmiana proponowana w tym punkcie jest bodaj najbardziej kontrowersyjna ze 
wszystkich i, moim zdaniem, nie do przyjęcia w tej formie. O ile bowiem 
słusznie zawężono, do kilku przypadków (oczyszczalni ścieków, składowisk 
odpadów komunalnych, tras komunikacyjnych, kompostowni, lotnisk, linii i 
stacji elektroenergetycznych, radiokomunikacyjnych, radionawigacyjnych i 
radiolokacyjnych), listę inwestycji, których oddziaływanie może wykraczać poza 
granice działki, o tyle zastąpienie dotychczasowych  stref ochronnych" przez 
 "obszary ograniczonego użytkowania" jest zmianą niezwykle niekorzystną dla 
społeczeństwa. 
Dotychczas na terenie wokół zakładu powodującego przekroczenia norm 
ustanawiano (w drodze decyzji administracyjnej) strefę ochronną, a 
odpowiedzialny za konieczność ustanowienia strefy truciciel miał obowiązek jej 
odpowiedniego (nakazanego przez organ administracji) zagospodarowania. 
Właściciele nieruchomości położonych w strefie ochronnej mogli żądać wykupu 
swojej własności lub zamiany na inną (art. 84 ust. 1. ustawy w dotychczasowym 
brzmieniu). Cały ten proces odbywał się w oparciu o przepisy k.p.a., a więc 
bez większych kosztów dla obywatela. 
W nowym rozwiązaniu nie ma już mowy o wykupie lub zamianie nieruchomości, mówi 
się jedynie o odszkodowaniu (co jest możliwe także w obecnym systemie prawnym 
w oparciu o kodeks cywilny). Można będzie go dochodzić przed sądami 
powszechnymi, co oznacza po pierwsze ogromne koszty, na które mało kogo będzie 
stać, a po drugie niezwykle przewlekłą procedurę (wycena poniesionych szkód 
może się okazać bardzo trudna, a inwestor, np. autostrady, będzie zapewne 
dowodził, że korzyści przewyższają szkody). W praktyce będzie to zapewne 
oznaczać, że nie ma szansy na wyłączenie z użytkowania rolniczego terenów 
położonych wzdłuż szlaków komunikacyjnych, gdyż w pierwszej kolejności 
musiałby to zrobić sam rolnik (podporządkowując się nakazowi wojewody), a 
następnie dopiero mógłby wystąpić o odszkodowanie do sądu. 
Podobna procedura obowiązuje od lutego'94 w sprawach dotyczących odszkodowań 
za szkody górnicze (wprowadzona w wyniku zmiany ustawy prawo górnicze i 
geologiczne). Przewlekłe załatwianie spraw o odszkodowania spowodowało 
wystąpienie rzecznika praw obywatelskich do ministra sprawiedliwości z 
pytaniem, czy wobec przejęcia postępowania przez sądy powszechne podjęto 
odpowiednie działania organizacyjne. A przecież szkody górnicze widać gołym 
okiem 
(w przeciwieństwie do np. powodowanych przez promieniowanie 
elektromagnetyczne, hałas czy spaliny).
Obszar ograniczonego użytkowania może tworzyć (ale nie musi!), w drodze 
rozporządzenia, wojewoda. Także to rozwiązanie wydaje się nie do przyjęcia. 
Jeśli już, to powinien on być ustanawiany w drodze decyzji administracyjnej, 
przy pełnym udziale społeczeństwa. W dodatku dotychczas tworzenie stref 
ochronnych było regulowane rozporządzeniem ministra, teraz wojewodom 
pozostawia się pełną dowolność. 
Jeżeli proponowanych w tym punkcie zmian nie da się uniknąć, to w proponowanym 
art. 71 ust. 3 należy zmienić tryb warunkowy  "może być utworzony obszar 
ograniczonego oddziaływania" - na bezwarunkowy  "tworzy się obszar 
ograniczonego oddziaływania". Należy też dokładnie określić termin, w jakim 
obszar powinien być utworzony. (Dla inwestycji istniejących, posiadających 
ocenę oddziaływania, do np. 3 m-cy od wejścia w życie zmiany ustawy, dla 
pozostałych do 3 m-cy po przedstawieniu ww. oceny.) Należałoby też nałożyć na 
jednostki prowadzące działalność, której oddziaływanie wykracza poza granice 
działki, obowiązek regularnego wykonywania i przedkładania ocen oddziaływania 
na środowisko (np. co 3 lata lub częściej). Zapobiegnie to sytuacji, w której 
obszar zostanie ustanowiony na podstawie przewidywanego oddziaływania lub 
oddziaływania obiektu zaraz po uruchomieniu i  siłą rozpędu" nie będzie 
zmieniany pomimo wzrostu (lub ograniczenia) niekorzystnego oddziaływania. 
Jeśli o ww. sprawach miałyby rozstrzygać sądy powszechne, to należałoby 
zwolnić te sprawy z kosztów postępowania sądowego. W przeciwnym wypadku 
możliwość odzyskania strat, poniesionych np. przez rolników, którym obok pola 
wybudowano autostradę, może być całkowicie iluzoryczna. 
Osobiście nie ulega dla mnie wątpliwości, że proponowane zmiany zostały 
wymuszone przez inicjatorów budowy autostrad i odbudowy masztu w Gąbinie. Chcą 
oni pozbawić społeczności lokalne odszkodowań i możliwości żądania wykupu lub 
zamiany nieruchomości, co w obowiązującym systemie prawnym niewątpliwie by im 
przysługiwało. Wprowadzenie tych zmian cofnie nas w dziedzinie ochrony 
środowiska o 15 lat i pozbawi instrumentu, który dopiero teraz mógł się okazać 
naprawdę skuteczny. 
Powinno się zbadać, czy proponowane rozwiązanie jest zgodne z konstytucją. 
9. Rewolucja w opłatach za gospodarcze korzystanie ze 
środowiska -  "podatek" zamiast decyzji. (Ad. 51.)
Dotychczas podmioty gospodarcze odprowadzały opłaty za gospodarcze korzystanie 
ze środowiska na podstawie decyzji wojewody. Projekt przewiduje, że teraz 
truciciele sami będą sobie naliczać i sami odprowadzać opłaty na odpowiedni 
fundusz. Ma to zmusić drobnych przedsiębiorców do dobrowolnego płacenia, gdyż 
obecnie wojewodowie nie są w stanie objąć ich swoimi decyzjami. W sytuacji, 
gdy inwestor sam nie wniesie opłaty, wojewoda będzie mógł wydać decyzję na 
podstawie  "własnych ustaleń". 
Na pozór system wygląda dość sensownie. Ma jednak kilka podstawowych braków:
* nie jest jasne, w jaki sposób wojewoda dokona tych  "własnych ustaleń", 
szczególnie w stosunku do nowych i małych podmiotów gospodarczych; 
* drobni przedsiębiorcy nie są w stanie sami sobie wyliczyć emisji i naliczyć 
opłat, a zlecenie tego specjalistycznej firmie może się okazać niemożliwe ze 
względów finansowych; 
* za nienaliczenie sobie opłat nie grożą żadne sankcje karne. 
Proponowany system miałby sens tylko w przypadku usunięcia powyższych 
przeszkód, a szczególnie tej ostatniej. 
10. Opłaty nie dla wszystkich? (Ad. 54.)
Nie jest jasne, w jakim celu wprowadza się możliwość  "przedmiotowych i 
podmiotowych zwolnień od ponoszenia opłat". 
11. Większy wpływ wojewodów na funkcjonowanie wojewódzkich funduszy ochrony 
środowiska. 
(Ad. 57 i dalsze.)
Można zgodzić się ze stwierdzeniem o konieczności zwiększenia wpływu wojewodów 
na działalność wojewódzkich funduszy ochrony środowiska. Jednak z pięciu 
proponowanych zmian: możliwości uchylania uchwał rad nadzorczych, zwiększenia 
udziału przedstawicieli wojewody w radach nadzorczych, powoływania i 
odwoływania jej członków, ustalania zasad wynagradzania zarządu i pracowników 
biura oraz nadawania statutu, tylko pierwsza i ostatnia nie budzi większych 
zastrzeżeń. 
Drastyczne zmniejszenie udziału przedstawicieli sejmiku samorządowego (z 3 do 
1) nie ma uzasadnienia, gdyż gminy ponoszą odpowiedzialność za ochronę 
środowiska w stopniu co najmniej takim samym, jak wojewoda. Propozycja ta 
dziwi tym bardziej, że rząd deklarował wolę poszerzania kompetencji 
samorządów, a nie odwrotnie. Ustalanie wynagrodzeń zarządu i pracowników biura 
funduszu powinno pozostać w gestii rady nadzorczej, tak jak ma to miejsce w 
spółkach. Jeśli zaś chodzi o wprowadzenie zasady powoływania i odwoływania 
członków rad nadzorczych (przez wojewodę), to przyjęcie proponowanego przepisu 
(w formie bardzo niekonkretnej) może spowodować problemy podobne jak przy 
powoływaniu i odwoływaniu członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Nie 
jest bowiem jasne, kiedy wojewoda powołuje członków rady, kogo powołuje, czy 
jeśli powołuje, to może też nie powołać, kiedy i w jakich wypadkach odwołuje, 
jakie skutki powoduje odwołanie z funkcji członka rady (w szczególności gdy 
nie był on przedstawicielem wojewody), czy wojewoda może odmówić odwołania 
członka, który nie był jego przedstawicielem etc. etc. Zamiast tego należałoby 
określić kadencję rad nadzorczych, określić kiedy kończy się kadencja członka 
rady, w jakich sytuacjach organ, który członka delegował, może go odwołać, w 
jakich sytuacjach i co wtedy powinien zrobić organ, który dokonał wyboru itd. 
Wprowadzenie wszystkich proponowanych zmian sprawi, że rada nadzorcza stanie 
się de facto komisją ds. podziału środków funduszu (w dodatku kontrolowaną 
przez wojewodę). Wydaje się, że nie taki był cel ustawodawcy, który nadał 
wojewódzkim funduszom osobowość prawną i strukturę podobną do spółek prawa 
handlowego. W tej sytuacji należy rozważyć zmianę nazwy  rad nadzorczych" 
adekwatnie do ich zminimalizowanych kompetencji lub powrót do poprzedniego 
stanu prawnego, gdy dysponentem środków wojewódzkiego funduszu był wojewoda. 
Za wszech miar słuszną należy natomiast uznać rezygnację z fikcyjnej formuły 
 "ekspertów delegowanych przez..." na rzecz "przedstawicieli". Wydaje się, że 
jedynym ekspertem w składzie dotychczasowych rad nadzorczych wojewódzkich 
funduszy był Grzesiek Peszko, choć on akurat miał być przedstawicielem 
 "endżiołsów", a ekspertem niekoniecznie. 
12. Organizacji ekologicznych lepiej nie ruszać? (Ad. 
64.)
W całej ustawie konsekwentnie wprowadzono nazewnictwo dostosowane do nowych 
przepisów z zakresu planowania przestrzennego, z wyjątkiem art. 100 ustawy. 
(Czyżby dlatego, że jest w nim mowa nie o uprawnieniach administracji, a 
organizacji społecznych?) W szczególności w ust. 2 pozostawiono niejasne 
określenie "organy administracji decydujące o lokalizacji oraz o wyznaczeniu 
miejsca realizacji inwestycji budowlanych". Wydaje się, że w nowym stanie 
prawnym powinno być: "organy ustalające warunki zabudowy i zagospodarowania 
terenu i udzielające pozwolenia na budowę". W przypadku wprowadzenia zapisu w 
nowym brzmieniu odpadłaby wreszcie konieczność domyślania się, co właściwie 
miał na myśli ustawodawca dając organizacjom ekologicznym jakieś tam 
uprawnienia. 
Do ustępu drugiego proponuję, jak wspomniałem powyżej, dodać zdanie: Ta sama 
procedura obowiązuje przed wydaniem decyzji zmieniających przeznaczenie 
zieleni miejskiej na inne cele.
13. Przepisy przejściowe - co dalej z trucicielami i istniejącymi strefami 
ochronnymi?
Ważne zapisy znalazły się w art. 9, który przewiduje, że "jeżeli po terminie, 
o którym mowa w ust. 1 (do 2005r.), jednostka organizacyjna nie ograniczy 
szkodliwego oddziaływania na środowisko do terenu, do którego posiada tytuł 
prawny, wojewódzki inspektor ochrony środowiska w drodze decyzji wstrzyma 
działalność powodującą szkodliwe oddziaływanie na środowisko". Decyzja ta 
będzie natychmiast wykonalna. 
Ten sam artykuł przewiduje, że właściciel nieruchomości położonej w strefie 
ochronnej będzie mógł żądać - do 2005r. - jej wykupu lub zamiany na inną. 
Wynika z tego, że sytuacja prawna właścicieli nieruchomości położonych w 
strefach ochronnych ustanowionych przed zmianą ustawy będzie inna (znacznie 
lepsza) od właścicieli nieruchomości położonych w strefach ograniczonego 
użytkowania utworzonych w oparciu o nowe przepisy. A przecież niejednokrotnie 
brak strefy ochronnej wynika z opieszałości organu, więc obywatel, któremu 
(przy prawidłowej pracy organu) przysługiwałoby prawo wykupu lub zamiany 
nieruchomości, zostanie go teraz pozbawiony, choć nic w tej sprawie nie 
zawinił. Dla przykładu właściciel terenu wokół oczyszczalni ze strefą ochronną 
ustanowioną w 1995r. będzie mógł żądać wykupu w dowolnym momencie do 2005r., a 
właściciel nieruchomości w obszarze ograniczonego użytkowania wokół takiej 
samej oczyszczalni utworzonej w 1996r. już nie. (Zakładam, że ustawa wejdzie w 
życie w 1996r.)
Wreszcie nie wiadomo, co stanie się z zakładami, które nie posiadają 
prawomocnych decyzji o ustanowieniu strefy ochronnej (bo np. skutecznie się 
odwoływały), a nie zaliczają się do grupy, której przysługuje prawo dalszego 
trucia w ramach "stref ograniczonego użytkowania" (i oczywiście powodują 
przekroczenia norm poza swoją działką). Wypadałoby, że powinny zostać 
zamknięte, ale ustawodawca wydaje się nie zdawać sobie sprawy, że są to takie 
kolosy, jak np. Zakłady Chemiczne "Oświęcim" S.A. Może należałoby dać im 
"ostatnią szansę", czyli termin na wystąpienie do organu administracji o 
ustanowienie strefy ochronnej lub ograniczenie przekroczeń do granicy działki. 
(Działacz ekologiczny nie powinien może zgłaszać takich propozycji, ale zdaję 
sobie sprawę, że proponowane rozwiązania stworzyłyby kolejną fikcję prawną w 
dziedzinie ochrony środowiska.) 
14. Jakich zmian zabrakło?
Należy rozważyć wykorzystanie nowelizacji ustawy do wprowadzenia dalszych 
zmian:
1. Do art. 55 wprowadzić punkt (drugi): Wytwarzanie i sposób powtórnego 
wykorzystania opakowań i innych wyrobów, o których mowa w punkcie pierwszym, 
wymaga uzgodnienia z wojewodą. Wyrażenie zgody następuje w formie decyzji. 
Wprowadzenie takiego rozwiązania powinno ograniczyć produkcję opakowań 
jednorazowych i wymusić ich powtórne wykorzystanie. Rozwiązania takie są co 
prawda przewidziane w ustawie o odpadach, ale nie wiadomo, czy i kiedy 
zostanie ona przyjęta. 
2. Należy umożliwić gminom wprowadzenie systemu koncesji (oczywiście z 
przetargami) na wywóz i zagospodarowanie odpadów oraz karanie osób robiących 
to bez koncesji (także we własnym zakresie). Powinno to definitywnie 
zlikwidować zwyczaj wywożenia śmieci, gdzie popadnie. 
Na koniec jeszcze ostatnia uwaga, tym razem do uzasadnienia projektu.
Proponowane zmiany nie powodują co prawda obciążeń dla budżetu państwa, mogą jednak powodować obciążenie budżetów gminnych, a co najmniej ograniczenie ich dochodów (np. z tytułu zmniejszonych opłat za wycinkę drzew i krzewów z terenów międzywali).
Projekt zmiany ustawy jest w chwili obecnej w uzgodnieniach międzyresortowych i wcale nie jest pewne, czy wpłynie do Sejmu (a jeśli nawet, to w jakim kształcie). Myślę jednak, że nie od rzeczy byłoby przygotować się do kampanii na rzecz (choćby skromnego) rozszerzenia uprawnień organizacji społecznych i przeciw niektórym zmianom, np. wprowadzeniu listy inwestycji, których oddziaływanie może wykraczać poza granice działki bez konieczności tworzenia stref ochronnych.
Piotr Rymarowicz
"ZIELONE BRYGADY" 4(70), KWIECIEŃ'95 S.46