Previous PageTable Of ContentsNext Page

Zielone Brygady 73 POLEMIKI - OPINIE - KOMENTARZE

POLEMIKI - OPINIE - KOMENTARZE

NEW AGE

Zobaczyłam ją siedzącą na ziemi na skwerku Jana Pawła Drugiego przed Katedrą Notre Dame.

Do rozpoczęcia nabożeństwa brakowało jeszcze godziny. Przyglądałam się dziewczynie, ubranej w dżinsy, jak karmiła ptaki.

Naprzeciw niej na ławce siedziało dwoje Japończyków, krępa para o twarzach, jakby ktoś na nich siedział i je rozpłaszczył. Gdy ptaków zebrało się - w mniemaniu Japończyka - zbyt wiele, otwierał parasol i płoszył ptaki. Dziewczyna uśmiechała się łagodnie, pewna swego. Po chwili ptaki wracały i obsiadały ją.

Przypomniała mi się dziewczyna, po której został zapis w starych księgach miejskich Hamburga. Na rynku zjawiła się młoda dziewczyna i przywoływała ptaki. Zapis nie mówi, czym je karmiła. Ptaki zlatywały się do niej i siadały na jej ramionach i u jej stóp. Dlaczego ptaki nie siadywały na ramionach, nie garnęły się do rąk mieszczek hamburskich, tylko do tej przybłędy, co przywędrowała nie wiadomo skąd i jakich sposobów używała, ażeby je przywabić? Zapewne była to sztuczka diabelska. Zaprowadzono dziewczynę na ratusz i rada w radę uznano za czarownicę. Została spalona na rynku w Hamburgu.

Dziewczynie w dżinsach i z jasnymi włosami związanymi w koński ogon to nie zagrażało. Jedynie Japończyk wytrwale i bezskutecznie odganiał od niej ptaki.

Skąd jesteś? Skąd się tu wzięłaś przed Notre Dame w ten wieczór lipcowy?

Jestem Amerykanką. Na imię mam Tracey. Tracey Boydston. A tobie jak na imię?

Hedwige.

Przełamała bagietkę i podała mi połowę. Karmiłyśmy więc ptaki we dwie i rozmawiałyśmy o Matce-Ziemi i zwierzętach, naszych braciach mniejszych.

Należała do pokolenia, które postawiło sobie za cel odnowę Matki-Ziemi i solidarność z wszystkimi bytami. Do pokolenia o orientacji żeńskiej, gdzie walory zapomniane, czynności poniechane, odzyskiwały świeżość rzeczy nowych. Do Ery obiecującej włączenie się w siły działające w kosmosie.

Cieszę się Tracey z tego spotkania.

I ja się cieszę, Hedwige.

Życzę ci - ażeby wam się powiodło. Ale muszę już iść do katedry. Może chcesz pójść ze mną?

Potrząsnęła głową. Nie chciała znaleźć się w murach kościoła. Cały świat stanowił dla niej sanktuarium. Zostawiłam ją siedzącą na ziemi i karmiącą ptaki. Odporną na pokusy zwiedzania zabytków z Michelinem w ręku i magazynów z sukniami prét á porter; obojętną wobec arcydzieł zamurowanych w muzeach i Défense, nieczułą na znaki zakodowane w Erze Ryb na witrażach Sainte Chapelle.

Cała była zwrócona w stronę Ery Wodnika, po omacku wkraczając w New Age, nieświadoma, co porzuca - skarby czy śmieci?

Jadwiga Żylińska,

("Tygodnik Powszechny", nr 48, 27.11.94)

NEW AGE, GOŁĘBIE PRZED KATEDRĄ, CZAROWNICE I MIĘSOŻERCY

Mam zaszczyt znać Autorkę i, mimo serdecznej przyjaźni, miewam inne zdanie. Więc oto kilka słów objaśnienia do tekstu obok. Czytelnika uprzedzam, że są to słowa człowieka złośliwego, wrednego, głupiego i przewrotnego.

Skąd Japończyk? Ano od 1945r., kiedy w Japonii eksplodowała bomba uranowa (a uran rządzi Wodnikiem, co wie każdy astrolog) i potem plutonowa - Japonia już dawno wkroczyła w New Age, Erę Wodnika i to co się w niej dzieje, jest właśnie mglistą zapowiedzią czasów, które nadchodzą. Dlaczego odpędza gołębie? Bo gołębie, ptaki bardzo pobożne (można je spotkać przed każdą katedrą, na każdym rynku w każdej stolicy świata), miłujące pokój (vide gołąbek Picassa) - dzięki tej pobożności rozmnożyły się tak bardzo, że innym ptakom jest jakby trochę ciaśniej na tej Ziemi. Pobożne gołębie doskonale wiedzą, że przed katedrą Notre Dame zawsze je ktoś nakarmi, inne ptaki nie są tak inteligentne i nie pojawiają się przed tą katedrą. Gołębie są tak mądre, że już dawno przyuczyły ludzi, zwłaszcza turystów, do ich karmienia. I zadbały o to, by ludzie dokładnie zapomnieli o przysłowiu, że "pieczone gołąbki nie lecą same do gąbki" i dziś już tylko jacyś bardzo głodni i zdesperowani mięsożercy wsadzą gołąbka do garnka na obiad. Może jeszcze bardzo bezdomne koty też o tym pamiętają.

h

Dlaczego dziewczyna ma koński ogon? Bo to przecież Bardotka, która tyle czyni dobrego dla zwierząt i, opiekując się nimi, własną piersią (narodową) osłania od kary Bożej tych wszystkich francuskich mięsożerców, którzy zjadają wszystko, co żyje i się rusza, żabami i ślimakami nie gardząc. Więc karmiąc gołębie, odkupuje winy całej mięsożernej Francji, jak na symbol narodowy przystało. Lecz przypomnij sobie, Czytelniku, film Wielkie żarcie - który mógł powstać tylko we Francji i zastanów się, czy to sprawiedliwe, by naród mięsożerców uchylał się od kary za swe czyny i wyczyny kulinarne.

A wzmianka o czarownicy? To też proste. Dawno temu pewna czarownica zamieniła żeglujących po morzach towarzyszy Odyseusza w świnie; ludzie zapamiętali, że czasem czarownice zanadto dbają o jeden tylko gatunek zwierząt i może dlatego w ponurym średniowieczu pewnym upodobaniem czarownice palili.

Autorka sugeruje, że dziewczyna nie ma specjalnej ochoty na zwiedzanie katedry. Można byłoby pomyśleć, że w Erze Wodnika nie będzie miejsca dla dostojnych zabytków. A ja chciałbym powtórnie tę katedrę zwiedzić i mam wrażenie, że zabytki nie przeszkadzają Wodnikowi. Pamięć nadto podpowiada obraz nowojorskiej katedry, gdzie raz w roku na Mszę Świętą różne stworzenia przyprowadzają swoich wiernych.

Fakt, że rzecz się dzieje w Paryżu, mógłby sugerować, że to miasto to po prostu Wrota Ery Wodnika. Cóż, może kiedyś we Francji pojawi się więcej wegetarian i żywe stworzenia zaczną budzić inne niż kulinarne tylko skojarzenia. I tak ten tekst odczytuję - jako zapowiedź, tęsknotę do obecności Ducha Św. Franciszka w mieście, stolicy świata, która tak kocha barbarzyństwo Wielkiego Żarcia i Obżarstwa.

Czy mogę temu obrazkowi, literacko pięknemu - coś przeciwstawić? Tak, obrazek z Polski.

Otóż żył w Warszawie pewien starszy pan, który codziennie, bez względu na pogodę, chodził do Łazienek. Znał wszystkie ptaki po imieniu, i wszystkie doń przylatywały, nawet te najbardziej płochliwe. Znał każdą wiewiórkę i nie było chyba w Łazienkach żywego stworzenia, które by tego pana nie znało; starszego pana w tak osobliwy sposób naśladującego św. Franciszka, który miał serce jednako dobre i wielkie dla każdego stworzenia Bożego. Ów pan zmarł i nie ma następcy, a w Łazienkach nie uświadczysz nawet straganu, specjalizującego się w sprzedaży przysmaków ptasich i wiewiórczych, karmy dla kaczek i karpi - co mogłoby być zajęciem dobrym dla emeryta lub ekologa, czy bezrobotnego po prostu.

I to by było właściwie wszystko, co chciałbym dopowiedzieć. Era Wodnika manifestuje swe znaki wśród nas od dawna; Wodnik wylewający wody żywota na Ziemię, znak symbolizujący żywioł powietrza, zna przecież werset Pisma, że Duch Boży wieje, kędy chce.

A dzięki przyjaźni z Autorką wiem, że od dawna skłania się ku wegetarianizmowi; więc może i ów wszystkożerny duch Francji ten wegetarianizm też odkryje? Co daj Boże, Amen.

Paweł Zawadzki

a

"ZIELONE BRYGADY" 7(73), LIPIEC'95 S.92

Previous PageTop Of PageNext Page