"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 10 (76), Październik'95


PRAWA INDIAN I ŚRODOWISKO
Przez całą ostatnią dekadę do organizacji ekologicznych napływały miliony dolarów, a do Ameryki Środkowej i Południowej - setki działaczy, pragnących ocalić ginące zwierzęta i zachować lasy deszczowe. Niektórzy działacze przybywali tam z naiwnymi i romantycznymi wyobrażeniami o dziewiczych lasach. Nie mogli pogodzić się z faktem, że były one już zamieszkane, wykorzystywane i "rozwijane" przez Indian. Działacze ci zetknęli się wkrótce, a czasem stanęli w obliczu konfliktu, z indiańskimi plemionami i narodami, zgłaszającymi swoje prawo własności do tych samych lasów, ziem i bogactw, których zamierzali bronić ekolodzy.

Plany ochrony środowiska tworzone w Waszyngtonie i stolicach państw latynoamerykańskich wielce komplikują się z uwagi na żądania indiańskich społeczności. Jaką rolę powinni odgrywać Indianie w decyzjach utworzenia parku narodowego lub obszaru chronionego na ziemiach tradycyjnie indiańskich? Kto ma władzę i kto jest upoważniony do podejmowania decyzji dotyczących wartościowych ziem objętych propozycjami wymiany długów państwowych na wydatki na ochronę przyrody (ekokonwersja)? Jak powinni reagować ekolodzy na indiańskie propozycje rozwoju i alternatywnych praktyk ekologicznych, sprzeczne z ich własnymi propozycjami?
Odpowiedzialni obrońcy środowiska muszą stale w swojej codziennej działalności zmagać się z podobnymi kwestiami. Istnieje pilna potrzeba analizy i reformy stosunków pomiędzy prawami Indian i ochroną środowiska. W dziedzinie rozwoju podstawowych praw i demokratycznej polityki, które będą chronić zagrożone środowisko a zarazem gwarantować przetrwanie i rozwój indiańskich ludów w XXI w., jest wiele do zrobienia.

ZMIANA STAREGO MITU
Pierwszy krok ku pojednaniu polityki ekologicznej i indiańskich praw obejmuje spojrzenie na pewne utrwalone mity o indiańskich ludach, które ukształtowały obecne prawo i politykę. Jeden z takich mitów - podtrzymywanych przez nie-Indian przez 500 lat - mówi, że Indianie są ludem ginącym. W 1898r., podczas wykładu dla studentów prawa w Waszyngtonie, sędzia Sądu Najwyższego John Marshall Harlan powiedział o tubylczych Amerykanach: (Indiańska rasa) ginie i prawdopodobnie za życia części z tych, którzy teraz mnie słuchają, będzie ich w tym kraju bardzo niewielu. Za sto lat nie znajdziecie pewnie ani jednego... Jest pewne, że z upływem czasu nie będzie na kontynencie północnoamerykańskim nikogo, poza Anglosasami. Wszystkie pozostałe rasy stale dążą do zaniku. Z każdym rokiem jest ich coraz mniej.

Mit ten stanowił podstawę dwóch najbardziej niesławnych decyzji Sądu Najwyższego, dotyczących praw Indian. Jedna z nich podtrzymała prawo Kongresu USA do jednostronnego złamania indiańskich traktatów. Druga decyzja ogłosiła prawo Kongresu do narzucania swoich praw indiańskim plemionom i narodom. Mimo istotnych zmian w dziedzinie praw obywatelskich i praw człowieka, które miały miejsce w ostatnich dziesięcioleciach, żadna z tych decyzji nie została zmieniona.

Choć nie zawsze wyrażany tak jasno, mit o Indianach jako ludach ginących charakteryzuje politykę w stosunku do Indian w całej Ameryce. Na przykład Mario Vargas Llosa, znany latynoamerykański pisarz i kandydat na prezydenta Peru w 1990 r., wyraził współczesny punkt widzenia na sprawę ginięcia Indian w artykule dla "Harper's Magazine" z 1990 r. Vargas Llosa nie podkreślał fizycznego zaniku Indian, ale raczej ich nieuniknioną asymilację w dominującej, nieindiańskiej kulturze: Być może ideałem - to jest zachowaniem prymitywnej kultury Ameryki - jest utopia, która nie pasuje do innego, pilniejszego celu - stworzenia społeczeństw, w których nierówności społeczne i ekonomiczne między obywatelami zostaną znacznie zredukowane. Gdybym był zmuszony do wybrania między zachowaniem indiańskich kultur a ich całkowitą asymilacją, to z głębokim smutkiem wybrałbym modernizację indiańskich społeczności, bo takie są priorytety, a głównym priorytetem jest, oczywiście, walka z głodem i ubóstwem...
Chociaż polityka wobec Indian w Ameryce opiera się przynajmniej w części na poglądzie, że Indianie wymrą lub zasymilują się z wyższym, nieindiańskim światem, to fakty stoją w oczywistej sprzeczności z mitem ginącego Indianina. Dziś w obu Amerykach żyje około trzydziestu milionów Indian, czyli w przybliżeniu tyle, ile ludności liczą łącznie Gwatemala, Honduras, Salwador, Nikaragua, Kostaryk a i Panama. W Gwatemali i Boliwii Indianie stanowią znaczną większość ludności. Indianie stanowią znaczącą mniejszość we wszystkich niemal krajach Zachodniej Półkuli, a w wielu z nich nadal posiadają obszerną i bogatą w surowce bazę ziemską. Indiańskie narody i plemiona w całej Ameryce prowadzą historyczną walkę o swoją ziemię, bogactwa, samorząd i kulturę.

INDIAŃSKIE ZIEMIE, BOGACTWA I ROZWÓJ
Indiańscy przywódcy podkreślają stale, że ich największą troską są niezmiennie indiańskie prawa ziemskie. Bez swojej bazy terytorialnej Indianie mogliby przetrwać jako jednostki w dominującej gospodarce i kulturze swoich nieindiańskich sąsiadów, ale nie byliby w stanie przetrwać i prosperować jako odrębne ludy z własną kulturą i tradycją. W rzeczywistości władze państwowe w całej Ameryce, kierowane przez Europejczyków i ich potomków, dążyły do wywłaszczenia, podzielenia i kontrolowania indiańskiej ziemi i bogactw, traktując to jako sposób na asymilację Indian. Polityka tego rodzaju sprawia zaś, że wyobrażenia o ginących Indianach stają się samospełniającymi się proroctwami.

Nowe prawo i polityka muszą w pełni respektować to, jak sami Indianie widzą swoją ziemię. Chociaż między indiańskimi społecznościami występują różnice poglądów, to istnieją też wątki wspólne. Indianie generalnie mają na swojej ziemi poczucie trwałości, którego nie podzielają nie-Indianie. Nie-Indianie mają silną tendencję do wędrowania, do traktowania ziemi jako dobra, które kupuje się i sprzedaje oraz do posiadania korzeni na innych kontynentach. Generalnie, Indianie trzymają swoją ziemię w takiej czy innej formie własności zbiorowej. Idea prywatnej, indywidualnej własności ziemi jest w indiańskich wspólnotach historycznie nieznana, a i współcześnie stosunkowo rzadka.

Kiedy Indianie mówią o prawach do swoich terytoriów, to nawiązują nie tylko do ziemi, ale także do flory, fauny, wód i zasobów mineralnych. Indiańskie religie i kultury celebrują bliskie związki ludzi ze zwierzętami, roślinami i bogactwami naturalnymi. Idea zrównoważonego rozwoju jest częścią kulturowego i religijnego dziedzictwa większości indiańskich ludów. To kulturowe i religijne dziedzictwo jest dziś bardzo żywe i trwałe. Jak wykazują ostatnie badania, przetrwanie indiańskich społeczności i kultur przyczyniło się w znacznym stopniu do przetrwania niektórych z najbogatszych biologicznie środowisk świata.

Przyjęcie zbyt romantycznego punktu widzenia byłoby jednak błędem. Indianie, jak wszyscy inni ludzie, wykorzystują i rozwijają swoje terytoria: orzą, sieją, zbierają, kopią w ziemi i wykorzystują jej bogactwa. Niektórzy obserwatorzy spierają się, że Indianie z buldożerami i piłami łańcuchowymi będą wkrótce równie niszczycielscy dla swojego środowiska, jak nie-Indianie dla swojego. Niektórzy Indianie już zezwolili na składowanie toksycznych odpadów, przechowywanie materiałów promieniotwórczych i inne niebezpieczne dla środowiska praktyki na swoich ziemiach, podczas gdy inni gorąco debatują, czy tak uczynić.

Jednak Indianie, którzy gotowi są poświęcić swoją ojczyznę, stanowią wyjątek. Większość indiańskich społeczności zachowała swoje kultury, ojczyzny i bogactwa, przeciwstawiając się zewnętrznym siłom, które od stuleci usiłowały zniszczyć je lub przekupić. Indiańskie regiony na mapach Ameryki Środkowej pozostały zielone nie dlatego, że nie-Indianie pozostawili Indian samych sobie, ale dlatego, że Indianie skutecznie walczyli o zachowanie ich w pierwotnym stanie.

INDIANIE I EKOLODZY
Większość organizacji ekologicznych ma swoje bazy w Ameryce Północnej i Europie. Te organizacje, które istnieją w Ameryce Łacińskiej, działają w środowiskach miejskich wśród Ladinos i zostały założone przez swoje północnoamerykańskie i europejskie odpowiedniki. Indianie pozostają na marginesie zorganizowanego ruchu ekologicznego. Chociaż niektóre grupy ekologiczne mają dobre układy robocze z organizacjami indiańskimi, to większość stosunków Indian i ekologów pozostaje niepewna i napięta. Istnieje nawet możliwość poważnych konfliktów.

Podobnie jak działacze praw człowieka, naukowcy i inni działacze pozarządowi, wielu obrońców środowiska przynosi ze sobą bagaż własnej kultury. Wychowano ich w ramach prawa i polityki, które od dawna prześladowały Indian. Ponieważ społeczności akademicka i prawnicza nie zwróciły jeszcze na prawa Indian większej uwagi, większość ekologów jest nieświadoma historii sporów wokół indiańskich ziem. Jeśli organizacje praw człowieka piszą raporty o Gwatemali i Boliwii, nie wspominając nawet, że tamtejsi Indianie stanowią większość populacji podporządkowaną rządom mniejszości, nie może zaskakiwać, że większość ekologów nie jest uczulona na problemy Indian. W 1988 r., na przykład, podczas konferencji ekologów i przedstawicieli COICA - grupy koordynacyjnej amazońskich Indian - miała miejsce wymiana zdań na temat zamiany długów na wydatki w dziedzinie ochrony środowiska. Przywódca COICA wyjaśnił, że długi, o które chodzi, nie są długami Indian, podczas gdy "środowisko" - to indiańska ziemia, której Indianie nie zgadzają się zamienić na nic.

Inny niebezpieczny trend to starania korporacji górniczych, spółek zajmujących się składowaniem niebezpiecznych odpadów, spółek drzewnych i innych o przekupywanie indiańskich społeczności w celu uzyskania ich poparcia dla swoich projektów. Podejście takie od dawna stosują rządy. Ostatnio podobnymi sposobami szukały poparcia dla swoich projektów grupy ekologiczne. Zyskując wpływ na niektórych członków indiańskiej grupy, ludzie z zewnątrz mogą stworzyć wrażenie, że Indianie są autentycznie zaangażowani w proces podejmowania decyzji i że aprobuje to cała tubylcza społeczność. Istnieje niebezpieczeństwo, że ta taktyka w stylu "dziel i rządź" może skrzywdzić indiańskie wspólnoty, podważyć pozycję prawdziwych indiańskich liderów i wywołać reakcję przeciwko projektom ekologicznym, uznanym za manipulujące i kolonizatorskie.

Zawiązały się już jednak pewne skuteczne sojusze, popierające zarówno ochronę środowiska, jak i prawa Indian. W Brazylii Indianie Yanomami utracili niemal jedną piątą ludności, gdy pod koniec lat 80. poszukiwacze złota najechali i zatruli ich ziemie. Pod koniec lat 70. Źródłowe Centrum Praw Indian (ILRC) złożyło w Międzyamerykańskiej Komisji Praw Człowieka skargę na łamanie praw człowieka, domagając się prawnego wytyczenia ziem Yanomami i usunięcia najeźdźców. W 1991 r. grupy obrońców środowiska i obrońców praw człowieka zjednoczyły się z grupami indiańskimi w celu wywarcia większego i skuteczniejszego nacisku na prezydenta Brazylii, by nakazał usunięcie górników i wytyczenie 22.5 mln akrów pierwotnych ziem Yanomami. Proces wytyczania nadal trwa a wiele pozarządowych organizacji zgodziło się na nadzorowanie realizacji nowych brazylijskich praw i polityki wobec Indian.

Na Wybrzeżu Miskito w Nikaragui społeczności Miskitów pomogły opracować rządowy program usunięcia ekologicznych piratów z nadmorskiego środowiska bogatego w żółwie, krewetki, kraby i ryby. Projekt przewiduje szkolenie Miskitów w samodzielnym zarządzaniu i pilnowaniu terenu. Powstał on nie w waszyngtonńskich gabinetach, ale na szeregu spotkań w społecznościach Miskitów na Wybrzeżu. Grupy ekologiczne aktywnie i finansowo wspierały każdą fazę tego pionierskiego oddolnego projektu ochrony środowiska na indiańskim obszarze Ameryki Środkowej.

OPRACOWANIE RAM PRAWNYCH
By zapewnić zdrowie indiańskich społeczności i ich środowiska, ekolodzy i Indianie muszą nie tylko krytykować prawo i politykę. Grupy te muszą także wypracować głębokie międzynarodowe ramy prawne w celu zastąpienia starych mitów i jednostronnych decyzji rządowych. Starania o wypracowanie międzynarodowych ram prawnych dla praw Indian są na szczęście daleko posunięte. Od 15 lat Indianie działają w systemie praw człowieka ONZ w celu wypracowania sposobów ochrony swoich praw. ONZ-owska Grupa Robocza do Spraw Ludności Tubylczej (WGIP) obraduje od dziesięciu lat i wkrótce ogłosi końcowy projekt deklaracji praw Ludów Tubylczych. Kwestia praw Indian w ramach systemu praw człowieka ONZ przeszła w ciągu dekady z marginesu do głównego nurtu. Coroczne spotkania Grupy Roboczej należą obecnie do najżywszych i najbardziej popularnych działań ONZ w dziedzinie praw człowieka. Eksperci z tej dziedziny, którzy poprzednio koncentrowali się wyłącznie na prawach jednostek, wspierają obecnie ochronę grupowych praw indiańskich społeczności.

W 1989 r. Międzynarodowa Organizacja Pracy zatwierdziła nową konwencję praw Ludów Tubylczych, wymagającą uczestniczenia Indian we wszystkich sprawach dotyczących rozwoju ich ziemi i bogactw. W tym samym 1989 r. Organizacja Państw Amerykańskich rozpoczęła swoją własną reformę prawa, przygotowując nowe instrumenty zabezpieczające prawa Ludów Tubylczych.

Obrońcy praw Indian mają nadzieję, że lepsze gwarancje prawne na poziomie międzynarodowym skłonią władze państwowe do zapewnienia Indianom lepszej ochrony prawnej. Indianie w całej Ameryce walczą o swoje prawa w sądach, krajowych ciałach ustawodawczych i na naradach konstytucyjnych, osiągając tak znaczące zmiany, jak w nowej konstytucji Brazylii, która popiera prawa Indian i wytyczenie ziem Yanomami.

WNIOSEK
Ochrona praw człowieka i ochrona środowiska wymagają międzynarodowego porządku prawnego, opartego na demokratycznych podstawach. Nie-Indianie muszą odrzucić mity i imperializm, które do tej pory kształtowały w Ameryce prawo i politykę wobec Indian. Rządy muszą respektować zasady demokratycznego podejmowania decyzji w indiańskich społecznościach i dbać o to, by stosunki między Indianami i ich sąsiadami opierały się raczej na porozumieniu, niż na dominacji. To Indianie, a nie ludzie z zewnątrz będą najlepiej zarządzać indiańską ziemią i bogactwami. Choć indiańskie społeczności, jak wszystkie inne, muszą podejmować niełatwe decyzje dotyczące swojego rozwoju, to jeśli pozwoli się Indianom decydować o ich własnej przyszłości, to będą nadal służyć nie tylko sobie, ale globalnemu środowisku. Pracując wspólnie jak równi z równymi, wspólnoty indiańskie i reszta świata mogą dzielić się istotną wiedzą o tym, w jaki sposób najlepiej troszczyć się o przyszłe pokolenia.

Armstrong Wiggins
Z "Abya Yala News" (SAIIC), Vol. 7 No. 3&4,
przetłumaczył Marek Nowocień

ARMSTRONG WIGGINS, Indianin Miskito z Północnego Autonomicznego Regionu Nikaragui, jest koordynatorem Projektu Ameryki Środkowej i Południowej, realizowanego przez Indiańskie Centrum Praw do Zasobów (Indian Law Resource Center) z Waszyngtonu (USA) - niedochodową, pozarzadową organizację posiadającą status konsultacyjny przy Radzie Ekonomiczno-Społecznej ONZ. Pełna wersja tego artykułu, wraz z przypisami i bibliografią,
ukazała się w "Yale Journal oInternational Law", Winter 1993, Vol.18, No1.


Powyższy artykuł ukazuje się jednocześnie na łamach Pisma Przyjaciół Indian "Tawacin" (Łąkowa 3, 64-050 Wielichowo).


Spis treści