"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 10 (76), Październik'95


EKO-PROBLEM CZŁOWIEK

Umieśćmy bakterię w próbówce, dostarczając jej pożywienia i tlenu, a zacznie się ona mnożyć w sposób eksplozyjny, podwajając liczbę organizmów mniej więcej co 20 min., aż wreszcie powstanie lita masa, widoczna nieuzbrojonym okiem. Ostatecznie jednak mnożenie się bakterii ustaje, gdyż ulegają one zatruciu produktami własnej przemiany. W środku masy znajdzie się rdzeń martwych bakterii, odciętych od dostępu produktów pokarmowych i tlenu z otoczenia przez lity mur swoich sąsiadów. Liczba żywych bakterii spadnie niemal do zera, jeśli się nie wypłucze produktów rozpadu.

Ludzkość znajduje się w podobnej sytuacji. Populacja rośnie w sposób eksplozyjny, ale technologiczne odpady produkcyjne zaczynają zbierać swe żniwo. Zanieczyszczenia zatruwające nasze powietrze, wodę i ziemię stwarzają zagrożenia dla życia właśnie dlatego, że wzrost rodzaju ludzkiego stał się nieprawidłowo szybki.

We wszystkich populacjach zwierzęcych następują od czasu do czasu wybuchy populacyjne, które kończą się katastrofą. Czy człowiek okaże się jedynym wyjątkiem? Czy też może jego wiedza technologiczna pozwoli tylko na odroczenie Apokalipsy? Człowiek jest tylko jednym z 3 mln gatunków, żyjących na świecie. Spożywa on dziś jednak więcej pokarmów, niż wszystkie inne zwierzęta lądowe razem.

Z oczywistych przyczyn istnieje na świecie znacznie więcej komarów niż słoni. Jak na swą wielkość, człowiek neandertalski żył w zagęszczeniu 1 na 5-8 km2. Liczba ludzi była uwarunkowana gęstością i rozmieszczeniem zwierzyny oraz roślin jadalnych, jak również ryzykiem pożarcia przez dzikie zwierzęta. W stanie równowagi nowi osobnicy przybywali po prostu na miejsce umierających. Jednakże w okresie międzylodowcowym doszło do dramatycznej zmiany: dzięki szeregowi osiągnięć technologicznych liczba ludzi zaczęła stale wzrastać. Mimo to populacja globalna osiągnęła miliard dopiero w 1850r. Drugi miliard pojawił się już w 1930, a więc w niespełna 80 lat. W 1960 był już trzeci miliard - zaledwie po 30 latach. Ten rytm wciąż jednak ulega przyspieszeniu: czwarty miliard osiągnęliśmy w 1975, piąty - w latach 1985-86, szósty - ok. 1993-96, a siódmy przybędzie prawdopodobnie w roku 2000 lub wkrótce potem. Nie ma wątpliwości, że ekspansja nie może z tą szybkością trwać nieskończenie długo - dotąd jednak nie dają się zauważyć żadne objawy zwolnienia tego procesu. W chwili, gdy czytasz te słowa, populacja Ziemi wzrasta z szybkością 300 ludzi na minutę. Jeśli zatem już teraz natrafiamy na problemy przeludnienia, zanieczyszczenia oraz zaburzenia równowagi natury, to co będzie za 30 lat?
Jest zupełnie jasne, że jeśli nie dojdzie do posunięć drastycznych, sytuacja stanie się wkrótce po prostu nie do zniesienia. Rezultat istnienia takiej masy ludzkiej wykracza znacznie poza zanieczyszczenie otoczenia, może bowiem doprowadzić do drastycznych zmian klimatu. Może nastąpić tak istotne zachwianie równowagi w naturze, że niemożliwe stanie się życie ludzi w obecnej ich liczbie; trwanie człowieka zależy bowiem od istnienia wielu innych gatunków roślin i zwierząt, którymi się karmi, a które zależą od niego. Zagrożona jest zatem cała złożona sieć wzajemnych powiązań. Jeśli tak jest w istocie, czemu naukowcy nie ostrzegali nas wcześniej? Odpowiedź brzmi: ostrzegali, ale dopiero teraz ostrzeżenia te znalazły drogę do środków masowego przekazu. Są to ostrzeżenia mówiące nie o trudnościach, lecz o prawdziwej katastrofie.

KOBAGO
Krzysztof Oksiutycz


MIASTA - OLBRZYMY

Jednym z procesów charakteryzujących drugą poł. XXw. jest eksplozywny rozwój wielkich miast. Krajobraz naszej planety staje się w coraz większym stopniu krajobrazem miejskim. Na obszarach miast w sposób najbardziej drastyczny uwidaczniają się największe problemy współczesności: przeludnienie, deficyt żywności i wody, braki w dziedzinie infrastruktury technicznej i społecznej, skrajne ubóstwo i bezrobocie, zjawiska patologii społecznej i degradacja środowiska przyrodniczego.

Dotyczy to w szczególności miast krajów rozwijających się, gdzie tempo urbanizacji jest obecnie najszybsze. Według statystyk ONZ, liczba ludności miast w krajach wysoko rozwiniętych zwiększyła się w latach 1950-90 niemal 2-krotnie - z 477 mln do 868 mln osób. W tym samym okresie miasta krajów rozwijających się zwiększyły swoje zaludnienie przeszło 4-krotnie - z 286 mln do 1 mld 360 mln osób. Najszybsze tempo rozwoju mają miasta wielkie. Udział miast milionowych w całkowitej liczbie ludności świata wzrósł z 1% w 1940r. do przeszło 10% w 1980r. W Ameryce Łacińskiej wskaźnik ten przekroczył aż 25%. Tym samym wspomniane wyżej wielkie problemy współczesnej cywilizacji stają się udziałem coraz większej części ludzkości. Ograniczenie tempa wzrostu wielkich metropolii, odbywające się w krajach wysoko rozwiniętych kosztem podejmowanych przedsięwzięć deglomeracyjnych, przy równoczesnym żywiołowym rozwoju miast-molochów w krajach słabiej rozwiniętych, sprawi, że w 2000r. aż 15 spośród 20 największych miast świata znajdować się będzie w tej drugiej grupie krajów.

Największe miasta świata

Liczba ludności w mln
Lp Miasto 1985 2000
1. Meksyk 17,3 25,8
2. Saő Paulo 15,9 24,0
3. Tokio 18,8 20,2
4. Kalkuta 11,0 16,5
5. Wielki Bombaj 10,1 16,0
6. Nowy Jork 15,6 15,8
7. Seul 10,3 13,8
8. Teheran 7,5 13,6
9. Rio de Janeiro 10,4 13,3
10. Szanghaj 11,8 13,3
11. Delhi 7,4 13,2
12. Dżakarta 7,9 13,2
13. Buenos Aires 10,9 13,2
14. Karaczi 6,7 12,0
15. Dhaka 4,9 11,2
16. Manila 7,0 11,1
17. Kair 7,7 11,1
18. Los Angeles 10,0 11,0
19. Bangkok 6,1 10,7
20. Londyn 10,4 10,5
21. Osaka 9,4 10,5
22. Pekin 9,1 10,4
23. Moskwa 9,0 10,4


Oprac. na podstawie materiałów United Nations Fund for Population Activities.

Do tego momentu w miastach krajów rozwijających się przybędzie dodatkowych 700 mln mieszkańców, co w sumie da ponad 2 mld ludności miejskiej. Według Światowej Komisji ds. Środowiska i Rozwoju, spowoduje to zaostrzenie istniejących już dziś trudności i wymagać będzie rozbudowy infrastruktury, mieszkań i wszelkiego rodzaju usług o 65% w porównaniu ze stanem z 1990r. Jest bardzo wątpliwe, aby rządy biednych krajów mogły uporać się samodzielnie z tym zadaniem. Już obecnie blisko połowa ludności wielkich miast mieszka w slumsach pozbawionych elektryczności i kanalizacji. Dla przeszło 100 tys. mieszkańców Wielkiego Bombaju jedynym domem jest ulica. Wielu mieszka w "domach" skleconych z odpadów drewna, blachy, kartonu i szmat, a także w kanałach. Ich dochody, uzyskiwane najczęściej z dorywczej pracy najemnej, nie przekraczają 1,8$ dziennie. W Rio de Janeiro ponad 3 mln osób mieszka na niebezpiecznych, zagrożonych erozją stokach. Uruchomienie zwietrzeliny w następstwie intensywnych opadów spowodowało powstanie osuwisk i błotnych potoków, które w lutym'88 pozbawiły dachu nad głową ponad 20 tys. mieszkańców "favelas". Inaczej z brakiem mieszkań radzą sobie mieszkańcy Kairu. Jest tam jedyna w swoim rodzaju dzielnica mieszkalna na świecie, w której ludzie żyją w grobowcach na starych cmentarzach. Liczba żywych mieszkańców tego Miasta Umarłych jest bardzo trudna do oszacowania.

Wielka koncentracja ludności wymaga zaopatrzenia w ogromne ilości wody, żywności i paliw. Przeszło 10-mln miasto, takie jak Kalkuta, Bombaj czy Buenos Aires, zużywa każdego dnia 5 mln t wody, 1,5 mln t żywności i 60 tys. t paliwa, wydalając jednocześnie ponad 4 mln t odpadów w postaci płynnej, stałej i gazowej. Wielkie miasta i ich zaplecza stanowią z tej racji obszary największego natężenia antropopresji, co stwarza realne zagrożenie dla zdrowia i stanowi wielkie obciążenie dla ograniczonych budżetów krajowych.

Najważniejszą przyczyną lawinowego, nie kontrolowanego rozwoju wielkich miast w krajach rozwijających się jest imigracja z terenów wiejskich. Przyrost naturalny, chociaż wysoki, odgrywa drugorzędną rolę. Migrantów przyciąga do wielkich miast nie tylko nadzieja na otrzymanie pracy i poprawę warunków egzystencji. Nader często migracje do miast wymuszone są przez spadek produktywności rolniczej ziemi na terenach wiejskich, w wyniku nadmiernej eksploatacji i wyczerpania zasobów wody bądź gleb oraz zmian warunków klimatycznych. W związku z tym pojawiło się pojęcie uchodźców środowiskowych (ang. environmental refugees). Degradacja przyrody uniemożliwia na wielu obszarach uzyskiwanie środków utrzymania przez szybko zwiększającą się populację. Liczba uchodźców środowiskowych jest bardzo trudna do oszacowania. Wiadomo jednak, że w latach 1981-85 nie mniej niż 10 mln Afrykanów zmuszonych było do opuszczenia swojej ziemi w wyniku klęski suszy, głównie w krajach Sahelu. Większość z nich trafia do podmiejskich slumsów i obozów dla uchodźców. Blisko 1 mln Haitańczyków, czyli co 6 obywatel tego kraju, musiało opuścić swoją rodzinną wyspę na łodziach. Ten eksodus, tzw. boat people był efektem wyniszczenia lasów i w następstwie tego, erozji gleb w górskich obszarach wyspy. Na obszarze subkontynentu indyjskiego (India, Bangladesz, Pakistan) znajduje się obecnie ponad 200 mln ludzi, którzy zamieszkując tereny wiejskie, nie posiadają ani nie dzierżawią ziemi. Stąd właśnie pochodzą ludzie zasiedlający slumsy Bombaju, Kalkuty, Karaczi, Dakki i innych miast - olbrzymów. Z kolei napływ ludności z przeludnionego Bengalu Zachodniego i innych stanów Indii na rzadziej zaludnione tereny Assamu stał się przyczyną ostrych konfliktów pomiędzy grupami imigrantów a odmienną pod względem etnicznym ludnością autochtoniczną.

Wielkie miasta krajów rozwijających się nie są bynajmniej chlubą naszej planety i nie mogą być wizytówką cywilizacji XXIw. Skupiają one jak w soczewce to wszystko, co najbardziej tragiczne, bolesne i wstydliwe. Stłoczenie, głód, choroby, skrajne ubóstwo i dewastacja przyrody nieodparcie nasuwają na myśl skojarzenia znane z Apokalipsy. W pracach futurologów z ostatnich kilkunastu lat jednym z możliwych rozpatrywanych scenariuszy wydarzeń w przyszłości jest. tzw. scenariusz Armagedonu. Aby oddalić tę tragiczną wizję konieczne jest jak największe zaangażowanie krajów wysoko rozwiniętych w rozwiązywanie problemów krajów rozwijających się. Chodzi przede wszystkim o zahamowanie nadmiernego przyrostu liczby ludności poprzez kontrolę urodzin, poprawę stanu wyżywienia ludności i poziomu zdrowotnego oraz ochronę zagrożonych zasobów przyrody. Konieczne jest wypracowanie i wprowadzenie w życie odpowiednich modeli wzrostu krajów rozwijających się. Społeczeństwa te nie powinny i nie mogą iść drogą, którą przebyły kraje wysoko rozwinięte. Uprzemysłowienie i urbanizacja nie mogą być głównym kierunkiem zmian i motorem postępu społeczno-gospodarczego krajów rozwijających się. Konieczne jest ograniczenie tych procesów i skierowanie największych sił i środków na rozwój rolnictwa i społeczności lokalnych.

Witold Wilczyński,
"Geografia w Szkole", wrzesień/październik'92, rok XLV,
nadesłał Krzysztof Oksiutycz


Spis treści