ATOMOWE LOBBY ATAKUJE

Myślę, że uderzę we właściwy ton. Czytam ZB raczej systematycznie, mam mniej więcej rozeznanie w jakim klimacie i wokół jakich spraw oscylują artykuły zamieszczane w tym czasopiśmie. Nie będzie zatem zbyt rzetelnie, tak by nie kłócić się z większa całością, jaką są ZB, spróbuję więc mój punkt widzenia przedstawić w sposób beletrystyczny. Temat tego wypracowania - zdradza już na początku tytuł.

Jak już na wstępie wspomniałem, treści zawarte w ZB są mi znane. Z pewną systematycznością pojawiają się wśród nich, opatrzone symbolem radioaktywności, artykuły dotyczące energetyki jądrowej. Jak na razie udało mi się tylko przeczytać jednostronne sformułowania na ten temat (m.in. w przedostatnim numerze, czerwcowym, na szóstej czy siódmej stronie, ciekawe, tym razem trochę dłuższe niż zwykle, opowiadanko „Śpij spokojnie, MAEA czuwa" pióra Stanisława Zubka). Być może takowe przeoczyłem*. Do napisania, podzielenia się moją wiedzą, skłonił mnie tekst Jana Starzomskiego „Energetyka jądrowa jest całkiem bombowa". Znajduje się tam wiele uproszczeń (mam nadzieję, że raczej z konieczności ograniczenia obszerności artykułu niż braku wiedzy) prowadzących do spłycenia problemu. Za chwyt poniżej pasa uważam, wręcz niesmaczny i niezrozumiały, umocnienie tezy o „bombowości energetyki jądrowej" kompsumpcyjnym modelem życia. Czyżby alternatywne źródła nie wytwarzały elektryczności w tym samym celu? Kompsumpcyjny model życia jest chyba związany (determinowany?) ze świadomością pojedynczego człowieka, jego postępowaniem, wartościami, które sobą prezentuje? A elektrownia atomowa, samochód, telewizor, winda, łączność - czyż nie są tylko narzędziami w jego ręku? I tylko od jednostki zależy, jak ich użyje. Czy będzie tylko konsumował (nie może to być powodem do eksploatacji przyrody na większą skalę, niż potrzebuje), czy może zechce w wybrany przez siebie sposób, „prawdziwe" przeżyć życie? Zestawienie takie uważam za niewłaściwe i nieuczciwe.

Z praktyki (kontaktów z różnymi ludźmi) wiem, że trudno kogoś przekonać, jeżeli nosi w sobie zakorzeniony czy wpojony obraz jakiegoś problemu, którego alternatywa została skompromitowana. Cynicznym stwierdzeniem byłoby, że nie zamierzam tego robić. Chciałbym, ale nie mogę nikogo zmuszać. Podejrzewam, że część z czytelników „ZB" i tak jest odporna na wszelkiego rodzaju argumenty, zawsze wynajdując, „ a co będzie, gdy..?". Jako, że jednak chcę - proponuję w celu oceny swojego stosunku do problemu, jak też wiedzy, test, rzecz do rozwiązania.

Gdyby dało się w prosty sposób przeliczyć na punkty wszystkie odpowiedzi, to niczym w kolorowych pismach dla kobiet przy tego typu zabawach, można by całą skalę podzielić na parę przedziałów punktowych. Niestety, nie są to pytania typu zdradzasz męża?", czy wierzysz w horoskopy?", na które w prosty, tak" lub nie", sposób można odpowiedzieć i odpowiednio, w zależności od odpowiedzi - skreślonej literki (przeważnie a, b, c) można przyznać odpowiedni bonus w postaci punktu. Nie da się ująć tego w jakieś wymierne wartości liczbowe. Nie mniej, gdyby się udało - przedziałowi największej liczby punktów można by przyporządkować ocenę w stylu wiedza wcale nie jest cnotą, wystarczy Twój zapał i chęć obrony Matki Ziemi. Sfotografuj jeszcze kilka dymiących kominów, napisz kolejny alarmujący artykuł - tylko tak możesz Ją uratować!" - co można interpretować, że jeżeli ktoś ma zielono w sercu, to raczej nie powinien mieć w głowie. Sam widziałbym się w grupie Człowiek jest najbardziej rozwiniętym stworzeniem i tylko przez ewolucję, która trwała tysiące lat, wspiął się na szczyt w piramidzie ziemskiego istnienia. Ktoś powiedział czyńcie sobie Ziemię poddaną", ale tylko rozum czyni nas panami całej Ziemi. Bodźcem determinującym współczesny nam świat jest ekonomia. Definicja wolności chyba zabrania mi żądania od ludzi zrezygnowania z luksusów i komfortu życia, tego, co oferuje nam cywilizacja, jeżeli nie jest to zagrożeniem dla innego istnienia. Dlatego potrzebny jest nam przewrót (chociażby widoczna ewolucja) świadomości, tak by przy zachowaniu dotychczasowych i przyszłych zdobyczy postęp nie oznaczał zagłady".

Z życzeniami zdrowia

Andrzej Pieróg Jastrzębie Zdrój *) Redakcja ZB w osobie Andrzeja Żwawy była na tyle miła, za co chciałbym podziękować, że w międzyczasie pomiędzy napisaniem przeze mnie, a publikacją powyższego artykułu, uraczyła mnie sierpniowym numerem ZB, którego dotychczas nie dane było mi przeczytać. Niniejszym chciałbym skorygować swoje wcześniejsze stwierdzenie o jednostronności artykułów na temat energetyki jądrowej.


DECYZJA TRAFNA I UZASADNIONA

Pięć lat temu (dokładnie 4 września 1990 roku) rząd podjął decyzję o postawieniu budowy Elektrowni Jądrowej „Żarnowiec" w stan likwidacji. Decyzję podjęto przez głosowanie - za likwidacją głosowało 11 członków rządu, żaden nie głosował przeciw, a tylko 3 wstrzymało się od głosu.

Reakcje były różne. Jedni się ucieszyli. Inni decyzję ostro skrytykowali.

Zamknięcie elektrowni to błąd, który przyniesie ogromne straty gospodarce. Kampania przeciwników Żarnowca była oszukańcza. Energia jest nam potrzebna. Co będziemy robić - kupować ropę? — tak swoją krytykę1) wyraził profesor Julian Liniecki, kierownik Zakładu Medycyny Nuklearnej Akademii Medycznej w Łodzi, ekspert Naukowego Komitetu ONZ ds. Badania Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR), członek Międzynarodowej Komisji Ochrony Radiologicznej (ICRP) oraz członek Komitetu Nauk Jądrowych i Komitetu Fizyki Medycznej PAN, a także członek licznych towarzystw naukowych.

Czy profesor Liniecki miał rację? Co powiedzieli inni? Co pokazał czas?

W opublikowanej w zeszłym roku pracy2) Elektrownie atomowe a ekorozwój profesor Włodzimierz Bojarski decyzję o likwidacji budowy EJ „Żarnowiec" uznał za trafną i w pełni uzasadnioną, choć… spóźnioną. Myślę, że warto dokładnie zapoznać się z tą opinią.

Z perspektywy niewielu lat, szereg poprzednio podawanych argumentów za zaniechaniem budowy elektrowni atomowej zostało już wyraźnie potwierdzonych. I tak można dziś stwierdzić:

Elektrownia Żarnowiec dawałaby dziś najdroższą energię elektryczną w kraju (z uwzględnieniem amortyzacji), na którą nie byłoby zbytu. Eksploatacja tej elektrowni wymagałaby stałego znacznego dotowania, na co nie ma środków i co jest zakazane przez Europejską Kartę Energetyczną.

Brak standardowej, wypróbowanej obudowy bezpieczeństwa elektrowni Żarnowiec powodowałby nieprzeparte naciski Niemiec na jej zamknięcie, jak zamknięto podobne elektrownie na terenie byłego NRD.

Stan fundamentów elektrowni po paru latach potwierdza negatywne, krytyczne oceny, tłumione w okresie budowy.

Zapewnienia specjalistów jądrowych, że ZSRR będzie odbierał wszystkie odpady radioaktywne z elektrowni okazały się bezzasadne i fałszywe.

Stwierdzenia, że elektrownia w Żarnowcu będzie taka sama jak doskonale pracująca elektrownia w Loviisa w Finlandii były od początku nieprawdziwe, gdyż elektrownia w Loviisa jest wyposażona w zachodnioeuropejską automatykę i zabezpieczenia oraz w standardową, europejską obudowę bezpieczeństwa, a to dla Żarnowca nie było przewidywane.

Decyzja o likwidacji budowy elektrowni atomowej w Żarnowcu była trafna i w pełni uzasadniona. Należało ją jednak podjąć co najmniej rok, półtora roku wcześniej, co zmniejszyłoby straty poniesione w związku z jej budową. Przy okazji okazało się, że chcąc wymusić realizację budowy, wbrew prawu inwestycyjnemu, zamawiano urządzenia i podejmowano zobowiązania bez zatwierdzonego projektu budowy II etapu.

Na zakończenie przypomnę jeszcze, że w energetykę jądrową wpuścił" Polskę generał Jaruzelski. Ta generalska zabawa" kosztowała Polskę sporo miliard dolarów, który dotychczas wydano na tę inwestycję został wyrzucony w błoto.3)

Stanisław Zubek Kraków, 15.10.95


GŁÓD ENERGETYCZNY PROFESORA

Polskę czeka w najbliższych już latach znaczny deficyt energii elektrycznej. Złagodzenie tego deficytu może nastąpić tylko przez rozwój energetyki jądrowej1).

Taką prognozę profesor Andrzej Hrynkiewicz opublikował w 1990r. Minęło 5 lat. Mamy rok 1995. Energetyka jądrowa, której rozwój był (wg Profesora) konieczny do tego, aby tylko złagodzić (przewidywany przez Profesora) znaczny deficyt energii elektrycznej w Polsce nie tylko się nie rozwinęła, ale nawet zwinęła. I to do zera. Zaprzestano przecież budowy elektrowni atomowych w Klempiczu i Żarnowcu. Tak więc nie ma w Polsce elektrowni atomowych. Ale deficytu energii elektrycznej też nie ma. Nie tylko znacznego, ale wręcz żadnego. Mało tego. Mocy w polskich elektrowniach mamy nadmiar. I to taki, że na 15 lat starczy. Jak podała ostatnio prasa2), zgodnie z założeniami Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów do 2010 roku nie planuje się w Polsce budowy nowych elektrowni, w tym również jądrowych.

Na koniec przypomnę, że profesor Andrzej Hrynkiewicz jest fizykiem, członkiem wielu szacownych towarzystw naukowych (w tym PAN i PAU), a także piastuje (jeszcze?) odpowiedzialną funkcję państwową przewodniczącego Rady ds. Atomistyki.

Stanisław Zubek Kraków, 15.10.95

Patrz też ZB 10/95 s.5, ZB 9/95 s.12, ZB 8/95 s.16, ZB 7/95 s.51 oraz ZB 7/94 s.1.