PRZECIW DORAZNIACTWU

Dzięki za przysłanie mi Waszego pisma, dowodzącego po raz kolejny, że akurat i właśnie w Krakowie - w tej wciąż najsuwerenniejszej, osobnej in plus, Rzeczypospolitej Krakowskiej! - trwa rezerwat twórczej polskości… Od doby niesławnego referendum powojennego, kiedy tylko w Krakowie udało się ogłosić prawdziwe, ostro antykomunistyczne wyniki (wszędzie indziej czerwony zaborca radykalnie sfałszował sprawę) - aż po dzisiejszą inicjatywę Trzy Czwarte, konsekwencja i stałość promieniują na kraj. I jest sprawą szczególnie znaczącą, że pokaranie nieugiętych przez reżim odbyło się na płaszczyźnie ekologicznej - oto unicestwiając co żyźniejsze pola podmiejskie wzniesiono supertrucicielski kombinat Nowej Huty, imienia jak najbardziej Lenina, dokonując mordu chemicznego gleby, wód i atmosfery w tym rejonie. Pozwoliłem sobie przed laty - współdziałał wtedy z moją inicjatywą red. Zbigniew Święch - wydać coś na kształt druku agitacyjnego przeciw łgarstwu zwanemu „rewaloryzacją". Była to ulotka z kluczowym dla zjawiska hasłem: NIE SZMINKUJMY SKAZAŃCA, ALE ANULUJMY WYROK ŚMIERCI! - W tamtych PRL-owskich warunkach ta donkiszotowska akcja nie miała żadnych szans, zostało nam jeno poczucie, że nie byliśmy obojętni i że wskazaliśmy na zagadnienie kluczowe.

Długo by o tym gadać, a jeśli przytaczam ów odruch (bezskutecznego) ratownictwa, to nie dla chwalby, że wcześnie zaczynałem walkę, ale dla podkreślenia, iż nadal Wasz rejon pozostaje owym skazańcem ekologicznym, o którego istnienie trzeba wciąż rozpaczliwie wojować.

Na naszym samobójczym Globie walka o życie - vide nie tylko Mururoa marne ma szanse przed sobą, bo jesteśmy absolutnie zdominowani przez lobby doraźniaków, pozbawionych wyobraźni, czyli instynktu samozachowawczego. Ratujemy nie Ziemię, ale nasz honor dowodami, że „myśmy byli przeciw", gdyż w praktyce światowej choćby Najtęczowszy Wojownik nawet Najzieleńszego Pokoju nie obezwładni zabójców natury, której jesteśmy cząstką. Taką wszakże cząstką, jak tkanka rakowa w zaatakowanym przez nią organizmie…

Ta posępna, ale bezbłędna analogia pasuje do sytuacji od początków ludzkości. W praczasach, niby drobniutki i nieszkodliwy dla całości pieprzyk na policzku lub dłoni, byliśmy dzięki nikłej liczebności egzotycznym, nietypowym wypryskiem przyrody. W miarę przybywania zwyrodniałych komórek, a więc osobników tego wynaturzonego gatunku HOMO, zagrożenie całości rosło, aż doszło do obecnego stanu choroby. Do straszliwych ognisk patologii - miasta molochy, wyrzynanie kolosalnych połaci puszcz i dżungli i tajgi, dziury ozonowe, zanik czystych wód etc., etc., etc. - i do jeszcze straszliwszych przerzutów tej sarkomy na organy nieco zdrowsze: stratosfera, Antarktyda, interior australijski, coraz mniej pól czystych!

Co najupiorniejsze toksyczność, groza tej zabójczej tkanki tkwi w elemencie, odróżniającym naszą populację od innych zwierząt - używaniu mózgu do celów morderczych, czego nie zna (zwłaszcza w gatunkowej skali!) żaden inny okaz biologiczny. A więc mentalność onego HOMINI, który sam siebie mianował fałszywie SAPIENS, gdy powinien zwać się - nie wiem, jak to sformułować po łacinie - DORAŹNY BEZMYŚLNIAK. Przerażająca i narastająca liczebność jadowitych tkanek, dokładnie tak samo jak w procesie rakowacenia ustroju, wspomożona coraz skuteczniejszą techniką zagłady - niekoniecznie nuklearnej - wystarczy niezniszczalność plastikowej puszki! - prowadzi prosto i ze wzmagającym się przyspieszeniem do zagłady całości. Rak działa identycznie, gdyż jego triumf nad środowiskiem, czyli pełne ogarnięcie organu żywicielskiego - również oznacza zagładę samego sprawcy zgonu. Analogia tym ściślejsza, że agresywne komórki rakowe też nie pojmują tej prostej oczywistości, ale czynią swoje niczym decydenci, rozszarpujący strukturę ekologiczną biosfery.


PUSZCZA BIAŁOWIEJSKA,PRAPUSZCZA I PUSZCZA KRÓLEWSKA XIII-XVw.

Puszcza w obecnej postaci to już resztka chociaż najokazalsza na Nizinie Środkowoeuropejskiej. W dalszym ciągu jednak pozostaje ona „sercem lasów". Obszar dzisiejszej Puszczy Białowieskiej w odległej przeszłości wchodził w skład ziem peryferyjnych władania polskiego i ruskiego, przez które przechodził jeden ze szlaków ekspansji książąt ruskich w kierunku Bałtyku. Ruś Kijowska od końca Xw., graniczyła z państwem polskim nad Wisłokiem, Wieprzem i Bugiem.

W wieku XIII Leszek Biały odebrał te ziemie na pewien czas księciu halickiemu Danielowi Romanowiczowi. W okresie walk z najazdami tatarskimi, w r. 1246 Puszczą zawładnął książę litewski Mindowe. W r. 1276, na zlecenie księcia wołyńskiego wybudowano miasto - twierdzę, Kamieniec, a w nim wieżę o 29-metrowej wysokości, która zachowała się do dziś. W okresie głodu Jadźwingowie (ówcześni mieszkańcy Puszczy) prowadzili układy z księciem wołyńskim. W r. 1281 rozbił ich całkowicie władca litewski - Trojden. Najazdy litewskie w XIIIw. spowodowały zniszczenia, m.in. osadnictwa na obszarze Puszczy i w jej okolicy. Na początku XVw. napływa na te ziemie ludność mazowiecka. Potem napływ ten słabnie.

Po zajęciu tych ziem przez wielkich książąt litewskich, granica ich państwa przez cały następny wiek przebiegała wzdłuż zachodniej granicy późniejszego województwa podlaskiego.

Marcin Nieckarz