JESZCZE O WADZIE WZROKU POLITYKÓW

2.10 br. gościł w Kaliszu przewodniczący Unii Wolności, Leszek Balcerowicz. O tym, że politycy widzą słabo pisałem już wcześniej, przy okazji wizyty w naszym mieście innego „wolnościowca" - Donalda Tuska (De mono! ZB 4/95 s.59). Balcerowicz, choć okulary nosi, zdaje się widzieć jeszcze mniej. Tak oto wybitny ekonomista (nie tylko krajowej sławy) co prawda kuma, że szkoły państwowe darmowe nie są, bo na świecie nic nie ma za darmo, nic poza… darami przyrody! Przyroda daje za darmo - Hmm… Być może dlatego czuję wstręt do ekonomii?

W każdym bądź razie odważyłem się na owym spotkanie nie zgodzić z twierdzeniem przewodniczącego, zabierając głos: Stwierdził Pan wcześniej, że jedyną darmową rzeczą na świecie są dary natury [Niektóre - wtrącił L.B.] Tymczasem jednak takie instrumenty demokracji, jak konkurencyjny rynek czy wolność gospodarcza w strasznym tempie napędzają stopień konsumpcji, co z kolei powoduje, że człowiek płaci jednak naturze za rzekomo darmowe dobra. Płaci kryzysem ekologicznym, pogłębiającym się również w drastycznym tempie. Czy dostrzega pan ów kryzys? W hierarchii problemów społecznych - jak wysoko wg Pańskiej opinii należy go umiejscowić? Czy dostrzega Pan jakieś realne, rozsądne rozwiązania?

No tak. Polityk oczywiście dostrzega, polityk dziękuje za ważne pytania. Polityk wie. Ale: to, co polityk szanuje nade wszystko to kulturalne dążenia społeczeństw. Przykłady? Bardzo proszę: jeśli ktoś nie ma video - chciałby je mieć, nie ma samochodu - zabiega o jego posiadanie, mikser, komputer, basen, helikopter…

Konsumpcyjny styl życia to utrzymanie gospodarczego wyżu. Za to chyba nie lubię ekonomii… Wiem już, co politycy szanują nade wszystko. Chwilę później dowiaduję się także o cudownym leku uzdrawiającym Ziemię. Bo oto przed nami - uwaga! - terapia niezawodna - zmiana ustroju politycznego! Zły socjalizm zastępuje dobry kapitalizm, już jest pięknie. Socjalizm odpowiedzialny jest za nasilenie się konfliktu człowieka z przyrodą, za marnowanie energii (która jest, jak widać, jednym w „płatnych" dóbr natury, skoro politycy rachują jej zużycie!) Przy niskim stopniu konsumpcji dóbr, wysoki stopień degradacji środowiska.

Socjalizm, ta krwiożercza bestia, dzięki Bogu, upadł. I proszę bardzo. Jaka odmiana - poprawa efektywności pracy, mniejsze zużycie energii, spadek produkcji śmieciarskich produktów, jak koks czy surówka. Jakież to było banalnie proste. Zmiana systemu - już Ziemia zdrowo oddycha.

Skoro już ekonomicznie dotknęliśmy ekologii zapytałem jeszcze o ewentualne pomysły na to, jak uczynić kolej bardziej konkurencyjną dla autostrad. I to jest proste: kolej musi być tańsza! Dalej: władza budując autostrady z kasy podatników jest nieuczciwa względem PKP. Już się uśmiechnąłem, gdy z zachwytu nad wspaniałomyślnością ekonomii wyrwało mnie Ale. Dotowanie PKP spotka się z oporem konsumentów, a tego władza unika jak ognia. Balcerowicz, nie wiedzieć czemu, nie nazwał po imieniu konsumentów. Nikt na sali nie usłyszał, czym jest owy „konsument", który PKP nie lubi, bardzo nie lubi… W podsumowaniu wyczerpującej odpowiedzi Balcerowicz wrócił jeszcze raz do myśli nadrzędnej - cel ekologiczny jest w konflikcie z dążeniem człowieka, by jeździć wygodnym samochodem. Ot i wszystko, mnie to wystarczyło.

A teraz ja podsumuję kolejne doświadczenie z samą górą demokratycznych rządów. Na wiele tematów mówił Balcerowicz ciekawie i logicznie. Jak na polityka, zdaje się być osobą nader uczciwą i pracowitą. Chce Balcerowicz dla ludzi dobrze, ale Ziemi nie słyszy ani nie widzi, Ziemi nie rozumie. Jest Balcerowicz człowiekiem wybitnym, bez dwóch zdań, ale szkła w okularach powinien (póki czas) zmienić na nowe, mocniejsze. A stać go pewnie na to, tak jak niewielu z nas.

Spotkanie w II LO w Kaliszu zorganizował prof. Majchrzak wraz z Klubem Europejczyka.

Igor Strapko, FZ Kalisz, KOINCYDENTIA OPPOSITORUM

czyli


UKŁAD (KRWIONOŚNY) MYSZY Z MYSZA

Wiadomo, że połączenie ekstremów daje wyważoną syntezę. Dość precyzyjnie obrobił dialektycznie tę ideę chociażby Marks. Ale okazuje się, że nie tylko on jeden. Od pewnego już czasu śledzę cykl artykułów ukazujących się na łamach „Wiedzy i Życia", traktujących o otyłości. W ostatnim, październikowym numerze ukazał się zamykający artykuł, dotyczący szczęśliwego zakończenia wyścigu badaczy w skutecznym odtłuszczaniu ludzkich ciał.

Wynaleziono mianowicie białko zwane leptyną, które to przy odpowiednim stężeniu we krwi skutecznie redukuje wyściółkę tłuszczową z bioder i pośladków. Pełny sukces. Nie o tym jednak chciałam pisać.

Bardziej od rychłej wizji super-sylwetki zainteresował mnie jednak sam przebieg laboratoryjnych zmagań nad wyprodukowaniem tegoż wysmuklacza. I tutaj pani Joanna Nurkowska, autorka artykułu udziela precyzyjnych informacji, które pozwolę sobie przytoczyć: …I dzięki pomysłowym doświadczeniom Douglasa Colemana znaleziono ślad białka OB [nazwanego później leptyną]. Coleman stworzył sztuczne syjamskie bliźnięta - myszy normalnej i mutanta OB [myszy ekstremalnie grubej] łącząc ich układy krążenia. Grubas zaczął chudnąć, z czego wywnioskowano, że we krwi normalnego „bliźniaka" znajdował się jakiś czynnik zdolny wpłynąć na wagę mutanta. Prawda, że pomysłowe? Ale nie, niech Państwo nawet nie przypuszczają, że odchudzanie owym specyfikiem odbywa się na zasadzie dozgonnego kojarzenia par na zasadzie braterstwa (ew. siostrzeństwa czy partnerstwa) krwi. To nie koniec. Trzeba było kolejnych kilka setek, a może i tysięcy szeregowo połączonych (a wcześniej zmutowanych, bo czy widział kto kiedy dziką, okrągłą z obżarstwa mysz) hybryd grubo-chudych, aby wyprodukować tę „dzisiejszą sensację" w formie zastrzyku lub podskórnego implementu stale uwalniającego leptynę do krwioobiegu.

I dopiero na sam koniec pojawiły się pewne wątpliwości.

Mianowicie okazało się, że zarówno miażdżycowcy, jak i nadciśnieniowcy absolutnie nie mogą zrezygnować z niskotłuszczowej diety, a taka pokusa, oczywiście, się pojawi, skoro inni będą gibcy, zagryzając tłustym big-makiem (?). I tylko dla formy raz dziennie dadzą sobie w żyłę dawkę białkowego cudu.

Łatwo wyobrazić sobie również przypadki nadużycia leku, chociażby przez osoby szczupłe, pisze pani Nurkowska, a dalej dodaje: w prasie już obecnie pojawiły się głosy sprzeciwu wobec świata pełnego chudzielców.

Od siebie dorzucę, że rzeczywiście jest się nad czym zastanawiać, bo otyłość z medycznego punktu widzenia to nie tylko problem nadmiaru kilogramów, ale także kumulowania się w organizmie substancji takich np. jak cholesterol czy przeciążenie układu pokarmowego i krwionośnego. A bardziej od strony przyczyn niż skutków: zarówno jadłowstręt psychiczny - tak „modna" dziś anoreksja nerwowa, jak i intensywne objadanie się (bulimia) mają swą genezę przede wszystkim w sferze psychicznej, a pomoc osobom dotkniętym tymi przypadłościami możliwa jest głównie w procesie psychoterapii.

Było już wiele prób rozwiązywania problemów psychicznych na poziomie cielesnym - by wymienić tu chociażby elektrowstrząsy. Wiele z nich okazało się być całkowicie chybionymi.

My jemy, bo w czterech ścianach samotności nie sposób inaczej przeżyć jakąkolwiek przyjemność, đ bo gdy jesteśmy grubi, to przynajmniej możemy zrozumieć, że miłość nie dla nas, đ bo wreszcie odczuwamy nienawiść do siebie samych.

A na to nic nie zaradzi ani pochodzące z zewnątrz napięcie elektryczne w naszym mózgu, ani miliony ciał bestialsko „wytwarzanych", traktowanych i mordowanych zwierząt.

Beata Zaduminska,


ROCKOWA MŁODZIEŻOWA KONTRKULTURA W OBRONIE ŚRODOWISKA

Sięgający swymi korzeniami lat 60. bunt młodzieży krajów bogatego Zachodu zrodził zjawisko zwane kontrkulturą. Bunt ten i jego emanacja w postaci kontrkultury kierowały się przeciw różnym przejawom zła świata dorosłych, przybierając przy tym niekiedy dość gwałtowne formy (demonstracji, a nawet aktów wandalizmu czy przemocy). Stopniowo bunt ten zinstytucjonalizował się jakby w kontrkulturze, niosącej ostrą krytykę, przeważnie wyśpiewywaną (czy raczej wykrzykiwaną) przez młodzieżowe zespoły rockowe w utworach typu protest-songów.

Tematyka tych songów atakowała różne przejawy pleniącego się zła w polityce i gospodarce, w społeczeństwie i samych ludziach. Od początku lat 70. tematykę tę wzbogaciły wątki ekologiczne, które w miarę wzrostu zainteresowań społecznych sprawami zagrożeń ekologicznych zaczęły odgrywać w repertuarze zespołów rockowych coraz większą rolę. Młodzieżowa kontrkultura i właściwe dla niej formy protestu powstały na liberalno-demokratycznym Zachodzie, który dopuszczał najostrzejszą nawet krytykę swej polityki i społeczeństwa, wyrażaną poprzez ostre i niekonwencjonalne środki werbalne.

Podobnych możliwości nie dawał, oczywiście, komunistyczny totalitaryzm, gdy jednak w latach 80. ujawnił się szybko pogłębiający się kryzys systemu komunistycznego i dotychczasowe ostre rygory ulegały rozluźnieniu, również i tam zaczęła się pojawiać rodzima, młodzieżowa kontrkultura, atakująca właściwe tym krajom przejawy zła. Kontrkultura z uwagi na krytykę systemu politycznego bliska była tamtejszym antykomunistycznym ruchom opozycyjnym, mimo odmiennych w istocie podstaw aksjologicznych ich krytycyzmu (w przypadku opozycji politycznej liberalno-demokratycznych lub religijno-tradycjonalistycznych, a w przypadku młodzieżowej kontrkultury - w ogóle wartości świata dorosłych). Ponieważ zaś dewastacja środowiska naturalnego przybrała w krajach komunistycznych bardzo rozległą i dotkliwą dla społeczeństwa postać, w tematyce kontrkulturowego sprzeciwu sprawy ekologii zajęły poczesne miejsce.

Wydana niedawno książka Wojtka Staszewskiego Byłeś buntownikiem? (Wydawnictwo Naukowe SEMPER, Warszawa 1995, ss.86), zarysowując historię bohaterów jarocińskiej generacji, zaprezentowała również utwory protestujące przeciw niszczeniu środowiska i zagrożeniom ekologicznym, głównie z końca lat 80. (s.19-20). Ukazuje zatem protest przeciwko fizycznemu splugawieniu rodzinnej ziemi w utworze zespołu TILT To nie mój dom (W tym domu śmierdzi, w tym domu brud, / W tym domu syf, w tym domu smród. / Wszystko, co było żywe przestało żyć). Zespół BRYGADA KRYZYS protestuje przeciw antyludzkim betonowym blokowiskom, których ściany do tego emitują zagrażające ludzkiemu zdrowiu promieniowanie (Radioaktywny blok), a zespoły DEZERTER i MOSKWA wołają rozpaczliwie: Powietrza!, albowiem brakuje go w ciasnych pomieszczeniach (domów i autobusów) oraz na skażonych terenach, gdzie wszystko gnije.

Podobne problemy nurtowały radzieckie grupy rockowe końca lat 80., powstające wówczas w ramach szerokiego nurtu ożywienia społeczno-politycznego na fali „pieriestrojki". Pisał o nich jeszcze w 1989r. Grzegorz Górny (Czerwona fala, „Res Publica" nr1/89, s.156-157). Rozległa i zróżnicowana tematyka ich protestu objęła również niszczenie środowiska naturalnego (mnie nie zadziwia i nie zdumiewa, kto wciąż winduje wytop stali, mnie zadziwia i zdumiewa, że oddychać się boję).

Wydany także ostatnio kolejny (11.) tomik Biblioteki "Zielonych Brygad" zatytułowany Zielony hałas (ze Wstępem Remika Okraski, s.48), obejmuje teksty utworów zespołów związanych z tzw. sceną niezależną hard core punk (jak podaje autor Wstępu). Ich tematyka obraca się głównie wokół spraw ekologii oraz cierpień zwierząt, zabijanych na mięso, skóry i futra oraz dręczonych i uśmiercanych dla badań naukowych czy testowania kosmetyków. Obecne są tam również i inne wątki, jak nietolerancja, rasizm i przemoc oraz protesty przeciw opresyjności systemów politycznych czy ekonomicznych.

Nie podejmuję tutaj jakiejkolwiek próby zrecenzowania tej ciekawej publikacji, która nie tylko ukazuje pewne zjawisko społeczne, warte samo w sobie zainteresowania, ale utrwala także ulotne słowa efemerycznych często zespołów. Pozwolę sobie jedynie zauważyć, że w niektórych utworach przejawia się wyraźnie treściowe naśladownictwo i wtórność wobec treści, które niosła kontrkultura Zachodu, a przy tym zupełnie nie przystających do naszych rodzimych realiów (a także realiów innych krajów byłego bloku komunistycznego). Chodzi o antykapitalistyczne akcenty, skierowane przeciwko wielkim międzynarodowym koncernom (Multinationals), Bankowi Światowemu i Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, Unii Europejskiej i Ameryce, które wszystkie mają być winne niedolom i nędzy w Trzecim Świecie. Jest powszechnie znane, że rozwinięta na Zachodzie kontrkultura atakowała właściwy krajom Zachodu porządek polityczny i społeczno-ekonomiczny oraz że kreowała się na sojusznika i obrońcę Trzeciego Świata, który miał być przez ich rodzime kraje wyzyskiwany i gnębiony. Nie rozwijając dalej tego problemu zauważę tylko, że w walce z gnębiącym nas do niedawna światowym komunizmem widzieliśmy w tym atakowanym przez kontrkulturę Zachodzie naszego sojusznika i potencjalnego wybawcę od komunistycznej opresji. Natomiast Trzeci Świat nie cieszył się w naszym społeczeństwie szczególniejszą sympatią, z uwagi na jego liczne i bliskie związki ze światowym komunizmem, z którego politycznego i materialnego wsparcia obficie korzystał, a wedle upowszechnionych w naszym społeczeństwie opinii działo się to właśnie naszym kosztem. Niewątpliwym źródłem wszystkich naszych opresji i niedoli, z katastrofą ekologiczną włącznie, był komunizm, który, wyzyskując nas i wyniszczając, sposobił się do militarnego obalenia także wskazanych wyżej struktur politycznych i gospodarczych Zachodu. Dla polskiego odbiorcy nie są przekonywający jako mający wzbudzić jego niechęć uśmiechnięci biznesmeni w samochodach czy zachodni kapitaliści, którzy inwestują i trują. Jak inwestują u nas, to tylko się z tego należy cieszyć, natomiast truje nas nadal pozostała po komunizmie przemysłowa spuścizna, społecznie zupełnie bezużyteczna, a ekonomicznie wysoce obciążająca. Bronią jej natomiast zajadle uformowane jeszcze w komunistycznych czasach, związane z priorytetowymi branżami przemysłowymi grupy interesów. Po upadku komunizmu znalazły one wsparcie ze strony różnych kręgów i instytucji oraz w klasie politycznej, upatrującej w tych grupach potencjalną klientelę i elektorat. Także części klasy politycznej, wywodzącej się z dawnej antykomunistycznej opozycji, która jeszcze niedawno oskarżała komunistyczną władzę o doprowadzenie kraju do katastrofy ekologicznej.

Największym oraz najbardziej uciążliwym zakładem przemysłowej spuścizny komunizmu jest nowohucki kombinat metalurgiczny. Ongiś sztandarowa inwestycja planu 6-letniego (budowy podstaw socjalistycznego uprzemysłowienia) i chluba komunistycznej władzy, została przez tę władzę obdarzona jako patronem Leninem - największym „świętym" komunizmu. Po upadku komunizmu zakład ten, o wielotysięcznej załodze, znalazł protektorów i obrońców spod różnych ideologicznych znaków, włącznie z nadużyciem dla tego celu szyldu ruchu ekologicznego (o czym już na tych łamach pisałem: ZB 23). Właśnie zespół rockowy KASTRACJA z Nowej Huty zdobył się na wypowiedzenie o nim bez ogródek brutalnej prawdy, tak dzisiaj niewygodnej i stąd często właśnie zamazywanej (czego przykładem może być choćby wydana pod firmą Komitetu Inżynierii Środowiska PAN broszura pt. Problemy sozologiczne aglomeracji miejsko-przemysłowych - Huta im. Tadeusza Sendzimira, Biuletyn nr 1/94). Poświęcił mu specjalny utwór pt. Huta, który jako mało znany, a wart upowszechnienia, prezentuję w całości.

Andrzej Delorme


HUTA

Kochani sąsiedzi ze Związku Radzieckiego, Daliście nam hutę bardzo piękną, Huta jest wspaniała i wiele mord wyżywi, To jest właśnie prezent, o jakim marzyliśmy

Pracują tam ciężko i starzy, i młodzi, Spierdolą sobie życie, to nic nie szkodzi, Huta jak była, tak jest i będzie, Będzie dymić dalej, bo tak jest najlepiej

Huta truje wszystkich: zwierzęta i ludzi, Świat powoli ginie, niech się nikt nie łudzi, Dla wszystkich jest ważna tylko kariera, Spokojnie patrzymy, jak Polska umiera

Postawimy nowe huty, zbudujemy nowe stocznie, Będą ludzie pracowali, nową Polskę budowali, Stocznie, huty, wszystko ładnie, jeszcze tylko elektrownie, Milion nowych miejsc jest pracy do roboty, hej, Rodacy!

ref.

Huta, huta imieniem Lenina, Huta, huta to jest wielka kpina, Huta, huta, dymiące kominy, Huta, huta, życie spierdolimy

Zespół "Kastracja" z Krakowa

wersja 3-zwrotkowa śpiewana jest też przez zespół "Ashlar"

RÓŻNE