Strona główna 

ZB nr 1(79)/96, styczeń '96

CZY MIĘDZYNARODOWE BANKI ROZWOJU
OFERUJĄ POLSCE
POLITYKĘ ZRÓWNOWAŻONEGO TRANSPORTU?

W ramach prowadzonego przez Polski Klub Ekologiczny programu NGOs & BANKs staramy się zbierać i analizować informacje, dotyczące międzynarodowych banków rozwoju i ich wpływu na rzeczywistość w Polsce. Wpływ ten przejawia się głównie w proponowanych i kredytowanych przez te instytucje projektach, pozostających często nie bez znaczenia dla naszego środowiska. Z kolei przyglądając się temu, co Banki chcą finansować i finansują, można spróbować określić priorytety, jakimi się one kierują i polityki stosowane przez nie w różnych sektorach. Pracujący dla Klubu Dorian Speakman przygotował przegląd tychże polityk w odniesieniu do transportu. Poniżej chciałabym w skrócie przedstawić ogólne założenia dokonanej przez niego analizy. Zainteresowanych odsyłam do lektury całości, zamieszczonej w wydanej przez nas broszurze "Autostrady a rozwój gospodarczy"1)

Zacząć należałoby chyba od tego, co rozumiemy przez pojęcie "transportu zrównoważonego". Jak sądzę, nie można podać jednej prawomyślnej odpowiedzi na to pytanie, słowo "zrównoważony" jest w ogóle pojęciem dosyć magicznym, w zasadzie wszyscy "czują", co ono oznacza, ale tak do końca nie mamy jego ścisłych wyznaczników. Na potrzeby tego artykułu posłużę się więc tym, co w zakresie "zrównoważonej mobilności" oferowała nam Komisja Europejska w tzw. Białej Księdze Unii Europejskiej. Zrównoważona mobilność, wg niej, jest to osiągnięcie najwyższych społecznych i ekonomicznych korzyści za pomocą wszelkich środków transportu przy równoczesnym zmniejszeniu ich szkodliwego wpływu na środowisko. Nie jest to może najlepsza interpretacja tego pojęcia i na pewno można by z nią polemizować, ale dla potrzeb naszej analizy musi ona wystarczyć.

Bankami, które poddane zostały swoistej lustracji, są: Bank Światowy, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz Europejski Bank Inwestycyjny. Oceny dokonano na podstawie dokumentów bankowych oraz wewnętrznych raportów, dotyczących tak polityk, jak i konkretnych projektów transportowych, a także na podstawie rozmów przeprowadzonych z przedstawicielami Banków w naszym kraju.

W Polsce, jeśli chodzi o sytuację w sektorze transportu, daje się zauważyć pewien mocno zarysowany trend. Spada liczba podróży odbywanych koleją, natomiast udział transportu samochodowego znacznie wzrasta. Jest to z pewnością pewien znak czasu i sytuacji, w której przyszło nam żyć. Samochód stał się z jednej strony synonimem statusu finansowego i jego posiadanie podnosi prestiż posiadającego, z drugiej strony ułatwia też życie w momencie, gdy główny kierunek w polityce transportowej polega na zamykaniu coraz to nowych linii kolejowych, jako że uważane są one za nierentowne (zamknięcie 6000-9000 km sieci kolei zaplanowano na najbliższe dwa lata). Zabawne, że o rentowności i subsydiowaniu mówi się tylko w odniesieniu do transportu publicznego - kolei, transportu miejskiego, podczas gdy w rzeczywistości wykup przez rząd ziemi pod budowę autostrad oraz inne koszty przewidziane do finansowania z budżetu (czytaj: z kieszeni podatnika) uważane są za jak najbardziej rozsądną inwestycję. Dodać należy, że "odkryto", iż autostrady wcale nie muszą okazać się sukcesem finansowym, biorąc pod uwagę liczne koszty zewnętrzne. Nikt jednak nie śpieszy się z określeniem finansowania autostrad mianem subsydiowania. Sytuacja ta przypomina bardzo fragment jednego z raportów Banku Światowego, w którym ta instytucja określa dotowanie transportu publicznego mianem "marnotrawstwa" oraz "promowaniem nieefektywności", jak również dodaje:

W przypadku gospodarki przejściowej istnieje dodatkowo potrzeba inwestycji w sektorze transportowym na przemodelowanie sieci transportu, aby sprostać zmieniającym się wymaganiom przestrzennym i formalnym, wynikającym z gospodarczych zmian.

Przekonanie to odbija się jak najdokładniej w strukturze kredytów, udzielonych Polsce przez tenże Bank, ale również przez dwa pozostałe - EBOiR i EBI.

Bank Data# Opis projektu Suma kredytu
Bank Światowy 1990
1993
Kolej (modernizacja PKP)
Drogi (modernizacja)
150 milionów$
150 milionów$
EBOiR 1993
1993
1995
Drogi (A4+droga szybkiego ruchu nr 1; pomoc techniczna)
Kredyt dla Fiata
Kolej (Berlin-Poznań-Warszawa E20)
45 milionów ECU
73,3 milionów ECU
50 milionów ECU
EBI 1990
1993
1994
1995
Kolej (modernizacja kolei)
Kolej (Berlin-Poznań-Warszawa E20)
Drogi (A4 TEN* autostrada Gliwice-Wrocław)
Drogi (A4 TEN Gliwice-Wrocław)
20 milionów ECU
200 milionów ECU
125 milionów ECU
100 milionów ECU

# Rok finansowy banku
*TEN Trans-Europejska Sieć Autostrad

Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że rozkład finansów na kolej i drogi jest mniej więcej jednakowy. Po bliższym jednak przyjrzeniu się widać, że o ile kredyty Banku Światowego rozkładają się po równo między te dwa środki transportu, to już w przypadku pozostałych Banków różnica wynosi 73,3 miliona ECU na korzyść dróg. Drugą sprawą jest też fakt, że pod hasłem "kolej" kryje się tu przede wszystkim odcinek Berlin-Poznań - Warszawa, przeznaczony głównie dla ekspresów.

Bank Światowy nie jest obecnie zaangażowany w budowę autostrad w Polsce, ale nie wyklucza swojego w niej udziału na zasadzie gwaranta (wspólnie z rządem polskim) kredytów dla prywatnych inwestorów.

Jeśli chodzi o Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, to jest on już zaangażowany w kredytowanie autostrady A4 między Krakowem a Katowicami (6,8 mln ECU), a dalsze finansowanie tejże drogi (odcinek Wrocław-Gliwice) jest przewidziane wespół z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym. EBOiR tłumaczy swoje zaangażowanie w ten projekt następująco:

...Świetna okazja do budowy autostrady, mającej za zadanie służyć miejskiej konurbacji Katowic i historycznemu miastu Kraków oraz połączyć Niemcy, Polskę i Ukrainę.

Co do drugiego powodu, czyli łączenia Niemiec z Ukrainą za pomocą polskiej autostrady, jestem w stanie uwierzyć, że to właśnie kieruje w/w Bankiem w jego działaniach, natomiast pierwszy powód wydaje się mocno naciągany, biorąc pod uwagę lokalizację tej autostrady i fakt, że przechodzi ona przez środek osiedli ludzkich, powodując jeszcze większe zanieczyszczenie i tak już ekstremalnie zniszczonych terenów i rujnując życie mieszkających tam ludzi. Drugim podnoszonym przez EBOiR argumentem za budową autostrad jest przekonanie, że pomogą one zmniejszyć liczbę śmiertelnych wypadków, spowodowanych niedostosowanymi do zachodnich samochodów drogami lokalnymi. Argument ten zakłada więc niejako a priori, że ruch przeniesie się na autostrady, a kierowcy nimi podróżujący będą jeździć zawsze prosto, nie zjeżdżając na owe złe drogi lokalne. Nie bierze się tu pod uwagę także faktu, że główną przyczyną wypadków jest złe oznakowanie dróg i skrzyżowań już istniejących. Obok promowania transportu samochodowego EBOiR wypowiada się również na temat kolei i potrzeby cięć w tym sektorze:

Będzie to społecznie bolesne, lecz gospodarczo i finansowo konieczne ograniczenie skali sektora kolejowego.

Jedną jeszcze ciekawostką, którą warto byłoby przytoczyć przy okazji omawiania tego Banku, jest zakwalifikowanie przez niego autostrad do kategorii B, jeśli chodzi o ocenę ich wpływu na środowisko. Oznacza to, że projekt ten nie wymaga konsultacji społecznych, jak to ma miejsce w przypadku inwestycji zakwalifikowanych do kategorii A. Jeszcze śmieszniejszym jest fakt, że według procedur Banku w przypadku dróg, kategoria B przeznaczona jest normalnie dla dróg wiejskich. Bez komentarza!

Odpowiedź na pytanie, czy EBOiR, którego jednym z głównych założeń jest ...promowanie szerokiej gamy korzystnych dla środowiska działań i zrównoważonego rozwoju, oferuje nam politykę zrównoważonego transportu, pozostawiam czytelnikom.

Jeśli chodzi o Europejski Bank Inwestycyjny, to zaangażowany jest on m.in. w poprawę jakości linii kolejowej z Berlina do Moskwy przez Warszawę, po której będzie się można poruszać z prędkością 160 km/h oraz w budowę 56-kilometrowego odcinka autostrady A4 (Opole-Gliwice) i w podniesienie do standardu autostrady odcinka drogi między Wrocławiem a Gliwicami. W przygotowaniu jest także kredyt w wysokości 100 milionów ECU z przeznaczeniem na A4 w jej dalszym stadium budowy. Projekt autostradowy jest popierany mocno przez tenże Bank, z racji promowania przez Komisję Europejską Trans-Europejskiej Sieci Dróg, której np. autostrada A4 miałaby być częścią. Z braku wewnętrznej polityki ekologicznej i takich procedur w EBI, dostęp do użytecznych informacji nt. projektów jest ograniczony. Struktura już udzielonych kredytów wskazuje jednak, iż pojęcie zrównoważonego transportu nie jest priorytetem w działaniach tejże instytucji.

Po przyjrzeniu się tym faktom trudno chyba mówić o promocji zrównoważonego transportu w wydaniu Międzynarodowych Banków Rozwoju. W ich projektach w ogóle np. pomijany jest publiczny transport miejski, prawdopodobnie uznany już za całkowicie nieopłacalny. Z drugiej strony prawdą jest też, że polski rząd nie przyczynił się do wsparcia takiej zrównoważonej polityki uchwalając Ustawę o Budowie Autostrad (Dz. Ustaw 1994, nr 127, poz. 627). W tej chwili jest w trakcie opracowywania Polityka Transportowa Państwa. Ciekawe, jaką formę zrównoważonej (?) mobilności zafunduje nam rząd?

Magda Stoczkiewicz
na podst. Raportu Doriana Speakmana



1) do zdobycia np. w siedzibie ZG PKE, ul. Piłsudskiego 8, Kraków


O INTELIGENCJI WŁADZ KOLEI PIEŚŃ POCHWALNA...

Nigdy nie należałem do zbytnich entuzjastów motoryzacji i nie planowałem mieć samochodu uważając, że środki komunikacji publicznej i rower skutecznie zaspokają moje potrzeby. Nie spodziewałem się jednak, że życie tak drastycznie skoryguje moje plany i marzenia. Moja historia jest przykładem procesu, jaki odbywa się na naszych oczach i nie jest to, niestety, nic z czego należy się cieszyć.

Po rozlicznych tułaczkach po świecie osiadłem na stałe w małej miejscowości. Dość szybko znalazłem pracę w oddalonym o kilka kilometrów mieście i położonej w pobliżu miejscowości. W międzyczasie poślubiłem uroczą dziewczynę, która jest mi wspaniałą towarzyszką życia. Nic, tylko się cieszyć, mam pracę, szczęśliwą rodzinę... Sen zaczął pryskać, kiedy zrobiłem rachunek ekonomiczny i podliczyłem koszty dojazdów do pracy Polskimi Kolejami Państwowymi. Suma, jaką musiałem wydać miesięcznie na dojazdy, wynosiła prawie połowę moich zarobków. Był to pierwszy zgrzyt, jaki pojawił się w moim szczęśliwym świecie. Będąc jednak bez wyjścia, w dalszym ciągu korzystałem z usług PKP, a w sprzyjających warunkach z roweru.

Tymczasem co jakiś czas z różnych mediów mamy okazję dowiedzieć się, że oto po raz kolejny jakaś grupa kolejarzy ma zamiar sobie postrajkować, bo pieniążków zarabia za mało. Nam jako pasażerom funduje się kolejną podwyżkę za ceny biletów i w przyszłości obiecuje następne.

Fakt jest niezbity, że od kilku lat zachodzące zmiany nie ominęły również tego potężnego molocha, jakim jest PKP, całej tej armii maruderów i super speców od obijania się, którzy pracują w tym przedsiębiorstwie, a których efekty pracy mamy okazję obserwować i podziwiać jako pasażerowie. I chyba wciąż mają nadzieję, że wrócą czasy, kiedy za cuchnące wagony, opóźnione pociągi będzie się bez szemrania płacić i nic nie mówić.

Przez dobrych kilkanaście lat miałem okazję być pasażerem PKP. Napatrzyłem się na niechlujnych konduktorów, od których nieraz wionęło alkoholem, a którzy często oszukiwali swojego pracodawcę biorąc pieniądze za przejazd nie wypisując biletu. Gniotłem się w przeładowanych pociągach, śpiąc w ubikacjach i umywalkach, traktując to jak element wakacyjnej przygody, rodzaj swoistego folkloru. Nie narzekałem zbyt głośno z jednego powodu. Przez cały ten czas miałem zniżkę z tytułu bycia uczniem, a później studentem. Raj się skończył równocześnie z ukończeniem studiów - musiałem zacząć kupować całe bilety. Każdy, kto przeżył to na własnej skórze wie, jak bolesne są pierwsze tygodnie jeżdżenia na "normalnych" biletach. Wtedy też zaczyna docierać do zwykłego pasażera prawda - polska kolej jest potwornie droga.

Polska kolej to nie tylko klasyczny przykład socjalistycznego monopolisty w młodokapitalistycznym czasie, ale również instytucja pełna obłudy i cynizmu wobec pasażerów. Władze tego molocha często reklamują siebie jako "ekologiczny środek transportu", który nie zanieczyszcza powietrza itp. Nie ulega wątpliwości, że rzeczywiście wszelkie formy transportu publicznego są jakoś tam "proekologiczne", ale aby idee te wprowadzać w życie, trzeba coś jeszcze zrobić, aby ludzie korzystali z oferowanych im usług. W naszym polskim wydaniu zachęta do korzystania z PKP polega na cyklicznym podnoszeniu cen za bilety i skracaniu liczby kilometrów użytkowanych linii. Kolej narzeka, że spada liczba pasażerów i jednocześnie nic nie robi, aby stan ten zmienić. Wpadła też na genialny pomysł, aby obciążyć swoistym podatkiem "od głupoty władz kolejnictwa" pasażerów, którzy korzystają z jej usług na odcinkach do 10 km, a więc wielu z nas. Zaobserwowałem, że każdorazowa podwyżka na tych odległościach jest wyższa w stosunku do pozostałych o kilka lub kilkanaście procent. Obecnie za przejechanie 5 km osobowym pociągiem klasy II trzeba zapłacić 1 nowy złoty, czyli stawka za kilometr wynosi 20 gr. To już nie jest nieuczciwość, to najwyższej klasy bandytyzm w państwowym wydaniu.

Co powoduje taka sytuacja? Szary obywatel zaczyna liczyć. Kilometr jazdy najpopularniejszym samochodem kosztuje ok. 8 gr., używanego malucha można kupić już za 1000 nowych złotych. Sprawa jest więc oczywista - przy takim postawieniu sprawy samochód wygrywa, a w cieplejszych porach roku - rower. O skutkach ubocznych rozwoju motoryzacji i korzyściach z jazdy na rowerze dużo już napisano i powiedziano, z pewnością nie jest to temat zamknięty.

Tak więc coraz więcej pustych pociągów jeździ po polskich szynach, zwiększa się ilość ludzi jeżdżących samochodami oraz ceny biletów za przejazd koleją. Kolejarze płaczą, że mało zarabiają i zamykają kolejne kilometry szlaków. A przecież jest wiele sposobów spopularyzowania podróżowania pociągiem z obopólną korzyścią. Czy nie można stosować zniżek np. podczas weekendów, świąt, ferii, wakacji? Są to tradycyjnie takie dni, gdzie wiele z nas wyjeżdża gdzieś poza miejsce swojego zamieszkania i często z powodów ekonomicznych środkiem transportu jest samochód. A to jest "żywa gotówka", którą można złapać, tylko trzeba ruszyć głową. Jest stara kupiecka prawda, że pewniejszych pieniędzy nie robi się na wysokiej cenie jednostkowego towaru, ale niższą ceną i większym obrotem.

W mojej miejscowości prawie w każdym domu jest "maluch". Domów jest około dwustu, a takich wiosek jak moja wzdłuż linii kolejowych w całym kraju są tysiące. Nie chce mi się liczyć, z ilu samochodów korzystają ich mieszkańcy dzięki głupocie decydentów w PKP. Do tej liczby dodać muszę również swojego "malucha". Nie wszystkie marzenia mogą się spełniać.

Tak więc czapki z głów, panowie kolejarze i po rozum do głowy. A jeśli macie ochotę sobie postrajkować - proszę bardzo. Ja wam posmrodzę swoim samochodem. Niestety.

Krzysztof Czuchra




ZB nr 1(79)/96, styczeń '96

Początek strony