Strona główna

ZB nr 8

MLEKO W PROSZKU POROZUMIENIA W PROSZKU


Niespełna rok temu, ludzie związani z "Solidarnością" negocjowali i wynegocjowali z komunistami, przy "okrągłym stole" (w podzespole d/s ekologii) sprowadzenie atestowanego mleka w proszku z zagranicy dla wszystkich niemowląt. Sprawa z pozoru błacha w porównaniu z wagą i zakresem innych, poruszanych tam problemów, posiada jednak, wobec nieprzydatności do spożycia mleka w proszku produkcji krajowej, fundamentalne znaczenie dla rozwoju i zdrowia olbrzymiej liczby dzieci. Okazało się to na tyle oczywiste dla sygnatariuszy porozumienia, że umowę zawarto i na tyle łatwe do realizacji, że wkrótce w całym kraju pojawiło się wspomniane mleko. Tak więc Komuniści, niezgodnie ze swym zwyczajem, słowa dotrzymali i niemowlęta ze smakiem zajadały się wyśmienitym mlekiem szwajcarskiej firmy Guigoz produkowanym w Holandii.

Minęło kilka miesięcy i awangarda klasy robotniczej zgodnie z "wyrokiem historii" odeszła - na razie od monopolu władzy. Powstał rząd złożony w większości z ludzi "Solidarnośi" i... zapomniał o sprawie tak błachej jak zakup mleka dla bachorów. Ba, prawie przez pół roku nie można było kupić nawet krajowego "mleka w proszku". "Wiadomości" TV niedawno ujawniły że mleko takie owszem produkowano przez ostatnie kilka miesięcy i to w dużych ilościach, ale producent przetrzymał je licząc na podwyżkę cen. W styczniu br. jednak złamał się, bo zawalone magazyny zaczęły obciążać go finansowo, a przetrzymywane Bebiko ma okres ważności do 15 marca. Rodziny wygłodniałych niemowląt rzuciły się do sklepów w kolejki, załadowały szafy i szafeczki domowe i już chciały odetchnąć, a tu "masz babo placek"; "mleko" z jednej paczki podczas gotowania ścina się i zamiast mleka Bebiko jest serek (pewnie też Bebiko), z drugiej po prostu śmierdzi, a reszta też nie nadaje się do karmienia (o ile w ogóle kiedykolwiek nadawało się). Słyszałem nawet o pewnej kobiecie, która kupiła Bebiko w tym miesiącu, nakarmiła nim dziecko i ... nic mu się nie stało.

A tak na marginesie "afery z mlekiem"; ciekaw jestem bardzo ile spraw zawartych w porozumieniach "okrągłego stołu" zostało zrealizowanych? Obawiam się, że niewiele. Komuniści (o przepraszam - teraz socjaldemokraci) mogą tłumaczyć się, że nie zdążyli. A jak mogą tłumaczyć się ci, którzy negocjowali je jako przedstawiciele społeczeństwa, a potem w tej samej roli weszli do rządu i sejmu PRL? Czy czują się zobowiązani wypełniać postanowienia jako przedstawiciele władzy?

Interesuje mnie, jakie obowiązki, jakie prawa zdecydowali się przejąć po swoich poprzednikach. I nie idzie mi tu o sprawy tak śliskie jak układy sił politycznych, czy sprawy płacowe. Chodzi m.in. o sprawę tak podstawową jak prawo człowieka do życia w środowisku czystym i zdrowym. Nie może to być nigdy funkcją aktualnej koniunktry politycznej. Dlatego szokują słowa jednego z bardziej wpływowych działaczy ekologicznych(!): "po co się czepiać "okrągłego mebla"? Nasz rząd i bez tego ma wiele roboty, więc nie przeszkadzajmy. A z resztą porozumienie zawierano w innych  

Co to znaczą inne układy? Jeśli komuniści byli u władzy, to skażona żywność szkodziła, a jeśli są "nasi" to przestała szkodzić? Czy sprawy, których skuteczne i szybkie załatwienie było wtedy dla nas warunkiem koniecznym przeżycia i dalszego, w miarę normalnego funkcjonowania społeczeństwa, po 4 czerwca straciły na znaczeniu i aktualności? Czy przez sam fakt istnienia niekomunistycznego rządu wszelkie trucizny są mniej toksyczne? Czy... - pytania można mnożyć, mnie jednak stokroć bardziej zależy na odpowiedzi; nie w słowach, a w skutecznym działaniu w kierunku spełnienia podpisanych zobowiązań.

Artur Wiśliński

Komuno wróć !!!
(pr)


ZB nr8

Początek strony