"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 1 (79), Styczeń '97


LIST OTWARTY W SPRAWIE GMO
W ZB nr 12(90)/96, s.11 przedstawiłem oświadczenie firmy Alima - Gerber S.A. z Rzeszowa. Poniżej prezentujemy tekst listu, który został wysłany 13.11.96 (w piątek!) do przedstawicieli trzech korporacji międzynarodowych w ramach prowadzonej przez Krakowską Grupę Federacji Zielonych kampanii "Menu na Następne Tysiąclecie". Wspomniane korporacje dominują na światowym rynku produkcji żywności. Ważny jest także fakt, że firmy te wykorzystują soję i kukurydzę - zmodyfikowane rośliny, które w tym roku po raz pierwszy trafiają na rynek europejski po zbiorach w Stanach Zjednoczonych. Dodatkowo zarówno Nestle, jak i Unilever w Niemczech bojkotują zakup amerykańskiej soi (patrz tekst w ZB nr 12(90)/96, s.8). Z rozmowy telefonicznej przeprowadzonej 12.12.96 wynika, że Nestle Toruń Pacific kupuje kukurydzę we Francji.

TEKST LISTU

Szanowni Państwo,
Krakowska Grupa Federacji Zielonych prowadzi działania na rzecz wprowadzenia regulacji prawnych dotyczących genetycznie modyfikowanych organizmów (GMO). Szczególne znaczenie mają przepisy dotyczące stosowania GMO w produkcji żywności. Obecnie obowiązujące w Polsce regulacje prawne umożliwiają już patentowanie GMO wyprodukowanych przez naukowców i korporacje międzynarodowe. Przedstawiciele tych korporacji (np. Monsanto) proponują "sprzedaż po niskich cenach, a nawet nieodpłatne przekazanie rolnikom" zmodyfikowanych sadzonek czy nasion. Jednocześnie w krajach ościennych (np. Niemcy) konsumenci, producenci i dystrybutorzy (m.in. Nestle) bojkotują zmodyfikowaną żywność pochodzącą ze Stanów Zjednoczonych.

W Polsce nie ma przepisów, które umożliwiłyby kontrolę nad szerokim zastosowaniem genetycznie manipulowanej żywności bez dokładnego określenia jej wpływu na ludzkie zdrowie i środowisko. W sytuacji bojkotowania genetycznie modyfikowanej żywności na Zachodzie Europy, Polska może stać się genetycznym śmietniskiem dla odrzuconych produktów. W przeszłości, bez naszej wiedzy byliśmy zatruwani przez toksyczne chemikalia i radioaktywność; teraz niebezpieczeństwo dla konsumentów stanowi zanieczyszczenie genetyczne.

Dodatkowe niebezpieczeństwo stanowi fakt, że brak jest podstaw prawnych do wymagania od producentów znakowania żywności w przypadku zastosowania genetycznie manipulowanych składników. W ten sposób także produkty, do których wytworzenia nie stosuje się GMO, nie są w sposób jednoznaczny oddzielone od produktów transgenicznych. W przypadku rosnącej świadomości polskiego społeczeństwa, dotyczącej potencjalnych zagrożeń związanych z modyfikacją genetyczną żywności, ważne jest, aby także firmy produkujące żywność dostarczyły konsumentom pełną informację o produktach.

Zwracamy się do firmy Nestle Toruń Pacific z prośbą o poparcie działań Federacji Zielonych-Kraków poprzez bojkotowanie genetycznie modyfikowanej soi i kukurydzy pochodzącej ze Stanów Zjednoczonych oraz przedstawienie oficjalnego stanowiska w sprawie inżynierii genetycznej w produkcji żywności, wykorzystywania transgenicznych półproduktów oraz wprowadzenia przepisów jasno regulujących produkcję żywności transgenicznej, jej import i eksport oraz sprzedaż na rynku krajowym, ze szczególnym uwzględnieniem konieczności znakowania żywności genetycznie zmodyfikowanej.

Darek Szwed
Krakowska Grupa Federacji Zielonych

A oto nazwy firm, na których odpowiedź czekamy:

Nestle Polska
Dyrektor ds. Public Relations
p. Agnieszka Wąsak
022/63-02-299
02-2/63-02-574

Unilever Polska
Dyrektor ds. Public Relations
p.p. Małgorzata Turek, Iza Sadowska
0-22/64-03-007
0-22/64-03-015, 48-39-52

Danone
Dyrektor ds. Public Relations
Ian Wilson
0-22/37-92-30
0-22/36-61-76

Nestle Toruń Pacific
0800-55-800 (linia bezpłatna)
0-56/55-38-02

Darek Szwed

PIERWSZA DZIAłKA ZA DARMO

Dr Kaniewski zapewnia, że szefowie Monsanto byliby skłonni nieodpłatnie lub po promocyjnych cenach udostępnić polskim rolnikom produkowane przez firmę rośliny, przede wszystkim uodpornione na choroby i stonkę ziemniaki... W ten sposób moglibyśmy radykalnie zmniejszyć koszty produkcji, poprawić jakość ziemniaków i zdynamizować eksport na rynki Unii Europejskiej. Przeszkodą jest tylko brak unormowań prawnych, które są już zresztą opracowywane. Do chwili przyjęcia przez Polskę prawodawstwa UE mamy więc olbrzymią szansę.

Zatem właśnie o takie regulacje chodzi - umożliwiające rozdanie polskim rolnikom mutantów. I to jak najszybciej.

Janusz Michalak, Superrośliny [w:] "Wprost" z 21.7.96.

Darek Szwed

CO JEST ZŁEGO W GENETYCZNEJ MODYFIKACJI ŻYWNOŚCI1 - NIEKTÓRE ODPOWIEDZI
Poniższy tekst próbuję odnieść do kilku najważniejszych problemów związanych z genetyczną modyfikacją organizmów (GMO). Wybór tych właśnie punktów wynika głównie z pytań, z jakimi spotkałem się w ostatnich tygodniach. Ich omówienie z pewnością nie jest pełne, trochę także świadomie - w ten sposób chciałbym wywołać na łamach ZB dyskusję na temat inżynierii genetycznej, a szerzej - naszego bycia/niebycia na Ziemi.

NASZE PIENIąDZE

Badania naukowe prowadzone są za pieniądze podatników. W przypadku wydania złotówki na badania genetyczne, nie można wydać tej złotówki na inne cele (np. rozwój rolnictwa ekologicznego w Polsce). Polska już teraz ma szansę stać się "ekologicznym gospodarstwem" Europy (niski poziom stosowania środków chemicznych, duża bioróżnorodność, niski poziom zużycia surowców nieodnawialnych/energii, wysoki poziom zatrudnienia). Szansa ta jest zaprzepaszczana z dnia na dzień ze względu na brak odpowiednich regulacji prawnych, środków finansowych itd. Zamiast "inwestować" w ten sprawdzony przez wiele pokoleń system rolniczy, naukowcy/biznes (czytaj: Monsanto, Ciba-Geigy, AgrEvo i inne) "wciskają" nam kolejne pseudorozwiązanie (po "zielonej rewolucji") - GENialną żywność. I to za nasze pieniądze - jestem przekonany, że powinniśmy wiedzieć, na co są wydawane. Na (nie)szczęście coraz więcej badań naukowych (także genetycznych) prowadzonych jest za pieniądze korporacji (czytaj: wyciągnięte mniej lub bardziej uczciwie z kieszeni konsumentów, producentów, lokalnych społeczności itp.). Oznacza to z jednej strony "uwolnienie" naszych pieniędzy na inne cele, z drugiej jednak strony - drastyczne ograniczenie kontroli i wiedzy, jaką ma społeczeństwo o "rozwoju" nauki2.

RYZYKO

Z wprowadzeniem GMO do środowiska wiąże się ryzyko przypadkowego krzyżowania się gatunków zmutowanych z gatunkami naturalnymi, np. w Australii miało miejsce takie skrzyżowanie, w wyniku którego doszło do uodpornienia się chwastu na działanie herbicydu Roundap. Genetyczna modyfikacja może także zwiększyć ryzyko występowania alergii (np. modyfikacja soi przy pomocy genów orzecha brazylijskiego spowodowała, że zmutowana soja także wywoływała alergie). Wreszcie sztuczne (bo zmodyfikowane) organizmy stanowią nieprzewidywalne ryzyko dla naturalnych ekosystemów - wprowadzone do środowiska będą konkurować z organizmami występującymi tam naturalnie. Jednak pełne ryzyko związane z genetyczną modyfikacją żywności jest trudne dzisiaj do określenia. Po pierwsze, nie mamy zatem prawa, bez dostatecznych dowodów bezpieczeństwa, narażać obecnych i przyszłych pokoleń na nieprzewidywalne ryzyko - to zasada ostrożności i ją musimy w przypadku GMO stosować. Po drugie, mamy wiele dowodów na to, że tzw. bezpieczne substancje okazały się po jakimś czasie szkodliwe i siłą rozpędu (czytaj m.in. nacisku producenta) są nadal szeroko wykorzystywane (np. DDT, PCB, freony, tworzywa sztuczne w tym PCW), pomimo że w niektórych krajach zakazano ich stosowania. Czasami zawczasu musimy powiedzieć STOP i powstrzymać się od dalszego "rozwijania" pewnych dziedzin nauki, a przynajmniej nie pozwolić, aby merkantylny pęd biznesu (i jego pieniądze) pchał świat nauki i polityki do podejmowania przedwcześnie zbyt ryzykownych i nieodwracalnych decyzji.

PATENTOWANIE (PRYWATYZACJA) PRZYRODY

Organizmy zmutowane, w przeciwieństwie do występujących naturalnie w przyrodzie, podlegają rygorystycznym przepisom patentowym. Stworzone superrośliny, superzwierzęta są zatem własnością firmy X. W przypadku wyparcia przez super-organizm roślin czy zwierząt naturalnie występujących na danym obszarze może dojść do sytuacji3, w której lokalna społeczność zostanie okradziona z daru bioróżnorodności i będzie zmuszona do kupowania elementów przyrody od korporacji. Jest to krok ku prywatyzacji całej przyrody. Kolejne Genesis. Tym razem w roli Boga wystąpią Monsanto, Ciba-Geigy, AgrEvo i inne korporacje. Patentowanie mutantów może przynieść jeszcze jeden skutek - wzrost cen żywności. Ze względu na ogromne koszty, jakie ponoszą korporacje w prowadzenia badań nad modyfikacją genetyczną organizmów, co znajdzie swoje odbicie w cenach wyprodukowanych przez nich mutantów. Konsument, jak zwykle, zapłaci - chyba, że będzie miał wybór, a to jest nasz postulat.

POLSKA GENETYCZNYM
śMIETNIKIEM?

W Polsce brak regulacji prawnych broniących konsumentów i środowisko przed ewentualnością masowego stosowania genetycznie. Natomiast wprowadzono przepisy umożliwiające patentowanie. Nad przepisami takimi pracuje Zespół ds. Organizmów Transgenicznych przy Ministerstwie Rolnictwa. Zespół ten tworzą naukowcy, którzy zajmują się inżynierią genetyczną. O żadnej konsultacji społecznej nie ma mowy.

Ewentualne przepisy dotyczące GMO powinny zawierać:

Dodatkowo Federacja Zielonych-Kraków proponuje dwa zapisy:
  1. Moratorium na uwalnianie GMO do środowiska, dopóki nie zostaną dokładnie zbadane/dowiedzione wpływy na zdrowie i środowisko (np. Austria jest w trakcie procesu wprowadzenia 2-letniego moratorium na wszystkie uwolnienia).

  2. Zakaz importu wszelkiej genetycznie zmodyfikowanej żywności (przynajmniej do czasu wprowadzenia przepisów na temat konieczności jej znakowania oraz/lub wykazania nieszkodliwości dla zdrowia - tzn. że nie powoduje alergii, nie nastąpi transfer genów do organizmów konsumentów itp.).


Więcej szczegółów na temat genetycznej modyfikacji żywności możecie znaleźć w sprzedawanej przez ZB publikacji Bawiąc się w Pana Boga autorstwa Izy Kruszewskiej.

Darek Szwed
KGFZ
"Menu na Następne Tysiaclecie"

1) W Stanach genetycznie modyfikowaną żywność nazywa się "Frankenfood" - od "Frankensteina" i "żywności" (z ang. "food").

2) Symptomatyczny jest fakt, że coraz częściej w kontraktach podpisywanych przez instytuty naukowe z biznesem na wykonanie konkretnych badań, zawiera się klauzulę o zakazie publikacji wyników, co wiąże się z ochroną praw własności, ale może być doskonale wykorzystane do manipulacji informacją.

3) Z podobną, z punktu widzenia efektów, sytaucją mieliśmy wielokrotnie do czynienia w przeszłości w przypadku przenoszenia gatunków naturalnych na obszary, na których naturalnie nie występowały.




Rozwija się nowy, wielki biznes, w którym coraz trudniej odróżnić dobre intencje badaczy od interesów największych koncernów przemysłowych. Do 2000 r. korporacje zajmujące się inżynierią genetyczną chcą zwiększyć swe roczne obroty z ponad 10 do 160 mld USD... Ale powodów do niepokoju nie brak.

Wiadomo, że bakterie potrafią przekazywać sobie nawzajem nowe umiejętności, np. odporność na działanie antybiotyków, co stało się zmora współczesnej medycyny. Zastosowanie takich zmienionych genetycznie mikroorganizmów mogłoby spowodować wybuch epidemii, z jakimi lekarze od dawna już nie mieli do czynienia. Ludzki organizm może zostać wystawiony na działanie nowych substancji, z jakimi nigdy się nie zetknął. Jeszcze bardziej mogą wzrosnąć zachorowania na alergie, na które cierpi już prawie co trzecia osoba w krajach uprzemysłowionych

Darek Szwed

Zbigniew Wojtasiński, Biotechnologia na stole [w:] "Rzeczpospolita" z 23.9.96, dział: "Nauka i Technika".

BT I GENETYCZNE MUTACJE
Oto garść moich bezsennych przemyśleń na temat organizmów zmodyfikowanych genetycznie. Temat ciekawy, więc jako genetyk molekularny z zawodu postanowiłem dorzucić swoje trzy grosze.

Od tysięcy lat ludzie genetycznie modyfikowali hodowane przez siebie rośliny i zwierzęta. Był to proces żmudny i długotrwały, w którym wybierano osobniki posiadające pożądane cechy, krzyżowano je ze sobą - z ich potomstwa do dalszej hodowli zatrzymywano znowu najbardziej pożądane osobniki, resztę niszczono. W ten sposób powstały obecnie uprawiane odmiany zbóż, ziemniaków, pomidorów, truskawek, rasy krów, koni, psów, kotów i wiele, wiele innych. Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że już sto lat temu w Europie podstawowym źródłem żywności były organizmy zmienione genetycznie. Już wtedy zboża nie przypominały swoich dzikich przodków (traw), krowy niewiele miały wspólnego z turami, a w dodatku wiele roślin i zwierząt było sprowadzonych z innych kontynentów (ziemniaki, pomidory, indyki i inne). Czyli modyfikacje genetyczne nie są niczym nowym.

Nowością jest tylko technologia - molekularne metody manipulacji genetycznych mogą pozwolić na dużo szybsze i efektywniejsze uzyskanie organizmów o pożądanych cechach. Mogą, ale nie muszą - nikt jeszcze ich nie wypróbował na taką skalę. To właśnie ta odmienność metody wywołuje wielkie społeczne obawy, bo same manipulacje genetyczne są równie stare jak pisana historia ludzkości (już starożytni Chińczycy i Sumerowie się tym zajmowali).

Rząd federalny Australii powołał komitet doradczy w tej sprawie - GMAC (Genetic Manipulation Advisory Committee - Komitet Doradczy ds. Manipulacji Genetycznych). Dostarcza on informacji nie tylko rządowi, ale też publikuje co dwa miesiące raport ze swojej działalności. Podaje tam, jakie prace są prowadzone, jakie wpłynęły prośby o aprobatę działań (eksperymentów lub upraw), jakie decyzje wydano. Można tam uzyskać też takie dane, jak uzasadnienia merytoryczne, opinie ekspertów itp. Może by tak i u nas? Głową Komitetu jest bardzo sympatyczna starsza pani Nancy Millis, od niej wiele się dowiedziałem na temat sytuacji i obowiązujących uregulowań w Australii.

Czy jest się czego bać? Możliwe że tak, chociaż rzeczywiste zagrożenia wydają się mniejsze, niż poziom powszechnej paniki zdawałby się na to wskazywać. Faktem jest, że bardzo wielu ludzi mieszka na tej planecie i ich liczba rośnie w zastraszającym tempie. Aby ich nakarmić, potrzeba wytwarzać coraz więcej żywności. Alternatywą byłoby - oczywiście - powstrzymanie eksplozji demograficznej, ale to już nie moja działka. A więc, skoro trzeba coraz więcej żywności, no to trzeba ją coraz wydajniej produkować. Chodzi tu nie tylko o zwiększenie plonów, ale też o ochronę przed szkodnikami, którymi są głównie niektóre gatunki owadów. Gdyby zrezygnować ze zwalczania szkodników, to ich liczba wzrosłaby bardzo szybko na tyle, że zjadłyby rośliny uprawne jeszcze przed żniwami i doszłoby do klęsk głodu. Żaden komitet etyczny nie wyraziłby zgody na eksperyment, który mógłby potwierdzić lub obalić powyższą tezę, więc musi ona pozostać w sferze domysłów.

Teraz do konkretów. Biologiczne metody zwalczania szkodników obecnie stanowią zaledwie ok.1% światowego rynku pestycydów. 99% rolników nadal woli stosować środki chemiczne, które są na pewno obosieczne (szkodliwe nie tylko dla szkodników, przeciw którym są wymierzone, ale też dla wielu innych, nierzadko ginących gatunków), toksyczne i ogólnie złe dla środowiska, ale mają kilka "zalet": są skuteczne, tańsze, łatwiejsze w użyciu i jakoś mniej przerażają ekologów niż środki biologiczne. Z tych ostatnich ponad 3/4 jest opartych na bakterii Bacillus thuringiensis (Bt), którą zaczęto stosować już w l. 30. Nie chcę tu nikogo zanudzać opisem cyklu życiowego Bt, więc podam tylko kilka szczegółów. Bt jest to naturalnie występująca w przyrodzie bakteria glebowa, wytwarzająca toksyny zabójcze dla różnych gatunków owadów i nie tylko. Istnieją setki szczepów Bt, każdy z innym arsenałem toksyn, każdy działa inaczej na rożne gatunki owadów. Do zwalczania szkodników stosuje się zarówno żywe bakterie, jak też oczyszczone toksyny. Sama Bt jako naturalnie występujący organizm nie jest więc GMO, jedyny przykład jej zastosowania do celów GMO to wprowadzanie genów na toksyny Bt do roślin tak, aby stały się one odporne na szkodniki. Co przychodzi z wątpliwym sukcesem: niedawno okazało się, że zmodyfikowana w ten sposób bawełna nie jest trująca dla jednego ze swoich szkodników i straty w USA mogą być ogromne. Sam pomysł takich modyfikacji raczej mi się podoba; jeżeli zadziała, to nie będzie trzeba stosować chemikaliów - skażenie środowiska bardzo spadnie. Oczywiście, firmy chemiczne stracą wielkie pieniądze, więc nie dziwota, że nie podobają im się plany upowszechnienia uprawy transgenicznych roślin.

Wprowadzanie do roślin oporności na herbicydy (chemiczne środki zwalczania chwastów) podoba mi się dużo mniej. Stosowanie ich wygląda następująco: opylić pole herbicydem - chwasty zginą, uodpornione uprawy przeżyją. Po pierwsze, zakłada się tutaj stosowanie herbicydów na polu, a tego właśnie chciałbym uniknąć; po drugie, tak uodporniona roślina może stać się bardzo niebezpiecznym chwastem, nad którym niełatwo będzie zapanować, gdyż będzie on odporny na herbicydy. To samo ryzyko (uodporniona roślina - groźny chwast w przyszłości) istnieje też w poprzednim przypadku (Bt). Warto by więc pomyśleć o dodatkowych "bezpiecznikach" tj. genach wprowadzających wrażliwość na jakąś nieszkodliwą substancję, aby w razie czego łatwo było zapanować nad GMO.

Osobiście uważam, że nowoczesne metody genetyczne niosą spore nadzieje na ratowanie środowiska, ale jest z tym związane pewne ryzyko, więc trzeba podejść do sprawy w sposób ostrożny i odpowiedzialny.

A co do znakowania genetycznie zmodyfikowanej żywności, to, oczywiście, jestem "za"! Spośród przykładów podanych przez Nancy najbardziej mnie rozbawili wegetarianie z Malezji. Otóż wprowadzono do pomidorów jakiś gen zwierzęcy (niestety, nie pamiętam, jaki i po co). Wegetarianie bardzo się na to oburzyli - oni są stuprocentowymi wegetarianami i nie chcą jeść rośliny ze zwierzęcym genem. Tymczasem taka roślina nadal jest rośliną, a wegetarianie i tak jędzą zwierzęce geny w mleku i jego przetworach. Ale śmiechy na bok - nikogo nie wolno zmuszać do jedzenia czegoś, co mu się z dowolnych przyczyn nie podoba. Problem rozwiązano właśnie poprzez znakowanie: pomidory ze zwierzęcym genem i wszystkie przetwory z nich robione będą oznakowane (odpowiedni minister wydał takie zarządzenie) i wegetarianie nie będą musieli ich jeść.

Tomek Wilanowski
Członek korespondencyjny Nowojorskiej Akademii Nauk
Australijski Uniwersytet Narodowy
Canberra, Australia


<<<< Spis treści MANIPULACJE GENETYCZNE