"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 5 (95), Maj '97


O ISTOCIE ROZWOJU

Rozwój człowieka traktować należy jako pasmo płynnych zmian, najczęściej o charakterze skokowym. Niektóre etapy nachodzą na siebie, pokrywają się czy współwystępują - rozwój emocjonalny, nauka języka czy chodzenia, kształtowanie osobowości. Żaden nie zaczyna się nagle i nie pozostaje bez wpływu na pozostałe.

Czasem zapowiedzią wychodzenia ząbków jest ogólny niepokój czy pobudzenie emocjonalne, choć jest nim również ślinienie się. Gdy dziecko choruje, ma zwykle gorączkę, coś je boli, płacze ale również jest niespokojne. O czymkolwiek mówimy, co w rozwoju dziecka ma miejsce, wiąże się to w jakiś sposób z jego kształtującą się osobowością.

Dla zdrowego rozwoju ważne jest przejście z sukcesem pewnych jego etapów (przeczytaj też O ekologii i rodzinie w ZB nr 4(94)/97, s.28). W dużym uproszczeniu można powiedzieć, iż od poczęcia aż do ok. 4-5 miesiąca życia dziecko odczuwa, że ono i matka to ta sama osoba. Już w 3 miesiącu życia zaczyna doświadczać granic między sobą a kimś innym, jednak bliski związek, w jakim pozostaje z matką, jest na tym etapie bardzo ważny, daje podstawy poczucia bezpieczeństwa, akceptacji i bezwarunkowej miłości, co zaważy na tym, czy dziecko będzie umiało zaufać innym. Ok. 8 miesiąca już zaczyna rozumieć, iż ono i matka to dwie odrębne osoby i dlatego tak ciężko znosi nawet krótkotrwałe rozstania, zaczyna też wtedy odczuwać lęk. Trochę wcześniej rozpoczyna poznawanie otaczającego świata - pierwsze eksperymenty i manipulacje na przedmiotach. Dziecko, któremu pozwoli się na ciekawość i poznawanie tego, co je interesuje, rozwinie zdolności twórcze, spontaniczność i wrażliwość. Takie dziecko potrafi lepiej i szybciej rozeznać się we własnych uczuciach, poznawać granice swoje i innych ludzi. Mimo iż doświadcza istnienia tego, co "nie jest nim", wciąż jednak towarzyszy mu przeświadczenie o własnej omnipotencji, stawianie siebie w centrum wszechświata. Ta optyka zaczyna zmieniać się dopiero ok. 2-3 roku życia i czasami ma postać poważnego buntu, protestów, walki. Dla tych zmian ważne jest także to, co się dzieje wcześniej - zdobycie umiejętność chodzenia (daje możliwość szerszego poznawania świata), opanowanie mowy (umożliwia porozumiewanie się, ale i pomaga uporządkować rzeczywistość, operować symbolami i nazywać, wyrażać to, co dzieje się we wnętrzu). Dla tego etapu "pozbawiania złudzeń" ważne jest nauczenie się samokontroli i samodzielności - nie myślcie, iż nie ma znaczenia to, kiedy i jak dziecko nauczy się sikać i robić kupę nie tylko w pieluchę. Te małe osiągnięcia są milowymi krokami w rozwoju.

To wszystko nie jest łatwe dla dziecka, lecz konieczne dla jego dalszego autonomicznego wzrastania, a my naprawdę możemy mu pomóc, nie robiąc za niego wszystkiego - od obcierania nosa począwszy do wiązania sznurowadeł czy w przyszłości - odrabiania lekcji. Nie biorąc także odpowiedzialności za jego czyny w życiu dorosłym - wybór szkoły, studiów, decyzję o małżeństwie itp.

Dziecko, poznając świat, dowiaduje się, że są i inne osoby, które niekoniecznie zgadzają się z nim, mają swoje potrzeby i zaczynają stawiać wymagania. Nie rozumiejąc tego - może wiedzieć co, kto i jak, ale trudno mu pojąć dlaczego - nie chce takiej wersji zaakceptować - wciąż tkwi w nim złudzenie, "przecież ja jestem słońcem" (rodzice mówią czasem o trudnościach z dzieckiem, buncie, jego ciągłym powtarzaniu "nie"). Dla nabrania właściwej optyki potrzebne są mu w tym okresie jakieś pewniki, ograniczenia i reguły, które pozwolą poznać i zrozumieć to, co się wokół dzieje, a także wymagania, którym spróbuje sprostać (przeczytaj O potrzebie stawiania wymagań w następnych ZB).

To bardzo ważny czas dla pomocy rodziców. Dziecko wiedząc, że jest kochane nie boi się zaufać - tak jak wcześniej, gdy oczekiwało pokarmu i bliskości i otrzymywało je - i podda się kontroli pewnych, racjonalnych oczekiwań. W rozwoju bowiem, oprócz prawdziwej miłość, potrzebne jest minimum wymagań, konsekwencja i rozsądek obydwojga (!) rodziców oraz dostosowanie własnych wymagań do wieku i możliwości dziecka. Niech to będzie na początku obowiązek składania własnych zabawek, nauczenie mówienia "dziękuję", "proszę", "dzień dobry" i "do widzenia" czy przyzwyczajenie do mycia rąk przed posiłkiem. Nie musimy czekać aż dziecko dorośnie i zrozumie, co to znaczy zło, dobro, smutek czy gniew, tak jak bez potrzeby rozumienia znaczeń obdarzaliśmy je pokarmem czy miłością, mówiliśmy: "nie baw się ogniem", "nie przebiegaj przez ulicę na czerwonym świetle".

Mamy jeszcze jeden obowiązek jako pierwsi nauczyciele - nigdy nie pozostawiajmy pytań dziecka bez odpowiedzi, nawet gdy nie potrafimy jej udzielić, możemy się do tego przyznać, bądźmy sami dookreśleni w swoich zasadach i prawdach, a nie "nijacy". Niech więc to, co świadome i dobre, stanie się w życiu automatyczne, a nie odwrotnie!

Aneta Sendra-Wójcik
rys. Marek Cichomski


"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 5 (95), Maj '97