"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 5 (95), Maj '97


WĘDRUJĄCY MASZT (CD.)

Pod takim tytułem w ZB nr 3(93)/97, s.1 ukazało się wołanie o pomoc w przeciwdziałaniu budowie masztu radiowego i I pr. Polskiego Radia w Ruskim Brodzie (radomskie).

Wiadomo z mediów, że:

  1. w październiku'96 NSA w Łodzi uchylił decyzję wojewody płockiego, zezwalającą na budowę masztu dla mocy 75 kW k. Gąbina,
  2. w listopadzie'96 decydenci - reprezentanci Ministerstwa Łączności, Telekomunikacji Polskiej S.A., Ministerstwa Ochrony Środowiska, Polskiego Radia i wojewody płockiego - ustalili podjęcie od nowa starań o budowę masztu k. Gąbina,
  3. inwestor rozważał możliwość budowy masztu (przeniesienie radiostacji):

Hałdy odpadły. Poważniej potraktowano lokalizację masztu k. Solca Kujawskiego i w Przysuchej. Czy z tego wynikałoby, że Gąbin nie wchodzi w rachubę? Dlaczego nagle szuka się nowej lokalizacji? To pytanie trzeba postawić decydentom. Dla niezorientowanych w sprawie masztu manewr lokalizacyjny jest zdumiewający, bo przecież k. Gąbina Telekomunikacja Polska S.A. ma obiekt 65 ha z zabudowaniami i gotową do pracy instalacją - wszystko o wartości ok. 60 mln zł - tylko brak masztu antenowego do pełnego uruchomienia radiostacji. Ponadto jest ustawa o Radiofonicznym Ośrodku Nadawczym (RON) w Konstantynowie z 14.12.94, w której art. 8 pkt 2 dozwala na nieograniczone przebywanie ludności w tzw. II strefie ochronnej. Przepisem tym zniesiono podstawę prawną z r. 1980 do przesiedleń z tej strefy. Dlaczego więc szuka się nowej lokalizacji? Odpowiedź może być taka:

  1. Jest to tylko gra dla uśpienia czujności ludności spod Gąbina.
  2. Dopatrzono się przeszkody nie do przebycia.

Historia pokazała, że inwestor grał już w ciuciubabkę (raczej się zgrywał z tej ludności), określając moc radiostacji na 75 kW. Gra ta zakończyła się w NSA w Łodzi i jest mało prawdopodobne, aby podejmowano jej nową rundę. Zatem istnieje jakiś twardy argument. Ludność k. Gąbina mówiła o zagrożeniu zdrowia i tylko to może być argumentem przeszkadzającym w lokalizacji masztu w tym rejonie. Obecnie, gdy zapomniano o mocy 75 kW i mówi się otwarcie o 2 tys. kW, inwestor musiałby przedstawić nową ocenę oddziaływania na środowisko. W poprzedniej ocenie oparto się na wnioskach z badań ludności k. Gąbina (1993 r.). Jak wiadomo, wnioski te zostały podważone przez wielu profesjonalistów, bowiem wyniki badań zestawione w raporcie świadczą o zwiększonej zachorowalności. Raport z badań, który miał udowodnić nieszkodliwość radiostacji, wskazuje na jej szkodliwość. Nie mówimy tu o udowodnionej szkodliwości, lecz o wykazanej zwiększonej istotnie zachorowalności (wg badań - w promieniu 15 km od masztu). Jeśli nie radiostacja, to co jest tego przyczyną?

NSA w Łodzi zarzucił wojewodzie płockiemu m.in. to, że nie uwzględnił zastrzeżeń ludności. Każda lokalna społeczność, której inwestor chce zafundować maszt, może się bronić wynikami badań lekarskich ludności spod Gąbina. Są to badania wiarygodne, nadzorowane przez Ministerstwo Zdrowia, a recenzje podważające wnioski o nieszkodliwości są opracowane przez autorytety naukowe. Każda nowa ocena oddziaływania radiostacji na środowisko musi brać pod uwagę wyniki badać spod Gąbina. Przy rzetelnym potraktowaniu tych wyników ocena ta nie będzie pozytywna dla inwestora. Zatem masztu nie będzie. W przypadku nierzetelnego podejścia ludność może zgłosić zastrzeżenia. Istniejące przesłanki szkodliwości muszą być w pełni wyjaśnione. To inwestor musi udowodnić nieszkodliwość inwestycji dla środowiska i ludzi.

Tyle słów wsparcia dla ludności z Przysuchej. Dodajmy o ekonomicznych aspektach tej budowy. Koszt inwestycji oceniono na ok. 19 mln zł, czyli ok. 40% planowanego kosztu. Zakupiono część elementów budowy ogromnych rozmiarów, które wymagają dużych kosztów przechowania i konserwacji. Podpisano kontrakty z wykonawcami (wg "GW na Mazowszu" z 20.11.96). Ogromne pieniądze poszły w błoto. Jak można podpisywać kontrakty wykonawcze i kupować elementy budowlane, gdy nie są załatwione prawne podstawy budowy i w sytuacji ostrego sprzeciwu lokalnej społeczności, który jak pokazała praktyka - spowodował zastopowanie budowy? Czy znajdzie się odpowiedzialny za te straty? Pieniądze Telekomunikacji Polskiej S.A. pochodzą z opłat całego społeczeństwa. Mamy prawo żądać ich gospodarnego spożytkowania.

Dla czytelników przekonanych o konieczności budowy masztu dodam, że już są stosowane nawet w Polsce techniki przesyłu informacji nie wymagające dyfuzji energii elektromagnetycznej do środowiska.

Marian Kłoszewski
Grzybów 44
09-533 Słubice k. Gostynina

NAJKRÓCEJ O ELEKTROSKAŻENIU śRODOWISKA

Występuje od ok. 100 lat, gdy zaczęto wprowadzać energię elektryczną. Burzliwy przyrost - od ok. 50 lat.

Pochodzi od urządzeń i instalacji elektrycznych i elektronicznych: linii przesyłowych, transformatorów, stacji rozdzielczych i zasilających, urządzeń domowych: pralek, lodówek, odbiorników TV i radiowych, suszarek do włosów, kuchenek mikrofalowych, elektrycznych instalacji samochodowych, od anten nadawczych - radiowych i telewizyjnych, telefonów komórkowych, komputerów i in. Ma bardzo szeroki zakres częstotliwości: od fal milimetrowych do kilometrowych, stąd różnorodność oddziaływań biologicznych. Ze wszystkich skażeń środowiska jest najbardziej rozprzestrzenione na Ziemi, przenika przez wszystkie przeszkody, przez mury i in. Wnika do organizmu człowieka i powoduje oddziaływania biologiczne. Początek procesu chorobowego zależy od intensywności promieniowania i czasu. Tych warunków nauka nie jest jeszcze w stanie określić. Dla każdego człowieka będą one inne. Można mówi o ryzyku chorobowym, które z każdym dniem naszego życia staje się większe. Elektroskażenie nie jest jedyną przyczyną chorób. Na pewno występuje w synergizmie z innymi skażeniami i uwarunkowaniami życiowymi człowieka. Poza szkodliwym wpływem na człowieka w badaniach stwierdzono ujemny wpływ na zwierzęta (zmiany w układzie hormonalnym) i na rośliny (podniesienie częstotliwości mutacji somatycznych).

Ze wszystkich skażeń elektroskażenie jest na Ziemi największe, bo przekracza średnio setki, a nawet tysiące razy intensywność promieniowania naturalnego. W pobliżu źródeł promieniowania, np. anten nadawczych, natężenia są miliony razy większe od naturalnych. Elektroskażenie jest najbardziej zdradliwe, ponieważ jego obecność jest nieodczuwalna zmysłami, a działanie bardzo powolne. Skutki mogą występować dopiero po latach (np. jak k. Gąbina). Świadomość społeczna dotycząca elektroskażeń jest prawie zerowa. Dotyczy to również ruchu ekologicznego. Orientują się tylko profesjonaliści i niewielka część działaczy. Zjawiska elektromagnetyczne w technice, a tym bardziej w organizmach są bardzo złożone. Wymagają one szerokiej wiedzy interdyscyplinarnej. Wiedza o szkodliwości elektroskażeń jest tłumiona, a nawet negowana. Ma w tym interes przemysł elektroniczny, banki i wojsko oraz posiadacze stacji radiowych i telewizyjnych. Istniejące normy (we wszystkich krajach uprzemysłowionych) są pozorem prawnej ochrony przed promieniowaniem elektromagnetycznym. Uwzględniają jedynie powstanie tzw. efektu termicznego w organizmie. Ustalone 40 lat temu wielkości norm są w zasadzie nie zmienione pomimo ogromnego postępu wiedzy o skutkach tych oddziaływań. Są one dopasowane do potrzeb inwestycyjnych właścicieli źródeł promieniowania. Zmiana norm uwzględniająca ryzyko schorzeń pociągnęłaby za sobą ogromne wydatki na odszkodowania chorobowe, na wykup terenów wokół źródeł, na różne formy zabezpieczeń ludności.

Od kilku lat w Polsce burzliwie rośnie zastosowanie elektroniki, w tym liczba stacji radiowych i TV oraz telefonów komórkowych. Inwestorzy nie tylko nie informują społeczeństwa o szkodliwych skutkach pól elektromagnetycznych, ale działają bez wiedzy i zgody ludności, często w sposób podstępny. Szczególnego nadużycia dopuszczono się w sprawie odbudowy masztu k. Gąbina. Tu wyszło szalbierstwo instytucji powołanych do ochrony interesów ludności, jak: Ministerstwo Zdrowia i Ministerstwo Ochrony Środowiska, ponadto fałszywość opinii urzędowo kreowanych ekspertów. Tylko dzięki aktywnej postawie zainteresowanej ludności i wykazaniu dowodów bezprawnego działania inwestora udało się wstrzymać inwestycję. Dziesiątki tysięcy prac naukowych donoszą o szkodliwym działaniu elektroskażeń, w tym na płód ludzki. Rośnie współczynnik wad wrodzonych. Wzrasta zachorowalność społeczeństw wszystkich krajów wysoko uprzemysłowionych (pomimo polepszających się warunków życia i opieki medycznej), rosną patologie społeczne, zmniejsza się odporność organizmów. Powszechność chorób wiąże się przyczynowo z elektroskażeniami (prof. R. Becker). Eliminacja elektroskażeń nie grozi zejściem do buszu (jak głoszą dysponenci źródeł promieniowania). Osiągnięcia naukowo-techniczne pozwalają na wprowadzenie zabezpieczeń i nowych technik przesyłu informacji (np. satelita, radiolotnia, kabel światłowodowy, kody cyfrowe). Ale doraźnie powiększa koszty i zmniejsza zyski. Ze względu na elektroskażenie nie istnieją na Ziemi żadne rezerwaty przyrody. Tzw. czystość środowiska bez eliminacji elektroskażeń - to tylko złudzenie optyczne. Środowisko naturalne - to nie tylko sprawa chemii.

Nie niszczmy i nie zmieniajmy globalnie tego, co stworzył sam Bóg!

Z okazji Dnia Ziemi '97

Marian Kłoszewski
Grzybów 44
09-533 Słubice k. Gostynina

PIROTECHNIKA I EKOLOGIA

Z masowym użyciem przy różnych okazjach, np. w czasie nocy sylwestrowej, materiałów piroechnicznych: petard, rac i ogni sztucznych dających wspaniałe efekty wizualno-dźwiękowe, związanych jest szereg efektów niepożądanych, jak: urazy termiczne i mechaniczne oraz skażenie środowiska. Z raportu opracowanego przez Laboratorium Przemysłowych Materiałów Wybuchowych Politechniki Śląskiej w Gliwicach kierowanego przez dra inż. Andrzeja Wojewódkę wynika, że w pirotechnicznych środkach wybuchowych zawarte są metale ciężkie niezwykle szkodliwe dla zdrowia. Są to głównie pierwiastki: strot i bar, odkładające się w ustroju na stałe, bez możliwości detoksykacji, wywołujące choroby wątroby, nerek i kości. Gliwiccy naukowcy przeprowadzili badania toksykologiczne podczas nocy sylwestrowej na przełomie lat 1995/96 na Rynku Starego Miasta we Wrocławiu, gdzie bawiło się ok. 70 tys. osób, gdyby dostały się bezpośrednio do ustroju. Wszystkie jednak w rzeczywistości skaziły przewlekle środowisko życia wrocławian. Dr Wojewódka postuluje, aby wyeliminować z petard i rac stront i bar na rzecz innych, nietoksycznych wapniowców: berylu, magnezu i wapnia. Odpowiednie przepisy zabraniają jedynie sprzedaży materiałów pirotechnicznych poniżej 18 roku życia, zaś w przypadku ewidentnych zakłóceń nimi porządku publicznego - zagrażają karami z art. 51 Kodeksu wykroczeń, a w poważniejszych (uszkodzenia ciała lub zniszczenia materiału o wartości powyżej 250 zł) - z Kodeksu karnego. A zatem poddaję pod rozwagę: dbajmy o rozrywkę, ale nie kosztem własnego bezpieczeństwa i zdrowia!

Andrzej Kopliński

˘ Przy okazji przypominam teksty: Joanna Matusiak, Park Jurajski i fajerwerki, czyli chwilowe zwycięstwo ekonomii nad ekologią [w:] ZB nr 2(92)/97, s.4; Andrzej Kopliński, Refleksje z Jury Krakowsko-Częstochowskiej [w:] ZB nr 1(91)/97, s.30.


"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 5 (95), Maj '97