< <  |  STRONA GŁÓWNA  |  SPIS TREŚCI  |  > >

Wojownicy tęczy. Historia Greenpeace'u

PROJEKT AHAB

W połowie lat siedemdziesiątych osobą, która pchnęła znany głównie ze swoich antynuklearnych akcji Greenpeace, na nowe szlaki był Paul Spong. Paul, po utracie pracy w akwarium w Vancouver (gdzie domagał się, aby orki, którymi się zajmował, zostały wypuszczone na wolność) rozpoczął projekt AHAB, mający kojarzyć się z Greenpeacem przez długie lata. To właśnie ludzie związani z projektem mieli się stać nowym "Zielonym Pokojem".

W 1973 roku Spong rozpoczął podróż po największych miastach Kanady i Stanów zbierając fundusze na planowaną wyprawę do Japonii jako kraju o długiej i krwawej historii wielorybnictwa. Właśnie ochrona wielorybów miała stanowić cel projektu AHAB. Paul pokazując slajdy z życia tych wielkich ssaków, puszczając nagrania ich głosów i dając wykłady na ich temat zgromadził wokół siebie grupkę zapaleńców, którzy, jak opisuje to jeden z uczestników, stanowili "malowniczą mieszaninę hippisów, poetów, psychologów, gospodyń domowych, miłośników księgi I Ching, tancerzy, wegetarian, programistów komputerowych i przyjaciół zwierząt". Przedziwnym trafem znaleźli się wśród nich także specjalista od silników dieslowskich i kilku "ludzi morza". W 1974 roku wraz z powolnym zamieraniem aktywności pierwszego "antynuklearnego" Greenpeace'u (który zresztą pomimo prób Sponga nie chciał zająć się ochroną wielorybów), ludzie ci stali się nowym Greenpeacem. W rok później wynajęli pierwsze prawdziwe biuro, na które składały się trzy małe pokoiki, i rozpoczęli akcję zbierania pieniędzy już nie na wyprawę do Japonii, ale w samo centrum walki, na spotkanie z wielorybnikami.

Organizując koncerty i aukcje zaprzyjaźnionych malarzy, sprzedając nalepki, koszulki, plakaty a na koniec nawet kawałek ziemi, podarowany im przez pewnego samozwańczego "szamana Zen", uzbierali wystarczająco dużo pieniędzy, aby zacząć przygotowania do wyprawy. W akcji znalazły się znowu "Phyllis Cormack" (statek wsławiony rejsem pierwszego Greenpeace'u na Amchitkę w celu przerwania prób nuklearnych) oraz znana już na całym świecie "Vega". W składzie ich załóg znaleźli się m.in. Walrus Oakenbough i Paul Watson - dwaj "adoptowani" członkowie plemienia Siuksów. O samej wyprawie wiele mówi fakt, iż jednym z jej celów było nawiązanie kontaktu emocjonalnego z wielorybami. W skład załóg weszło kilku muzyków, mających zamiar skomunikować się z waleniami za pomocą dźwięków. Pierwsze próby, rozpoczęte tuż po wyruszeniu, z wykorzystaniem rocka symfonicznego okazały się jednak całkowitą klapą. Dopiero V Symfonia Beethovena spowodowała entuzjastyczną reakcję jednego ze stad kaszalotów. Skłoniło to uczestników wyprawy do przyjęcia założenia, iż wieloryby są bez wątpienia miłośnikami muzyki klasycznej.

Klucząc i śląc fałszywe meldunki o swojej pozycji "Phyllis" i "Vega" zbliżały się niepostrzeżenie do miejsca polowań na wieloryby. 23 czerwca załoga "Phyllis" przechwyciła wiadomość od operującego w pobliżu radzieckiego wielorybniczego statku-przetwórni "Dalnyj Wostok". W ciągu kilku dni "Dalnyj Wostok" znalazł się w zasięgu wzroku. Podobnie jak cielsko martwego kaszalota, którego krew zabarwiła wodę na wiele metrów dookoła. Wieloryb był zbyt młody, aby można było na niego polować. "Dalnyj Wostok" dopuścił się kłusownictwa. Zdesperowana załoga "Phyllis" postanowiła zacząć działać. Zdumieni wielorybnicy mogli posłuchać antywielorybniczych songów i pieśni miłosnych humbaków puszczanych przez głośniki zainstalowane na "Phyllis". Ich zdumienie jeszcze wzrosło, gdy zobaczyli pontony wypełnione ludźmi zagradzającymi drogę do wielorybów. Zaskoczenie nie trwało długo. Odezwały się działka harpunnicze. Jeden z harpunów przeleciał w odległości 1,5 metra od głów dwóch "greenpeace'owców", po czym rozerwał się w ciele pływającego w pobliżu wieloryba. Jego życia nie można było już uratować. Natomiast zrobione przy okazji zdjęcia w ciągu kilku dni obiegły świat. W tym momencie Projekt AHAB już stał się sukcesem. W kilkanaście lat później miało to zaowocować całkowitym zakazem przemysłowych połowów wielorybów.

foto
Greenpeace stara się zdążyć
przed wielorybnikami.

Dzięki swojej taktyce "zasłaniania" wielorybów własnymi ciałami, załogom "Phyllis" i "Vegi" udało się uratować osiem kaszalotów. W San Francisco dokąd zawinęli, przyjęto ich jak bohaterów. Kilka następnych lat było czasem oszałamiającego wzrostu liczby grup ekologów i ekodziwaków, którzy za punkt honoru poczytywali sobie przyjęcie nazwy "Greenpeace". Stopniowo jednak zaczęła się krystalizować struktura organizacji. Ludzie zatrudnieni w głównym biurze w Vancouver po stwierdzeniu, iż ich bilans zamyka się 40 000 dolarów długu zrozumieli, że sam entuzjazm nie wystarczy do utrzymania Greenpeace'u. Wynajęto doradcę finansowego, księgowego, otwarto sklep "firmowy", zaczęto wydawać własne pismo, skomputeryzowano biuro.

W 1976 roku "Greenpeace" był gotowy do swojej drugiej wyprawy przeciwko wielorybnikom. Tym razem dysponował 47 metrowym, wycofanym ze służby stawiaczem min, który mógł pomieścić 36 osób załogi. Prezydent Greenpeace'u - Robert Hunter - ostrzegał: "Jeżeli Japonia i Związek Radziecki mają zamiar kontynuować połowy wielorybów, będą to musiały robić po naszych trupach".

foto
Rok 1996, walka z wielorybnikami jeszcze się nie zakończyła.

Wieloryby są potomkami ssaków lądowych, które przystosowały się do wodnego trybu życia. Przystosowały się tak dobrze jak niewiele innych stworzeń. Potrafią nurkować i wynurzać się z olbrzymich głębokości bez objawów choroby ciśnieniowej. Pływają z prędkością 65 km na godzinę, a pojemność ich płuc może dochodzić do 3000 litrów. Płetwal błękitny osiągający ponad 30 m i 130 ton wagi należy do najpotężniejszych stworzeń, jakie kiedykolwiek żyły na ziemi. Sam jego język posiada ciężar odpowiadający wadze dwóch koni. foto

Niewiele ustępujący płetwalowi kaszalot (18 m długości i 40 ton wagi) jest z kolei pogromcą wielkich głębinowych głowonogów, z którymi stacza zażarte boje w otchłaniach morskich, do których nigdy nie dochodzi światło. Pieśni miłosne humbaka nie mają sobie równych w świecie zwierząt. Ich nagrania zostały umieszczone w sondzie "Voyager" aby ukazywać piękno Ziemi daleko poza granicami układu słonecznego.


Skan - s. 22

Próba kontaktu - flecista Mel Gregory
gra muzykę New Age wielorybom.

Historia komercyjnych połowów wielorybów to opowieść o tym jak pełna determinacji i niebezpieczeństwa walka człowieka ze zwierzęciem zamieniła się w bezmyślną masakrę na skalę przemysłową. Wynalezienie przez Norwega Swena Fayna działka harpunniczego i rozwój statków parowych zmusiło nawet największe i najszybsze walenie, takie jak finwale, sejwale, humbaki i wieloryby błękitne do ucieczki na krańce ziemi. Ich szlakiem podążały coraz doskonalsze statki wielorybnicze. Po 1920 roku nastąpił rozwój statków - przetwórni, prawdziwych pływających rzeźni. Mogły one przebywać na morzu przez wiele miesięcy i mordować wieloryby tysiącami. Z mięsa wielorybów robiono konserwy i kiełbasy, z fiszbinów - gorsety i łyżki do butów, z kości - kleje i mączkę rybną, z ambry - ciemnej substancji znajdowanej w jelitach kaszalotów - kremy i pudry, tranem męczono dzieci. Według oficjalnych danych między rokiem 1898 a 1985 "przerobiono" w ten sposób ponad 2,5 miliona wielorybów. W rzeczywistości liczba ta może być nawet dwukrotnie wyższa. W 1946 roku kraje stanowiące tzw. "klub zabójców" zorientowały się, że są na najlepszej drodze do zamordowania swojej "złotej kury". Stada waleni były coraz mniejsze, a nakłady połowowe rosły. Jeszcze w latach 60-tych łowiono średnio 70 000 wielorybów rocznie. O zmniejszeniu tej liczby zadecydowały jedynie względy komercyjne. Ekolodzy i obrońcy środowiska doszli do głosu dopiero w połowie lat 70-tych. Pod naciskiem Narodów Zjednoczonych kraje należące do "klubu zabójców" musiały zgodzić się na wprowadzenie całkowitego zakazu komercyjnych połowów wielorybów do 1986 roku. Wydawało się, że batalia o życie waleni została wygrana. Od tego czasu zabito jednak przeszło 14 000 tych wielkich ssaków. foto

Żaden inny kraj nie odegrał tak ważnej i haniebnej roli w połowach wielorybów w tym stuleciu jak Japonia. Japońska flota, przy dużym współudziale wielorybników radzieckich, zdziesiątkowała populację sejwala i kaszalota na półkuli południowej. Tysiące wielorybów straciło życie, by zaspokoić gusta kulinarne Japończyków. Kiedy stało się jasne, iż nadchodzi kres komercyjnych połowów waleni, Japonia próbowała zaszantażować obrońców środowiska i Międzynarodową Komisję Wielorybniczą zwiększając połowy blisko spokrewnionych z wielorybami delfinów - prawdziwe "oczko w głowie" ekologów na całym świecie. W odpowiedzi w 1990 roku Komisja Wielorybnicza wydała rezolucję wzywającą do radykalnego ograniczenia tych połowów. Mimo oficjalnego zaprzestania komercyjnych połowów, Japonia nadal próbuje omijać międzynarodowe zakazy. Odbywa się to z jednej strony przez nieoficjalne popieranie kłusowników, z drugiej poprzez rozwijanie tzw. "połowów w celach naukowych". Od 1986 roku 6 978 wielorybów oddało życie dla dobra nauki. W samym tylko 1990 roku sprzedaż ich mięsa pozyskanego z "badań naukowych" przyniosła zysk w wysokości 8 milionów funtów szterlingów. Cena mięsa waleni dochodzi w Japonii do niebotycznej sumy 400 dolarów za kilogram, co jednak nie odstrasza jego "smakoszy". Jedzenie wielorybiego mięsa jest wręcz popierane przez japoński rząd, jako swego rodzaju kulinarna tradycja. Innym członkiem "klubu zabójców", jest Norwegia, kraj który w tym stuleciu zabił około 250 000 wielorybów, doprowadzając wiele gatunków na skraj zagłady. Norwescy wielorybnicy byli częstokroć upominani przez Komisję Wielorybniczą, za posługiwanie się szczególnie okrutnymi metodami połowu. W 1986 roku inspektor Norweskiego Departamentu Rybołówstwa przebywając na pokładzie statku wielorybniczego "Ulla" zapisał w swoich notatkach: "Ogółem złowiono 18 samic i 2 samce. 14 samic było ciężarnych. Jądra jednego z samców zostały strzaskane przez harpun. Jego agonia trwała ponad 15 minut. Najbardziej przerażające zdarzenie miało miejsce przy polowaniu na jedną z samic. Członkowie załogi zastosowali najpierw harpun eksplodujący, później tzw. harpuny zimne, a na koniec dobili zwierzę ośmioma strzałami z karabinu. Trwało to mniej więcej 30 minut". W 1993 roku norweskim wielorybnikom udało się już zabić 157 waleni. Przyniosło to Norwegii zysk w wysokości 4,5 miliona funtów szterlingów. Praktyki norweskich wielorybników i nagminne łamanie postanowień Komisji Wielorybniczej doprowadziło w 1993 roku do, wspieranego przez Greenpeace, międzynarodowego bojkotu wszelkich produktów pochodzących z Norwegii, w wyniku którego kraj ten poniósł straty w wysokości 37 milionów funtów szterlingów. Ponad 100 tysięcy osób, w samych tylko Stanach Zjednoczonych, podpisało się pod petycją Greenpeace'u skierowaną do rządu Norwegii. W bojkocie uczestniczyły m.in. Niemcy, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Włochy, Australia, Holandia i Austria. W Niemczech, dzięki działaniom Greenpeace'u doszło do zablokowania norweskich kontraktów na sumę około 20 milionów funtów. Firma Burger - King posiadająca sieć ponad 6 600 restauracji na całym świecie - zerwała, przyłączając się do bojkotu, wszelkie kontakty handlowe z Norwegią.
foto
O jednego wieloryba mniej...

Już dzisiaj liczebność niektórych gatunków wielorybów jest tak niska, iż samica i samiec nie mogą się odnaleźć w bezkresnych przestrzeniach oceanu. Nagrania pieśni wielorybów mogą wkrótce stać się jedyną po nich pamiątką. Pomimo wprowadzenia zakazu komercyjnych połowów, przestrzeganego przez większość państw, populacja waleni odradza się bardzo powoli. Według niektórych naukowców populacja płetwala błękitnego wynosi już tylko 500 osobników. W praktyce następne pokolenie będzie znało tego majestatycznego w swoim ogromie ssaka już tylko ze zdjęć. Środowisko, w którym żyją walenie jest coraz bardziej zatrute, a miejsca porodu zniszczone. Ich przyszłość rysuje się w bardzo ciemnych barwach. Z 11 gatunków wielorybów zagrożone jest istnienie trzech, a sześć jest już na wymarciu. Uszkodzenie warstwy ozonowej może doprowadzić do zniszczenia bardzo kruchego łańcucha pokarmowego prowadzącego od fitoplanktonu, przez kryla - malutkiego, morskiego skorupiaka - do wielorybów fiszbinowych. Globalne ocieplenie powoduje zmianę prądów morskich. Dla waleni te zmiany mogą się okazać zabójcze.



Wojownicy tęczy. Historia Greenpeace'u
< <  |  POCZĄTEK STRONY  |  > >