Dwa
drzewa
Na
dwóch niewielkich, ale odległych od siebie pagórkach, rosły dwa drzewa.
Jedno było wesołe, u¶miechnięte, a drugie smutne.
Radosne drzewo miało rozłożyst± koronę, piękne, zielone li¶cie, a w
jego konarach wesoło ¶piewały ptaki. W upalne dni wiatr delikatnie poruszał
gał±zkami drzewa, a ono zachęcało ludzi, aby pod nim odpoczęli. Siadali
więc przechodnie w cieniu, wsłuchiwali się w szelest li¶ci i ¶piew ptaków.
Było im dobrze.
Smutne drzewo miało ubog±, poszarpan± koronę. Na jego gałęziach kołysało
się zaledwie kilka listków. Ludzie nie siadali pod nim, bo nie dawało
cienia. Ptaki przysiadały tylko na chwilę, smutno ćwierkały i odlatywały
szukać lepszego schronienia.
Pewnego wieczoru drzewa zaczęły rozmawiać ze sob±
–
Jestem takie szczę¶liwe – mówiło wesołe drzewo. – Mam glebę, z której
moje korzenie mog± czerpać wodę i soki, czyste powietrze i słońce, dzięki
któremu moje li¶cie mog± wytwarzać sobie pokarm i oddychać. W moich
konarach ptaki wij± gniazda i rado¶nie ¶piewaj±, a ludzie chętnie przychodz±
do mnie, bo daję im cień i tlen.
– Jestem bardzo przygnębione – mówiło smutne drzewo. – Tak bardzo chcę
żyć. Dawać ludziom cień i tlen, a ptakom schronienie. I choć bardzo
się staram, wszystko na nic.
– Jak to możliwe? – zapytało wesołe drzewo. – Przecież masz glebę, powietrze,
deszcz, słońce. Czego ci jeszcze potrzeba?
– To nie wystarcza – odrzekło smutne drzewo i rozpoczęło swoj± opowie¶ć.
– Gdy byłem młodym drzewkiem, miałem piękne zielone listki i delikatn±
korę. Wtedy pod drzewem zjawił się urwis. Najpierw nożykiem poci±ł moj±
korę, by wyryć na niej napis. Potem połamał moje gałęzie i zrobił z
nich szałas. Moje zielone serce płakało, ale nikt nie zwracał uwagi
na krople, które wypływały spod oskubanej kory. Poskubana kora nie chroniła
mnie już tak dobrze. Chorowałem. Ale gdy nadeszła wiosna wypu¶ciłem
nowe gałęzie, które się zazieleniły. W moim cieniu usiedli ludzie. Jedli,
pili, bawili się i za każdym razem zostawiali ¶mieci. Urosła z nich
duża góra. Pewnego dnia zacz±ł padać deszcz i rozpuszczać to ¶mietnisko.
Wszystkie trucizny wraz z wod± wsi±kały w ziemię. Moje korzenie zamiast
czerpać pożywne soki, piły truciznę. Listki powoli zaczęły mi usychać,
ale nie uschły wszystkie. Dlatego następnej wiosny znów zebrałem wszystkie
siły i wypu¶ciłem nowe. Również i tym razem niedługo cieszyłem się zieleni±.
Wiatr przywiał chmurę, z której spadł deszcz. Ale nie ten życiodajny,
który pomaga wzrastać ro¶linom. To był kwa¶ny deszcz, po którym ro¶liny
choruj±. Rosn± wolniej i łatwiej ulegaj± szkodnikom.
– Kwa¶ny deszcz? A co to takiego i sk±d się wzi±ł? – przerwało opowie¶ć
wesołe drzewo.
– Z fabryki. Truj±cy dwutlenek siarki wyleciał z kominów fabryk. Wiatr
przywiał go tutaj i spadł wraz z deszczem. Długo chorowałem, ale udało
mi się przeżyć i znów wypu¶ciłem zielone li¶cie, i rosnę. Ale co będzie
dalej?…
Umilkło
smutne drzewo. Zapadła głęboka cisza. Na wesołym drzewie nie poruszał
się żaden listek. I nagle w tej ciszy rozległ się żałosny krzyk smutnego
drzewa:
– Nie proszę człowieka, aby pomagał mi rosn±ć! Wystarczy, że nie będzie
mnie niszczył!
Narysuj przyczyny smutku drzew.

Narysuj przyczyny rado¶ci
drzew.
