Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

CAŁA PRAWDA O PRZELUDNIENIU

Często widzimy w telewizji jakiegoś ministra lub socjologa opłacanego z budżetu państwa, jak mówią, iż grozi nam „niż demograficzny”, że rodzi się coraz mniej dzieci, społeczeństwo się starzeje... Ale dlaczego mamy się bać tego „niżu demograficznego”, dlaczego mamy się obawiać tego, że rodzi się coraz mniej dzieci i że społeczeństwo się starzeje? Tego nikt z „budżetowców” nam nie zdradzi.

Przeludnienie, jako czynnik powodujący zachwianie równowagi biologicznej, uważam za bezpośrednią przyczynę kryzysu ekologicznego. Znaczy to, że rozwój technologiczny, światopogląd, konsumpcjonizm – są czynnikami, które zyskują na znaczeniu tylko przy wysokiej ilości ludzi na świecie. W kilkuosobowej osadzie byłyby bez znaczenia dla losów Ziemi!
Przeludnienie obarczam także odpowiedzialnością za znacznie szerszy kryzys ludzkości na wszystkich jego płaszczyznach. Wojny, głód, kultura masowa, jałowość edukacji, obłuda religii – biorą swoje źródło w istnieniu masy. Propaganda ciągłego wzrostu demograficznego umożliwia także żywot propagandzie ciągłego wzrostu gospodarczego. Nadaje ona sens „wyścigom szczurów”, rozrostowi miast, betonowaniu wszystkiego dookoła. Niektóre miasta rozrosły się już do takich rozmiarów, że nie można ich przejść wędrując non stop nawet przez 24 godziny. W innych wypadkach wychodząc z jednego miasta wchodzisz do drugiego. Istnieją takie kraje w Europie, które nie posiadają ani jednego naturalnego lasu. Możesz wędrować przez wiele dni i mijać jedynie pola uprawne, gdzieniegdzie 2-3 drzewa na uboczu. Wchodząc w Alpy ma się wrażenie, jakby się było w gigantycznym ogródku ze starannie przystrzyżonym trawnikiem, skupiskami choinek, które dobrze prezentują się na opakowaniach czekolady. Naprawdę pięknie. Brakuje tylko ogrodowych krasnali. Ale niczego, co mógłbym nazwać lasem, tam nie widziałem!
Ciągły przyrost budzi mój lęk przed nieprzewidzianymi skutkami. Z przeludnieniem nie będziemy mieć do czynienia dopiero wtedy, gdy ludzie będą sobie wchodzić na głowy. Odczuwam je już wtedy, gdy wyprowadzenie psa na spacer łączy się z pięciogodzinną wędrówką do najbliższej łąki. Przeludnienie jest wtedy, gdy duszę się spalinami miejskich ulic. Przeludnienie jest wtedy, gdy od wielu miesięcy nie widzę gwiazd na niebie, gdyż maskują je pomarańczowe światła miast na obszarze ponad 100 km2. Przeludnienie jest również wtedy, gdy w ciągu godziny mijasz na ulicy kilkaset tysięcy osób, a dla każdej z nich jesteś tyle wart, co nic; stanowisz tylko dekorację. Również wtedy, gdy nie masz szans na mieszkanie i pracę, a jednocześnie nie możesz zamieszkać w lesie, bo go nie ma. Wtedy, gdy jedyny sposób, w jaki postrzegają Cię inni, to postrzeganie jako klienta; także gdy ktoś podejmuje z Tobą dialog tylko wtedy, kiedy chce Ci coś sprzedać, bo inaczej nie jesteś mu do niczego potrzebny. Mógłbyś nie istnieć. Właśnie wtedy!1) Bo im więcej ludzi na świecie, tym mniej są warci.

PRZELUDNIENIE A TECHNIKA
Niektórzy sądzą, że to nadmierna konsumpcja oraz rozwój technologiczny są odpowiedzialne za kryzys ekologiczny2). Sądzę, że tego typu tezy skierowane przeciwko technice, a rozpowszechniane za pomocą techniki (!), zasługują na omówienie. Uważam, że taka argumentacja jest skazana na niepowodzenie w społecznych mass mediach co najmniej z dwóch powodów:
• łatwo jest wykazać niekonsekwencję zwolennikom tej idei – sami bowiem korzystają z najnowszych osiągnięć technicznych. Komuś, kto nie stosuje się do własnych nawoływań, ludzie nie zechcą uwierzyć.
• jest ideologicznym samobójstwem kierowanie takich idei do społeczeństw, gdzie ponad połowa ludzi żyje w nędzy i głoduje. Apelowanie do nich o zmniejszenie konsumpcji jest nie na miejscu. Można takie apele skierować do bogatej części światowej społeczności, ale ona stanowi tylko mały procent ogółu i globalnie zużywa mniej energii niż miliardy ludzi biednych.
Można oczywiście powiedzieć, że przeciętny Polak zużywa 10 razy więcej energii niż przeciętny Hindus, ale można też powiedzieć, że wszyscy Hindusi zużywają globalnie więcej energii niż wszyscy Polacy! Aby mniej szkodzić Ziemi, możemy więc przedsięwziąć dwa rozłączne działania:
• Możemy obniżyć konsumpcję przeciętnego Polaka do poziomu przeciętnej konsumpcji w Indiach, co spowoduje, że miliony Polaków będzie umierać z głodu na ulicach, ale w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku ekologicznego.
• Można też pozostawić obecny poziom konsumpcji, a nawet go zwiększyć, przy jednoczesnym zmniejszeniu ilości ludzi na świecie np. do kilku milionów osobników. Wtedy globalnie zużycie energii będzie mniejsze, a poziom życia przeciętnego człowieka będzie wyższy.
Dla mnie wybór wydaje się oczywisty!
Podobnie można interpretować nadciągający kryzys wodny w Afryce. Z jednej strony można powiedzieć, iż przeciętne zużycie wody w gospodarstwach afrykańskich wynosi 30-40 litrów, podczas gdy w USA zużywa się średnio 700 litrów. Jednakże coraz większy brak wody w Afryce nie ma związku ani z techniką, ani z nadmierną konsumpcją w Afryce, ani z konsumpcją w USA. Czasopismo Environmental Science and Technology za przyczynę takiego zjawiska uważa fakt, iż Afryka ma największy na świecie przyrost naturalny (wynoszący 2,4%). Ludzi ciągle przybywa, a zasoby wodne pozostały takie same jak 2 tys. lat temu. Wtedy jednak liczba ludzi na całym świecie nie przekraczała 200 mln. Obecnie w samej tylko Afryce żyje prawie 800 mln osób, a do 2025 roku liczba ta powiększy się o następne 500 mln. Wtedy co drugiemu mieszkańcowi tego kontynentu zabraknie wody pitnej. Przyczyną tego oczywiście nie będzie nadmierna konsumpcja Afrykańczyków, lecz przeludnienie!3)
Nie znaczy to, że rozwój technologiczny, a także nienasycone żądze ludzi nie mają wpływu na kondycję naszej planety. Chcę tylko powiedzieć, że mają one charakter wtórny wynikający z przeludnienia. Budowa autostrad na taką skalę, jak dzisiaj, była możliwa pod względem technicznym już 2 tysiące lat temu! A jednak dopiero dzisiaj, przy wystarczającej ilości ludzi, doszło do ich budowy. Drastyczny wzrost liczby ludzi odpowiada bowiem za 3 fakty:
• istnieje wystarczająca ilość osób mogących wybudować autostrady;
• istnieje wystarczająca ilość ludzi, aby za pieniądze z ich podatków sfinansować budowę autostrad;
• wreszcie istnieje wystarczająca ilość ludzi, którzy mogliby zostać klientami takich autostrad i spowodować zwrot poniesionych kosztów.
Tak więc rozwój technologiczny nie był bezpośrednią przyczyną zabetonowania współczesnego świata, lecz przeludnienie!

INDIANIE ROBIĄ DEMOLKĘ
Niektóre kręgi współczesnych ekologów zbyt tendencyjnie obarczają cywilizację europejską za spowodowanie kryzysu ekologicznego. Tymczasem ani nasz europejski system wartości (jedyny, który jest autokrytyczny!), ani współczesna technika, nie mogą być uważane za bezpośrednią przyczynę tego kryzysu. Łatwo to wykazać posługując się analizą historyczną, która pozwoli nam dostrzec, iż istnienie Sahary (czyli wykarczowanego terenu leśnego) nie było spowodowane ani jednym czynnikiem, ani drugim. Aborygeni wytępili z powierzchni Ziemi wiele gatunków zwierząt. Amerykańskie prerie to „zasługa” Indian. Zastanawiające są także przyczyny upadku wielu cywilizacji Ameryki Łacińskiej (najprawdopodobniej: wylesienia) oraz liczne przypadki chciwości u współczesnych Eskimosów, Pigmejów i Hindusów.4)
Za typowy przykład tego typu zjawisk może służyć historia Wyspy Wielkanocnej, która została zaludniona przez polinezyjskich tubylców w V wieku naszej ery. Cóż oni zastali na wyspie? Rosły tam lasy palmowe, drzewa z gatunku Triumfetta semitriloba i Sophora toromiro, krzewy, zioła, paprocie i trawy. Żyło tam również 6 gatunków ptaków lądowych, m. in. sowy, czaple, chruściele i papugi. Wyspa była także największym na całym Pacyfiku lęgowiskiem ptaków oceanicznych.
Przybysze przywieźli ze sobą na wyspę kury oraz szczury hodowlane (będące ich przysmakiem) oraz takie rośliny jak banan, trzcina cukrowa, batat. Gleba była urodzajna, więc od razu zaczęli karczować lasy, by przygotować ją pod uprawę – proces ten trwał nieprzerwanie w miarę przybywania ludności. W IX wieku większość lasów została już wykarczowana, a wyspa została w znacznej części porośnięta trawą. W latach 900 – 1300 główne menu tubylców stanowiły delfiny, do połowów których wykorzystywano łodzie z pni wielkich palm. Drzewa dostarczały także surowca na sprzęt służący do transportowania wielkich kamiennych posągów. W okresie gwałtownego wzrostu ludności w XVI wieku n. e. znikły ostatnie skrawki lasów, częściowo dlatego, że wytępiono wszystkie lądowe ptaki, które zapylały drzewa i rozsiewały nasiona. Do deforestacji przyczyniły się także sztucznie rozmnożone szczury, które zjadały orzechy palmowe. Szybko następowała erozja gleby, wysychały strumienie i pojawiły się niedobory wody. Z powodu braku drewna brakowało łodzi, a więc i mięsa delfinów. Brak drewna do wyrobu łodzi uniemożliwiał także wydostanie się z wyspy. Aby się wyżywić, tubylcy wybili więc doszczętnie ptaki morskie. Doszło do zamieszek społecznych i prawdopodobnie do aktów kanibalizmu. Ich cywilizacja powoli upadała. Dopiero w r. 1722 przybywa na wyspę pierwszy Europejczyk, Jacob Roggeveen. Tak opisuje swoje wrażenia: „Pustynny wygląd świadczy o wyjątkowym ubóstwie oraz wyjałowieniu ziemi”.
Historia Wyspy Wielkanocnej jest współcześnie komentowana w podobnym tonie. I tak, periodyk Discover podaje: „Każdy, kto wtedy próbowałby ostrzec tubylców przed niebezpieczeństwami nasilającej się deforestacji, zostałby zlekceważony przez rzeźbiarzy, urzędników i przywódców, którzy mieli w tym swój interes”. W innej publikacji, Easter Island, możemy przeczytać: „Ceną, jaką zapłacili za sposób wyrażania swych idei religijnych i politycznych, było środowisko naturalne”. Całą historię znakomicie podsumowuje National Geographic: „Dzieje wyspy dowodzą, że niekontrolowany rozwój oraz skłonność do nadmiernego manipulowania środowiskiem nie są charakterystyczne jedynie dla świata uprzemysłowionego, ale leżą w naturze ludzkiej”.
Naruszenie ekosystemu (Logosu) skutkuje w trudne do przewidzenia fakty. Ktoś przyrównał to do wykradania co jakiś czas z samolotu po jednym nicie. Gdy zabraknie tego decydującego elementu, los samolotu jest już przesądzony, choć nie musi się on rozbić natychmiast. A przecież wyjmujemy z Ziemi żywe „nity” z szybkością 20 tys. gatunków rocznie! Kto wie, co będzie kroplą przepełniającą czarę?
Historia Wyspy Wielkanocnej została wyjątkowo trafnie ujęta przez jej wieloletnich badaczy: Paula Bahna i Johna Flenleya. W swej książce poświęconej Wyspie zamieścili przejmujące spostrzeżenie: „Ktoś, kto ściął ostatnie drzewo, wiedział, że było ostatnie. A jednak je ściął”. Czyżby kryła się w tym przepowiednia przyszłości całej Ziemi?
Badacze tej Wyspy zauważają także dużą zbieżność pomiędzy typem wyznawanej tam religii, a religią rozpowszechnioną we współczesnej cywilizacji globalnej. Tak jak ówcześni Polinezyjczycy pokładali nadzieję w swoich gigantycznych posągach i rywalizowali pomiędzy sobą w sferze wznoszenia ciągle większych postaci, tak współczesna cywilizacja pokłada nadzieję w rozwoju gospodarczym, demokracji, nauce i technice.5) To też takie „masywne bożki”.
W każdym razie ten „mały eksperyment” przeprowadzony na Wyspie Wielkanocnej pokazuje dobitnie, że ani technika, ani cywilizacja europejska nie są bezpośrednią przyczyną kryzysu ekologicznego! Obie pojawiły się tam już po dewastacji.

SPRAWA ABORCJI
Wielu zwolenników likwidacji przeludnienia oskarżanych jest o popieranie aborcji. Wydaje mi się to jednak oskarżaniem wirtualnego przeciwnika, gdyż na dobrą sprawę nie udało mi się nigdzie napotkać teorii traktującej aborcję jako panaceum na przeludnienie. To koszmarny pomysł zrodzony zapewne w głowach o ubogiej wyobraźni i pomysłowości.
Prawda jest taka, że mam do tej tezy dosyć osobisty stosunek. W drugiej połowie lat ’80 osobiście prowadziłem kampanię przeciwko aborcji. Pamiętam tę samotność w działaniu. W tamtym czasie Kościół w Polsce milczał jak grób! Tak więc wybuch jego nadgorliwości w latach ’90 zdziwił mnie bardzo. Zawsze zresztą budzą moje zdziwienia ekspresowe nawrócenia. Automatycznie zrodziło się pytanie: jakie jest prawdziwe stanowisko Kościoła w sprawie aborcji? I czym on się naprawdę kieruje?
Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie wystarczy sięgnąć do historii i pogrzebać trochę w dokumentach. Okazuje się, że stanowisko Kościoła przez większość czasu było zbieżne ze stanowiskiem Arystotelesa, co w naturalny sposób wynikało z przyjęcia jego filozofii, lub mówiąc bardziej precyzyjnie: światopoglądu. W wielu przypadkach dosyć liberalnie podchodzono do życia płodu, gdyż według Arystotelesa płód jest dopiero wtedy człowiekiem, gdy się poruszy. To samo kryterium przyjął za nim św. Tomasz z Akwinu sugerując, iż poruszenie się płodu jest właśnie momentem, kiedy dusza wchodzi w ciało. Podobny liberalny stosunek do tych spraw przejawia większość wielkich religii świata6). Tak więc można wyciągnąć stąd wniosek, że płód w pierwszych tygodniach swojego życia nie jest człowiekiem, nie jest uświęcony i nie podlega ochronie.
Tymczasem wielu filozofów i ekologów (i ja sam) – nigdy nie godziło się na takie dziwne kryteria, na kompromisy w tej sprawie. Podobnie jak na kompromisy w wielu innych sprawach. Wzniosłe poglądy wegetarian na temat Życia były rozpowszechnione na wieki wcześniej nim Kościół w ogóle zaczął istnieć. Pomimo że chorągiewki odginają się gdzie wiatr powieje, idee hard-core (niezmiennego serca) i straight edge (jasnych kryteriów) pozostają przez cały czas niezmienne do dzisiaj!

KOMU ZALEŻY NA PRZELUDNIENIU?

Na przeludnieniu zależy religii antropocentrycznej. Ludzkość gotowa jest oskarżyć o kryzys cywilizacji wszystko (np. technikę) byleby tylko nie skierować podejrzeń na „uświęcony wizerunek człowieka”. Uległość wobec antropocentrycznego bożka jest tak głęboko zakorzeniona w naszej cywilizacji, iż przestaje być tylko zdrowym egoizmem gatunkowym, a staje się fanatyczną religią. Jest ona na tyle fanatyczna i bezwzględna, iż bluźnierstwo wypowiedziane przeciw niej nie może liczyć na żadną tolerancję ani w społeczeństwie, ani w kręgach naukowych. Wszyscy, jak jedna zwarta masa, kajają się w transie przed tym bożkiem i są w stanie usprawiedliwić wszelki swój czyn działaniem „dla dobra ludzkości”. Taki argument rozczuli każdego i zlikwiduje ostatnie opory, ostatnie ślady niepewności i krytycyzmu. Jak każda religia i ta może istnieć tylko dzięki temu, iż posiada swoich wrogów, których trzeba wymyślić. Tak więc za każde niepowodzenie, każdy kryzys cywilizacji będą ponosić winę wirtualni sprawcy: Żydzi, komuniści, diabeł, technika, pogoda. Byleby tylko nie dopuścić tej jednej myśli: odpowiedzialny jest człowiek. Każda religia żywi się kozłem ofiarnym7). Potrzeba nie lada odwagi i osobowości, aby zanegować „ludzkość”, wraz z całą jej nerwicą przejawiającą się w wymyślonej moralności, demokracji, dziesiątkach kościołów, kulturze i państwie.
Komu więc tak naprawdę zależy na przeludnieniu i dlaczego? Otóż należy podkreślić, że przeludnienie niesie ze sobą wiele korzyści: pozwala istnieć państwu i rozwijać się religii antropocentrycznej. Im ludzi jest więcej, tym mniej liczy się jednostka (inflacja jednostki!), a tym bardziej liczy się „ludzkość”. Im więcej ludzi, z tym większą łatwością można skupić się na „ludzkości” i nie widzieć nic poza nią. Tym łatwiej jest wchłonąć jednostkę i kierować jej poczynaniami. Tym łatwiej jednostka poddaje się instynktowi masy i podąża za masą. Tym łatwiej jednostka przestaje być jednostką, a więc tym mniej sprawia kłopotu. Państwo niczego się tak nie boi jak jednostki! Jednostka jest obca państwu, tak jak państwo jest obce jednostce. Ich natura jest niesprowadzalna do siebie.
Jednostka nie potrzebuje państwa w żadnej sferze swojego życia. Lecz nawet, gdyby jednostka nie inicjowała żadnych kontaktów z państwem, to państwo zainicjuje kontakt z jednostką, bo bez jednostki „zdechłoby z głodu”. Jest to „potwór”, który żywi się jednostkami, który nie mógłby bez nich istnieć. Państwo nigdy o Tobie nie zapomni i wkrótce zainicjuje z Tobą kontakt: wezwie Cię do urzędu skarbowego lub na WKU. Potrzebuje Cię, nie Ty jego!
Państwo potrzebuje dużo młodych ludzi, aby pracowali na emerytury tych, których należy udobruchać po wyeksploatowaniu i którzy posiadają „duchową” władzę na świecie. Gdyby nie haracz płacony przez tych młodych „niewolników państwa”, administracja państwowa zaczęłaby bankrutować, wzrosłoby niezadowolenie „wyeksploatowanych” i mogłyby powstać zamieszki, a tym samym struktura tego „potwora” zostałaby zagrożona. Państwo zna tę prawdę, iż: „Anarchia nie jest najlepszym ustrojem, ale do tej pory jeszcze nic lepszego nie wymyślono”. Ale państwo nigdy Ci o tym nie powie.
Im więcej ludzi, tym więcej podatków i więcej funduszy na utrzymanie państwa przy życiu. Nikt nikogo nie pyta jednak o zdanie i nikt nie zawiera z Tobą żadnej umowy. Wszystko jest usprawiedliwiane religijnym okrzykiem: „Dla dobra ludzkości”. Jeśli zależy Ci na tym, aby nie zabrakło pieniędzy na przyszłe emerytury dla budżetowego socjologa lub ministra, możesz śmiało płodzić dużo dzieci. Przez połowę swojego życia będą pracować na podatki, z których będzie korzystać pokolenie odpowiedzialne za zniszczenie Ziemi. Jeśli jednak jakoś nie potrafisz wykrzesać ani odrobiny litości dla tego pokolenia (chyba pójdziesz za to do piekła!) możesz się dowiedzieć, jakie są jeszcze inne motywy propagandy wzrostu demograficznego oraz jak z nią walczyć.
Im więcej ludzi, tym większa nędza. A jak zauważyli marksiści, głodnymi łatwiej jest kierować. Im większa nędza, tym mniejsze samokształcenie, mniejsza znajomość faktów i mniejszy krytycyzm. W konsekwencji tym większa służalczość wobec kapłanów. Zależy im więc na przeludnieniu i to bardzo!
Im więcej ludzi, tym więcej mięsa armatniego, tym silniejsze państwo. Największe potęgi wojskowe to państwa o stosunkowo wysokiej liczbie ludzi: USA, Rosja, Chiny.
Im więcej ludzi, tym więcej klientów. Tym więcej można wyprodukować towarów i – bez większego ryzyka finansowego – wybudować sieci hipermarketów oraz autostrady. Gdyby nie olbrzymie masy klientów, przedsięwzięcia te byłyby po prostu nieopłacalne finansowo i inwestycja nigdy by się nie zwróciła!
Państwo, Kościół i Biznes – to struktury, którym najbardziej zależy na przeludnieniu, gdyż od przeludnienia zależy ich byt! Mają one swoich ideologicznie zniewolonych obrońców, wyznawców, którymi są pracownicy administracji, politycy i sprzedajni socjologowie – wszyscy otrzymują pieniądze od państwa i wszyscy nieustannie biadolą nad rzekomym „niżem demograficznym”. Brak nowego mięsa armatniego i brak niewolników do pracy oznacza bowiem dla nich i dla państwa poważne kłopoty! Zagrożone mogą być środki w budżecie i pojawi się wizja utraty źródła utrzymania. I o to w całej tej propagandzie wzrostu demograficznego chodzi.

PRZECIWDZIAŁANIE
Wiele osób walkę z przeludnieniem uważa za pusty postulat nie widząc żadnych realnych metod i narzędzi mogących posłużyć do takiej walki. Niektórym oponentom chora wyobraźnia podsuwa wizję aborcji lub obozów zagłady. Współczuję „pomysłowości”.
Na szczęście można ad hoc znaleźć setki sposobów na walkę z przeludnieniem nie angażując w to ani wielkich środków finansowych, ani wiele czasu, ani wiele wysiłku. Prawdę mówiąc cała sprawa polega właśnie na tym, aby się „nie angażować”.
Czyli:
• Nie popierać żadnym swoim czynem partii, które wiernie służą ideologii „wzrostu”.
• Nie popierać finansowo instytucji i administracji, które domagają się przeludnienia.
• Nie popierać ich swoim autorytetem, nie ułatwiać im egzystencji.
• Nie wrzucać na tacę!
• Nie wpuszczać do mieszkań!
• Nie głosować na nich!
• Nie popierać tych, którzy chcą finansowo nagradzać za rodzenie dzieci.
• Nie oddawać się ich bożkom i nie podnosić liczby ich wiernych.
• Nie podawać ręki. Co najwyżej pośmiać się, głośno i szczerze, co na zdrowie wyjdzie!
• Odciąć się i nie przyjmować ich obrzędów.
• Nie brać udziału w ich propagandzie, bo to ich propaganda nakręca spiralę wzrostu, wprowadza kary finansowe (brak zasiłków, brak ulg) i towarzyskie dla tych, którzy nie chcą służyć za taśmowe reproduktory, nie chcą uczestniczyć w wyścigu masowych rozpładniaczy 8)
• Odcinając im źródła finansowania na prowadzenie propagandy wzrostu – już tym samym przeciwstawiasz się przeludnieniu!
• Nie głosując na partie odpowiedzialne za nędzę na świecie powodujesz, że przeludnienie spada (tylko tam, gdzie jest nędza mamy do czynienia ze wzrostem demograficznym).
• Nie patrząc na ich filmy, nie kupując ich książek, nie uczestnicząc w ich festiwalach, nie studiując na ich uczelniach – powodujesz spadek ich obrotów i podcinasz nogi ich zwodniczej kampanii.
Wszystko to robisz właśnie poprzez to, że czegoś nie robisz. Że się nie godzisz na taki stan rzeczy. Możesz więc dużo zrobić na początek!

PODSUMOWANIE
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że obarczanie techniki lub innych „wirtualnych kozłów ofiarnych” nie jest trafną diagnozą kryzysu ekologicznego. Główną przyczynę znajduję w samej naturze człowieka, w jego fanatycznym egocentryzmie, w jego głupocie i jej masowym oddziaływaniu na przyrodę. Oczywiście ludzie nie stają się głupi dlatego, że jest ich dużo. Są głupi nawet w pojedynkę. Całe niebezpieczeństwo tkwi jednak w tym, że przeludnienie sumuje skutki tych indywidualnych uchybień tworząc z nich jedno wielkie niebezpieczeństwo dla Życia na Ziemi. Osobiście – będąc przeciwko ewolucjonistycznej wersji Teorii Gaji – uważam, że destrukcyjne skutki przeludnienia mogą być nieodwracalne. Życie, będąc we Wszechświecie prawdziwym jednorazowym cudem, nie przejdzie w inny stan istnienia, w inny sposób przejawiania się i organizacji, lecz po prostu przestanie istnieć. Ziemia jest w tym bardzo podobna do człowieka, który może przetrzymać szereg chorób, wahania temperatury i różne ekstremalne warunki, ale przekroczenie pewnych granic kończy się śmiercią. Śmierć Ziemi, tego kosmicznego cudu, byłaby najtragiczniejszym wydarzeniem w dziejach całego Wszechświata.

Robert Surma
surma@ok.most.org.pl

1. I także wtedy,gdy czytam różne statystyki dotyczące degradacji Ziemi. Zob. D. Szwed, Święta, święta i po świętach [w:] Zielone Brygady 2000, nr 5, s. 3.
2. Por. R. Okraska, Koniec mitu przeludnienia [w:] Zielone Brygady 2000, nr 5, s. 56.
3. Zob. M. Koton, Ostatni dzwonek [w:] Wiedza i Życie 2000, nr 2, s. 12.
4. Przykłady na potwierdzenie tych tez publikowałem w różnych periodykach w takiej ilości, iż trudno byłoby je tutaj wszystkie cytować. Nie będę ustawał także w staraniach, aby i w przyszłości dostarczać czytelnikom tego typu informacji, których większość jest ogólnie dostępna w środkach masowego przekazu.
5. Informacje dotyczące Wyspy Wielkanocnej pochodzą z Przebudźcie się! 2000, nr 12.
6. Temat rozwinąłem w pracy: Aborcja a poszanowanie życia, Shalom Publishing, Mysłowice 1995.
7. Naturalne jest tutaj nawiązanie do teorii René Girarda. W jego publikacjach czytelnik może znaleźć rozwinięcie tego tematu.
8. Gdy dwoje ludzi płodzi dwoje dzieci – nie ma wzrostu! Jest constans. Wzrost jest, gdy dwoje ludzi płodzi troje lub więcej dzieci.
Robert Surma