Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

PROPOZYCJA ZMIANY PARADYGMATU

Zwrot „zmiana paradygmatu” jest dziś już dość wyświechtany, jednak częstość jego używania i nadużywania świadczy o gorączkowym poszukiwaniu orientacji alternatywnej wobec dotychczas dominującej.

Z punktu widzenia kosmologii gatunek ludzki to „produkt uboczny” szerszych procesów samoorganizacji bytu. Nie chcemy przez to powiedzieć, że człowiek jest bez znaczenia, lecz że ma znaczenie nader ograniczone. Linia prowadząca do człowieka od innych zwierząt oddzieliła się około 5 mln. lat temu, a swoją egzystencję może zakończyć on już za jedno, dwa pokolenia.

Inspiracje nie są jednoznaczne. Np. naśladowanie ludów pierwotnych, zbieracko-łowieckich dostarcza trochę ważnych obserwacji, ale nie dość. I ludy pierwotne, i współczesne mają podobne nastawienia wobec przyrody: współczesne są bardziej szkodliwe bo 1) są liczniejsze (przeludnienie), 2) mają bardziej zaawansowaną technikę niszczenia, 3) mają ideologie nie respektujące środowiska.

Nie można rozwijać ochrony przyrody tylko w oparciu o „naturę” człowieka, ale w oparciu i o „naturę”, i o rozum uwzględniający nowe dane naukowe, o filozofię, etykę, rytuały, światopogląd.

Nawiązujemy do ustaleń o schematach myślenia, gdyż paradygmat to najpierw spójny zestaw myśli, wzorców kulturowych, wartości, ideałów a następnie orientacji, postaw i zachowań.

Paradygmat potencjalistyczny zakłada, że byt wraz z jego żyzną biosferą powstaje przez aktualizowanie czystej potencjalności – w sposób ciągły. „Czysta potencjalność” jest poszukiwanym przez filozofów starożytnych „arche” – nieskończonym praelementem bytu. Takie „arche” trzeba filozoficznie założyć, mimo że (i akurat) nie jest ono uchwytne naukowo.

Następnie paradygmat potencjalistyczny zakłada, że to co zaktualizowane, gdy przestaje trwać, ulega częściowo repotencjalizacji, tj. wraca do prapotencjalności, poza tym częściowo wchodzi w obieg przyrodniczy i częściowo ulega anihilacji. Byt jako całość i jego źródłowość jest czymś neutralnym, poza dobrem i złem, poza użytecznością i bezużytecznością.

Paradygmat potencjalistyczny implikuje wiele określonych preferencji i zmian w myśleniu i działaniu; wymieńmy tutaj:
1. preferowanie vita contemplativa przed vita activa, kontemplacyjności przed działaniem,
2. feminizmu przed patriarchalizmem, gdyż kobiecość jest mniej ekspansywna, mniej agresywna, mniej antynaturalistyczna,
3. traktowanie świadomości jako ważniejszej od intelektu, gdyż świadomość zajmuje się nie tylko czuwaniem, ale i sensem, zaś intelekt tylko przetwarzaniem bitów informacji.
4. preferowanie zmysłowości przed abstrakcyjnym myśleniem i wierzeniem – zapach, smak, patrzenie, odczuwanie przyjemności itd. są bliższe natury niż konstrukty teoretyczne, wierzenia, halucynacje.

Można by długo dookreślać i rozważać te implikacje. Np. preferowanie vita contemplativa to spowolnienie tempa, dziś iście szaleńczego, ludzkich aktywności, dawanie sobie czasu na zachwyt nad życiem i jego przejawami, na podpatrywanie jego tajemnic. Powiedzenie sobie: nie muszę pędzić, popychać innych i być popychanym; istota życia jest we mnie, w przyrodzie, w tym co jest tu i teraz.

„Naturalne”, czyli uwarunkowane genetycznie, ewolucyjnie nie znaczy zawsze „dobre” w przypadku człowieka, jego losu. „Naturalne” najpierw znaczy neutralne, a później i dobre i złe, choć z przewagą dobrego. Paradygmat, o który nam idzie różni się więc w tym punkcie; uznawanie przez dotychczasowy paradygmat „naturalnego” za dobre nie wytrzymuje konfrontacji z wiedzą naukową i z filozofią.
***

Ekologia głęboka jest światopoglądem, inaczej: filozofią życia nastawioną na przyrodę. Jest światopoglądem najważniejszym jaki dziś ma ludzkość. Nie mogę go nie cenić, jednak nie przyjmuję go w całości. Kilka jego punktów uważam za wynikające z niedostatecznie opracowanej metafizyki (od strony etyki nie mam żadnych zastrzeżeń). Są nimi: niedostatecznie jasne pojęcie bytu i jego źródłowości. Po drugie, zbyt szerokie rozumienie „jaźni”; nie wydaje się, by jakieś zwierzę było zadowolone, gdyby dowiedziało się, że ludzie mają ochotę mieć tak szeroką „jaźń”, że aż zachodzi na nie; gdybym był zwierzęciem nie życzyłbym sobie takiej ingerencji cudzej „jaźni”. Po trzecie, występuje zbytni eklektyzm religijny, inaczej mówiąc zbyt łatwo przemycić dowolne tradycjonalistyczne schematy, o których wiadomo co najmniej, że nie pomagają w chronieniu przyrody. Te trzy punkty nie stanowią wielkich różnic między ekologią głęboką a paradygmatem potencjalistycznym, jednak sądzę, że są znaczące. Innymi słowy, ekologią głęboka, to najbliższy przyjaciel intelektualno-duchowy, z którym jednak się nie w pełni utożsamiam.

Niektóre tezy ekologii głębi poddaję krytyce; szczególnie: tezę o ”filozofii wieczystej”, zamiast niej wprowadzam własną propozycję metafizyczną. Sam zwrot „filozofia wieczysta” jest mało dorzeczny: filozofia jest procesem myślenia i interpretowania, nie ma w sobie nic „wieczystego” (być może idzie tu o filozofię wieczystości? – ale czym miałaby ona być i po co?) Koktail „wieczystości” A.Huxleya jest nie do przełknięcia. Ma on tylko jedną spójną myśl: kontra wobec materialności i ucieczka w spirytualizm i idealizm. To nie jest poziom filozofowania, który może dobrze służyć proekologii. Odsuwamy mistykę (jako wyznaczaną przez doktryny religijne), zwracając się ku wolnej od tradycjonalizmu religijnego misteryjności egzystencji.

Tradycja materialistyczna od Demokryta przez Lukrecjusza, Davida z Dinant, częściowo G.Bruno i innych wnosi więcej dla czci wobec przyrody niż spirytualistyczna. Wielu proeklogów dało się nabrać oficjalnej humanistyce na mit spirytualizmu. Jednak ja nie opowiadam się ani za materializmem, ani za spirytualizmem.1)

Niektórzy proekolodzy chcieliby łączyć koncepcje „substancji” Spinozy z koncepcją „procesualności” Whitehaeda. Tego się nie da, chyba że za cenę mieszania kategorii; ale po dowolnym mieszaniu kategorii umysł traci moc myślenia, oddaje się mistyce i magii. Rozumiem, że proekolodzy szukają w tradycji filozofii europejskiej intelektualno-duchowego wsparcia. Niestety, chyba go nie znajdą. Trzeba raczej wypracowywać nową filozofię. Nie są to słowa rzucane na wiatr; ze swej strony opracowałem propozycję metafizyki i ontologii; nieliczni inni też nad tym pracują.

Inna popularna idea to panpsychizm. Jest on pociągający (sam na początku mojej drogi filozoficznej napisałem książkę próbującą rozwinąć panpsychizm2)). Jednak jest on jak sądzę nie do obronienia. Trzeba by coś zrobić z psychicznością, trzeba by odpsychicznić . Ale wtedy ona zaniknie. Więc po co mówić o panpsychizmie?

Największym wyzwaniem ekologii głębokiej jest teza o „ekologicznym egalitaryzmie” – człowiek ma swe miejsce obok wszystkich innych istot żywych, nie jest ani ważniejszy, ani lepszy.

Jest to chyba teza o największej mocy przewrotowej w całej historii kultury euro-amerykańskiej. Ale jest to trudna teza.

Można ją zaakceptować, jednak po wprowadzeniu rozróżnienia na dziedziny bytu. W głębokiej, podstawowej warstwie bytu jest tak jak głosi ta teza. Jednak w warstwie zwierzchniej, nabudowanej na tamtej, człowiek wyróżnia się świadomością refleksyjną lub inaczej trzecią naturą, czyli wytworami własnej aktywności, w tym technologicznej (pierwszą naturą jest wrodzony potencjał i biologiczność, przyrodniczość człowieka, drugą – nawyki, przyzwyczajenia). Inne zwierzęta nie mają psychiki ze świadomością refleksyjną i wytworami aktywności; nie budują rakiet, nie badają własnego genotypu, nie niszczą swojego środowiska naturalnego i świadomie o nie nie dbają.

A zatem teza o ekologicznym egalitaryzmie jest prawdziwa, jeśli dotyczy warstwy podstawowej, która jest w rzucie całościowym ważniejsza od zwierzchniej. Można też powiedzieć, że ta teza w sobie jest zbyt mocna. Jednak jej głoszenie w aspekcie wpływania na zmianę postaw, dydaktykę i ze względu na jej estetyczne piękno jest potrzebne. Teza ta broni przed wieloma naiwnymi konstruktami teoretycznymi, np. przed niektórymi z New Age (przedstawiającymi życzenia odnośnie hierarchiczności istot żywych, sztucznych poziomów bytu i naiwnej duchowości itp.)

J.Seed ujął następująco czym jest ekologia głęboka: „<Chronię las tropikalny> rozwija się w <jestem częścią lasu tropikalnego i chronię samego siebie. Jestem tą częścią lasu tropikalnego, która ostatnio wkroczyła w myślenie.> Cóż za ulga! Znikają te tysiące lat urojonego oddzielenia i zaczynam wreszcie odkrywać swoją prawdziwą naturę. Tak, to głęboka przemiana duchowa, której istota polega na tym, że zaczynam myśleć jak góra. Niekiedy nazywa się to <ekologią głęboką>”.3) Są to jedne z najpiękniejszych i najgłębszych słów napisanych i przeżytych przez człowieka.

Tak rozumiana ekologia głęboka jest najlepszym przyjacielem w myśleniu i przeżywaniu. Przyjaciół trzeba przynajmniej rozpoznawać; do największych ekologów głębokich należą: J.Muir, J.Seed, G.Snyder, D.Brower, A.Naess, G.Sessions, P.Ehrlich i kilku innych. Poglądów tych klasyków ruchu proekologicznego nie omawiam tutaj; trzeba czytać ich książki i myśleć nad nimi.

Etycy zajmujący się proekologią konsekwentnie rozszerzają zakres tego, co jest nią obejmowane. Wyróżniają etykę o wielu zakresach: etykę skoncentrowaną na człowieku (tradycyjna etyka i jej współczesne warianty); etykę skoncentrowaną na zwierzętach; skoncentrowaną na życiu, w tym roślinnym; i skoncentrowaną na naturze, w tym na skałach, niektórzy mówią o „etyce wszystkiego”.4) Niekiedy obronieniu kawałka przyrody może pomagać dopiero ta ostatnia. Ta pierwsza jest do odrzucenia, ale niekiedy pośrednio może nieść pomoc i przyrodzie, np. gdy ktoś dostrzega, że psychiczne koszty wynikające z zanieczyszczenia terenów, z którymi ludzie byli głęboko zżyci są bardzo wysokie dla nich.

Najlepiej byłoby wychodzić od etyki natury, i zależnie od rozpatrywanego problemu zawężać zakres.

Lech Ostasz

1. Stanowisko opracowałem w Potencjalność – byt – chaos – nicość. Rozważania metafizyczne, Kraków 1997 i innych książkach.
2. L. Ostasz, Aktuale und potentielle Bereiche des Bewusstseians, Monachium 1988.
3. J. Seed, Antropocentryzm, w: Ekologia głęboka, Warszawa 1995, s. 316.
4. Nie omawiam ich tutaj, gdyż są dość liczne opracowania, patrz np. R. Elliot, Etyka ekologiczna, w: Przewodnik po etyce, red. P. Singer, Warszawa 1998, 326-335; D. VanDeVeer, C. Pierce (eds.), People, Penguins and Plastic Trees: Basic Issues in Environmental Ethics, Belmont, Cal., Wadsworth, 1986.
Lech Ostasz