Wydawnictwo "ZB" | Okładka | Spis treści ]

WEGETARIANIZM - ZB nr 10(155)/2000, wrzesień 2000

WEGETARIAŃSKI PUNKT WIDZENIA,
CZYLI O TYM JAK WIELE ZALEŻY OD TEGO
CO KONSUMUJEMY, JAK MYŚLIMY, W CO WIERZYMY
I NA CO JESTEŚMY UWRAŻLIWIENI

WEGETARIANIE SĄ WŚRÓD NAS

Trudno ich rozpoznać, bo na pierwszy i przelotny "rzut oka" są podobni do reszty. Jednak, gdy się bliżej przyjrzeć i np. porozmawiać z taką osobą, to często okazuje się, że jest zrównoważona, otwarta, uśmiechnięta, czuje się młodo i zdrowo. Szczególnie wegetarianie w średnim wieku i starsi nie wyglądają na swoje lata. Są to cechy łatwe do zaobserwowania. Inne, trudniejsze do zanotowania w przelotnym kontakcie, to wrażliwość i światopogląd, który krótko można ująć słowami: "żyj i pozwól żyć innym". Jednak hasło to nie jest liberalnym zawołaniem. "Żyj" nie oznacza życia, gdzie jedyną regułą jest dowolność i brak ograniczeń, gdzie usprawiedliwione jest zaspokajanie wszelkich potrzeb wykreowanych przez kulturę, a pogoń za podnietami dla stępionych przez nałogi zmysłów stanowi cel życiowy. "Żyj" oznacza życie w zgodzie z naturą - taką, z jaką się rodzimy. "Innym" nie odnosi się tylko do ludzi, ale do całej przyrody.

Między sobą wegetarianie różnią się stopniem wegetariańskiej wiedzy, wrażliwości, świadomości, wiary w możliwość wpływania swoim postępowaniem na losy świata i wynikającymi z nich motywacjami, dla których zostali i są wegetarianami. W większości ograniczają się do rezygnacji z produktów uboju zwierząt. (Tutaj należy nadmienić, że jest to czasem bardzo trudne - np. kupienie odpowiednich butów!) Jednak jest wielu takich co czynnie występują w obronie zwierząt, i to nie tylko piesków i kotków. Ci, którzy wiedzą w jak okrutny sposób, metodami przemysłowymi, pozyskiwane są takie produkty jak mleko i jajka, a więc też masło i sery, czasem rezygnują z nich w swojej diecie. Ale są i tacy, co myśląc i mówiąc, że są wegetarianami, jedzą jednak ryby i noszą futra.

Jedni, stając się wegetarianami, powoli rezygnowali najpierw z czerwonego mięsa, później z białego, a na końcu z ryb. Inni pod wpływem szoku wywołanego poznaniem prawdy o przemyśle mięsnym, w ciągu jednej nocy odrzucili wszelkie produkty zawierające cierpienie.

COŚ ZA COŚ

Stan zdrowia i wygląd fizyczny wegetarian zależy od wieku, w jakim przestali jeść mięso, czyli od czasu, przez jaki zatruwali nim swoje organizmy. Wegetariańskie dzieci to okazy zdrowia. Szczególnie te, które nie doświadczyły nałogu jedzenia słodyczy. Dzieci wegetariańskie są czasem drobniejsze od rówieśników, jednak nie chorują częściej od nich i wyrastają na zdrowych i szczęśliwych ludzi. Medycyna "urzędowa", opierając się na wskaźnikach ustalonych na podstawie badań populacji dzieci przekarmianych skondensowanym, sztucznym pokarmem i od pierwszych miesięcy życia "uszczęśliwianych" pożywieniem pochodzenia zwierzęcego, uważa, że drobna budowa wegetariańskich dzieci jest oznaką słabości i zaleca, często posuwając się do szantażu, podawanie im mięsa.

Jaki jest wynik tej "słabości", można dowiedzieć się studiując raporty z badań, jakich wiele przeprowadzono w ciągu ostatnich dziesiątków lat na Zachodzie. Prowadziły je różne, poważne zespoły naukowe, również na zlecenie tamtejszych rządów. Badania prowadzono na wielkich próbach i w różnych częściach świata. Ich wynik jest jednoznaczny: przeciętny wegetarianin jest "o niebo" zdrowszy od przeciętnego konsumenta mięsa i również żyje od niego dłużej o 6 lat. Przytoczę tu wyniki badań amerykańskich, bo te są najłatwiej dostępne, ale również dlatego, że Polacy odżywiają się podobnie do Amerykanów. W Stanach Zjednoczonych najczęstszą przyczyną zgonów jest choroba wieńcowa serca. Ryzyko śmierci z powodu zawału serca dla przeciętnego mężczyzny w USA wynosi 50%, gdy nie je on mięsa 15%, gdy nie je też nabiału i jajek tylko 4%. Ryzyko wystąpienia raka piersi u kobiet, które jedzą mięso codziennie jest 3,8 razy większe niż u kobiet jedzących mięso rzadziej niż raz w tygodniu. Śmiertelność z powodu raka piersi, jelit, prostaty jest największa w krajach o największym spożyciu mięsa. Wraz z mięsem, do organizmu człowieka trafiają związki chemiczne aplikowane zwierzętom razem z paszą. W USA stwierdza się znaczący poziom DDT w mleku aż 99% matek jedzących mięso i tylko u 8% matek wegetarianek. W USA średni poziom zanieczyszczeń chemicznych w mleku kobiety niewegetarianki jest 35 razy wyższy niż w mleku całkowitej wegetarianki. To takie informacje skłoniły rząd USA do rekomendowania diety wegetariańskiej w swych zaleceniach żywieniowych dla Amerykanów, bowiem stan zdrowia przeciętnego Amerykanina, który zjada rocznie grubo ponad 100 kg mięsa, jest nie do pozazdroszczenia.

NIEWIEDZA "KRÓLOWĄ" NAUK

My - Polacy - z podobnych powodów również nie jesteśmy zdrowym społeczeństwem. Dlatego zalecenia światowych autorytetów dietetycznych i medycznych nie powinny być obojętne nam indywidualnie, a tym bardziej urzędnikom i politykom, ze względu na interes społeczny, bowiem leczenie chorób wynikających z błędnej diety jest niezwykle kosztowne. Np. w USA na leczenie wspomnianej choroby wieńcowej serca wydaje się rocznie 100 mld dolarów!

Generalnie, choć zdarzają się wyjątki - np. Brytyjskie Towarzystwo Medyczne rekomenduje wegetarianizm - adepci medycyny w świecie zachodnim nie znają się na żywieniu i nie rozumieją negatywnych skutków dla zdrowia, wynikających z faktu jedzenia mięsa i innych pokarmów pochodzenia zwierzęcego. W krajach "wyżej" od naszego rozwiniętych jest rzadkością, by uczelnie medyczne prowadziły w ramach studiów rzetelne kursy żywienia i leczenia dietą. W Polsce w ogóle takich kursów nie ma, dlatego trudno się dziwić stanowi świadomości ludzi, którzy nas próbują leczyć. Jednak wiedza, o której tu mowa, rozwija się i jest dostępna. Wystarczy przerwać na chwilę zarabianie pieniędzy i zainteresować się nią. Jest to element lekarskiej etyki zawodowej. Niestety, takiego przedmiotu na studiach medycznych jak etyka, też zdaje się nie ma, a w każdym razie do niedawna nie było.

Tak więc dobre zdrowie przeciętnego wegetarianina, jest tym argumentem, który może zachęcać do pozytywnego myślenia o niejedzeniu mięsa. Jednak nie jest on jedyny i wielu wegetarian nie uważa go za najważniejszy.

"ZJADANIE" ŚWIATA

Teoretyczna świadomość ekologiczna Polaków jest już dość wysoka. Jednak niewielu z nich, w tym również ekologów, zdaje sobie sprawę ze zniszczeń, jakie czyni w środowisku naturalnym masowe spożywanie mięsa. To z braku tej wiedzy wynika, że tak wielu ekologów w Polsce je jeszcze mięso. Fakty są wstrząsające. Masowa hodowla zwierząt na rzeź i paszy dla nich jest przyczyną erozji wierzchniej, najlepszej warstwy ziemi, przez co kurczą się obszary, które można uprawiać (1 kg mięsa wołowego oznacza utratę 35 kg żyznej gleby). Obszary poddane intensywnej uprawie dla uzyskania paszy pustynnieją i są tracone bezpowrotnie. W ten sposób przybywa ich rocznie 26 mln ha. Ciągle więc potrzebne są dla tych upraw i hodowli nowe ziemie. Dlatego rocznie wycina się 320 tys. km2 lasów tropikalnych, w wyniku czego ginie ok. 1000 gatunków roślin i zwierząt oraz spada emisja tlenu. Masowa hodowla zwierząt jest jedną z głównych przyczyn efektu cieplarnianego z uwagi na związaną z nią ogromną produkcję dwutlenku węgla (wypalanie lasów) i metanu (bydło wydziela go w proporcjach 2 kg mięsa - 1 kg gazu). Zwierzęta hodowlane pozostawiają ogromne ilości nieczystości, które są odprowadzane do środowiska i zatruwają je. Chemiczne środki ochrony roślin, masowo stosowane w intensywnym rolnictwie, trafiają do paszy, wody, ziemi i powietrza, a później są przyswajane przez ludzi. W pogoni za zyskiem zwierzęta hodowlane karmione są hormonami, antybiotykami, sproszkowanymi ciałami innych zwierząt. Ludzie, którzy zjadają te zwierzęta, narażeni są na negatywne działanie tego, co one zjadły.

KOSZTY MORALNE JADŁOSPISU

Mimo rozwoju cywilizacji zachodniej, nie maleje ucisk i wyzysk, jakiemu bogata mniejszość poddaje biedną większość. Przykładem tego jest głód światowy. Niezwykle wstydliwa sprawa. Szczególnie dla tych co znają jego przyczyny i mimo to jedzą mięso. Bowiem powodem głodu światowego nie jest brak żywności, lecz struktura jej spożycia w krajach najbogatszych. Obecne zasoby gleby, energii i wody mogłyby wyżywić dwa razy więcej ludzi, niż żyje na świecie. Niestety, dla zaspokojenia gustów kulinarnych bogatszej i mniejszej części ludzkości, trzeba wykarmić rocznie 15 mld zwierząt hodowlanych. To one zjadają połowę światowej produkcji zbóż. "Produkcja" mięsa jest niezwykle mało efektywna - 10 kg białka roślinnego daje tylko 1 kg białka zwierzęcego. Jest ona niezwykle kosztowna - angażuje ogromne zasoby. W USA 64% ziemi uprawnej służy produkcji karmy dla zwierząt, a tylko 2% uprawie warzyw i owoców. Dla wyhodowania 1 kg zbóż, warzyw lub owoców wystarczy kilkaset litrów wody. Otrzymanie 1 kg wołowiny wymaga jej 41 tys. litrów! Każdego roku z powodu niedożywienia umiera na świecie 20 mln ludzi, w tym codziennie 38 tys. dzieci. Ziarnem użytym dla otrzymania mięsa i nabiału, zjadanych rocznie przez przeciętnego Amerykanina, można wyżywić 7 osób! Czy nie jest to przerażające? Czy nie jest to wystarczający powód, dla którego mięsko przestaje smakować? Dla wielu ludzi jest. Świadomość, że jedząc mięso, przyczyniają się do śmierci głodowej dorosłych i dzieci w innych częściach świata, jest dla nich mocniejszym argumentem za zmianą diety, niż aspekty zdrowotny i ekologiczny wegetarianizmu.

Ale to nie koniec etycznej strony upodobań kulinarnych. Zarówno prawodawstwo służące ekonomii, jak i praktyka sprowadziły zwierzę - czującą i często bardzo inteligentną istotę, do roli przedmiotu. Zwierzęta są traktowane na równi z maszynami i zabawkami. Mają przynieść zysk i przyjemność. Warunki, w jakich odbywa się przemysłowa hodowla zwierząt i ich masowy ubój, świadczą, że współczesny, tzw. cywilizowany człowiek to tylko ogniwo przejściowe ewolucji (o ile rozwój gatunku ludzkiego będzie postępował) lub pomyłka Pana Boga. Ten ogrom cierpienia, jakie muszą znosić zwierzęta hodowlane, zanim "wybawi" je śmierć, jest nie do opisania. Namiastkę, tę mniej drastyczną, można znaleźć w książkach Juliet Gellatley "Milcząca arka" i "VIVA! Wegetarianizm", które są jeszcze w polskich księgarniach (można je zamówić u ich tłumacza i wydawcy Romana Rupowskiego tel. 0-77/453 68 95). I znów, przeciętny Polak, w tym niestety wielu obrońców piesków i kotków, rzadko zdaje sobie sprawę, jak wiele cierpienia zawiera "smakowicie" wyglądający przysłowiowy mięsny kotlet. Chęć obrony praw zwierząt, również tych hodowlanych, cyrkowych, laboratoryjnych i więzionych w zoo, przyciąga do wegetarianizmu rzesze wrażliwych ludzi. W 1997 r. sytuacja prawna zwierząt w Polsce poprawiła się po uchwaleniu ustawy o ochronie zwierząt, jednak w znacznym stopniu tylko teoretycznie, bowiem do dziś brakuje do tej ustawy aktów wykonawczych, w wyniku czego wiele jej przepisów jest "martwych"! W tym miejscu warto podkreślić, że przedmiotowy stosunek do zwierząt przenosi się na stosunki międzyludzkie. Człowiek obojętny na cierpienie zwierząt, łatwo akceptuje cierpienie u ludzi.

KULTURA KONTRA "KULTURA"

Niektórzy przeciwnicy wegetarianizmu głoszą, że jest to idea obca naszej kulturze. Taka postawa to prawdopodobnie brak wiedzy lub chęć manipulowania. Bowiem wegetarianami byli: Pitagoras, Sokrates, Platon, Owidiusz, Seneka, Plutarch, św. Jan Chryzostom, Leonardo da Vinci, Newton, Montaigne, Rousseau, Voltaire, Schopenhauer, Schweitzer, Edison, Tesla, Darwin, Shaw, Tołstoj, Kafka, Twain i wielu innych - nie mniej wielkich i należących w nie mniejszym stopniu niż współcześni wegetarianie do naszej (zachodniej) kultury.

Również wśród pierwszych chrześcijan wegetarianizm był bardzo popularny. Przykładem może być liczna grupa nosząca nazwę ebionici, którzy po śmierci Jezusa żyli zgodnie z jego nauką i obierali swych przełożonych z rodu Jezusa. Problem jedzenia mięsa musiał być wśród pierwszych chrześcijan żywy, bo św. Paweł poczuł się zmuszony do wypowiedzi na ten temat. W liście do Rzymian 14: 21 czytamy: Dobrą jest rzeczą nie jeść mięsa i nie pić wina, i nie czynić niczego co twego brata razi. W pierwszym liście do Koryntian 8: 13 znajdujemy: Jeśli więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by nie gorszyć brata. Dla ludzi wierzących w Boga i jednocześnie wątpiących, co jest dobre, a co złe, wskazówką może być cytat ze Starego Testamentu. Księga Rodzaju 1: 29 ujawnia pierwotny zamysł Stwórcy: I rzekł Bóg: "Oto daję wam wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona". Wegetarianizm jest bardzo pomocny w rozwoju duchowym i naśladowaniu Jezusa. Wiedzieli o tym wspomniani ebionici, którzy nie składali ofiar ze zwierząt i byli wegetarianami. Niestety, zostali uznani przez Kościół za heretyków.

WRÓG BIZNESU MIĘSNEGO NR 1

19-20.6.2000 byli we Wrocławiu Juliet Gellatley i jej mąż Tony Wardle - autorzy książki "Milcząca arka". Juliet napisała też "VIVA! Wegetarianizm" i inne książki, nie przetłumaczone jeszcze na polski.

Juliet Gellatley jest jedną z najbardziej skutecznych aktywistek na rzecz obrony praw zwierząt i popularyzacji wegetarianizmu. Od 1994 r. jest założycielką i dyrektorem prężnej organizacji VIVA (Vegetarians International Voice for Animals). W 1999 r. wyróżniona została nagrodą Award for Animal Welfare, która jest częścią prestiżowej nagrody Pride of Britain, przyznawanej przez The Mirror bohaterom brytyjskiego życia publicznego.

Juliet Gellatley była dyrektorką brytyjskiego Towarzystwa Wegetariańskiego. Dzięki jej aktywności liczba szkół w Anglii, w których są dostępne posiłki wegetariańskie, wzrosła z 13 do 65%. Juliet ma znaczący udział w stworzeniu silnego lobby pro-wegetariańskiego w Wielkiej Brytanii (obecnie jest tam prawie 6 mln wegetarian, co stanowi ok. 8% społeczeństwa).

Głównym powodem wizyty Juliet i Toniego w Polsce było założenie Fundacji "Viva". Cele fundacji to:

W niedługim czasie (za miesiąc lub dwa) będziemy świadkami pierwszej kampanii, jaką Viva rozpocznie w Polsce. Wtedy Juliet i Tony przyjadą znów do nas. Będzie więc okazja, aby odwiedzili różne miasta.

Drogi Czytelniku! Jeśli czujesz się na siłach zorganizować pobyt tej pary połączony ze spotkaniami z mediami i publicznością, możesz zaprosić ich do swego miasta, pisząc na adres <juliet@viva.org.uk>.

Na spotkaniu z Juliet będziesz mógł zadać swoje osobiste pytanie lub "przygwoździć" ją swoim argumentem. Wasza rozmowa może być pouczająca i zabawna. Może wyglądać przykładowo jak poniżej.

TY: Jedzenie mięsa jest dla nas czymś naturalnym - jesteśmy stworzeni do jedzenia mięsa!

JULIET: Jeśli będziesz jadł tylko samo mięso i produkty mleczne, to w ciągu jednego roku umrzesz! Jeśli będziesz jadł tylko pożywienie wegańskie lub wegetariańskie, będziesz zdrowszy niż większość ludzi w dzisiejszych czasach.

TY: Jeśli porzucę jedzenie mięsa, mój organizm nie będzie miał odpowiednich ilości białek, wapnia, żelaza!

JULIET: No cóż... i wówczas staniesz się tak słaby i anemiczny jak roślinożerne słonie, goryle, konie wyścigowe? Należymy do gatunku małp człekokształtnych, a prawie wszystkie z nich w ogóle nie jedzą mięsa.

TY: Ale wegetarianie jedzą ryby, nieprawdaż?

JULIET: Nie, nie jedzą! Uważasz, że ryba jest bliskim kuzynem marchewki? Jeśli chcesz zadać podobne pytanie dotyczące kurczaków, to spróbuj dowiedzieć się, gdzie można kupić nasionka kurcząt i jak je uprawiać!

TY: Skąd wiesz, że warzywa nie czują bólu?

JULIET: Jeśli kiedyś zobaczysz kapustę wrzeszczącą podczas odcinania jej głowy lub biegnącą wzdłuż głównej ulicy Twojego miasta, zadzwoń do mnie. Będziemy wtedy mieli pierwsze w historii warzywo z centralnym systemem nerwowym.

TY: Jesteś w naszym gronie jedyną wegetarianinką i nie zrobi to dużej różnicy dla zwierząt.

JULIET: Jesteś tego pewien? Darowanie życia 5 krowom, 20 świniom, 29 owcom, 760 kurczakom, 46 indykom i tysiącom ryb - to jest ilość, którą nie warto sobie zawracać głowy? Tyle przeciętnie zjada w swoim życiu człowiek jedzący mięso.

TY: Jeden z naszych sąsiadów przeszedł kiedyś na wegetarianizm i następnie się rozchorował. Musiał znów zacząć jeść mięso.

JULIET: Miliony Brytyjczyków spożywają codziennie mięso i 286 000 z nich miało zawał w zeszłym roku. Większość z nich niestety umarła. Oni nigdy więcej nie będą mogli jeść mięsa.

TY: Kury fermowe nie znosiłyby tak dużo jajek, gdyby źle się czuły i mieszkały w złych warunkach.

JULIET: Jeśli Ty czułbyś się źle, to czy przestałbyś wtedy chodzić do ubikacji? Znoszenie jajek, podobnie jak nasze wyjście do ubikacji, to czynności czysto fizjologiczne.

TY: Ale wegetariańskie pożywienie jest nudne.

JULIET: O tak... chyba wtedy, gdy Ty jesteś w kuchni. Jedzenie jest tak dobre jak kucharz, który je przygotowuje.

TY: Masz niewłaściwe cele i priorytety w życiu. Zamiast troszczyć się o ludzi, troszczysz się o zwierzęta.

JULIET: Zapytaj więc swoich znajomych, co oni robią, aby pomóc innym ludziom. "Niezbyt dużo" - to jest najczęstsza odpowiedź. Będąc wegetarianinem, pomagasz chronić Ziemię oraz wszystkich jej mieszkańców - zwierzęta oraz ludzi.

Ciąg dalszy dopisze życie.

(Dialog pochodzi z książki: "VIVA! Wegetarianizm". W artykule wykorzystano też:

PS

Ten artykuł, w tej samej niemal postaci, próbowałem umieścić przed przyjazdem J. G. w pewnej gazecie wrocławskiej, która ma ekologiczne strony. Odmówiono mi, tłumacząc, że jest to wegetarianizm wojujący. W rozmowie wyczułem, że redakcja poczuła się zaliczona do grona złoczyńców, a w związku z tym osobiście urażona. Artykuł poruszył redakcyjne sumienie. Zabolało. Teraz nie mogą już powiedzieć, że nie wiedzieli. Czy nie został przyjęty z chęci odwetu, czy też z chęci oszczędzenia czytelnikom bólu. Jak by nie było, taka cenzura blokuje ludziom dostęp do wiedzy, dającej możliwość świadomego wyboru. Dlaczego niektórym mediom zależy, aby ich adresat "Sumienie miał czyste, nieużywane", a konsumpcyjny błogostan trwał?

Andrzej Chaber
tel./fax 0-71/78 37 999
popvege@eko.wroc.pl

ALARM:

DIETA WEGETARIAŃSKA NIE JEST ZDROWA
S  A  M  A    W    S  O  B  I  E

Z tekstem Krzysztofa Żółkiewskiego "Koniec mięsnej ery - wegetarianizm oficjalnie zaakceptowany" (ZB nr 24(126)/98 s. 2 i 3) zapoznałem się dopiero w lipcu 1999 . Bardzo się cieszę, że niekonformistyczni naukowcy potwierdzili pogląd wegetarian, iż mięso nie jest niezbędne do życia, zdrowia i prawidłowego rozwoju człowieka! Jednak w świetle posiadanego oczytania nie mogę się bezkrytycznie zgodzić z hurraoptymistycznym twierdzeniem, że dieta wegetariańska jest zdrowa.

Nie, nie chodzi tu o skażenie warzyw i owoców - o tym wszyscy wiemy! Właśnie kończę czytać książkę dr Kishore Sharmy pt. "Mleko - cichy morderca". Dr Sharma pisze, że leczył ok. 7000 wegetarian, z których 30% spożywało duże ilości produktów mlecznych. Nie wiem, czy pozostali wegetarianie w ogóle nie spożywali mleka i jego produktów, czy raczej spożywali mniej nabiału. Wszyscy ci pacjenci chorowali na raka! (Tak zrozumiałem tekst ze str. 136, cytuję: "U osób spożywających wiele mleka i jego przetworów występuje zwiększone ryzyko wystąpienia nowotworów. [podkreślenia moje - W.B.] Mleko i inne produkty pochodzenia zwierzęcego są czynnikami sprzyjającymi procesom nowotworowym w organizmie człowieka, z powodu obecności hormonów wzrostowych oraz dużej zawartości tłuszczów i białka. Moje własne doświadczenia lekarskie, na które składa się około 7000 przypadków nowotworów wykazały, że 30% tych pacjentów spożywało duże ilości produktów mlecznych. Większość z nich nie paliła tytoniu, nie stosowała nadmiernych ilości przypraw czy soli i nie miała innych zgubnych nawyków. Wszyscy byli wegetarianami i jedynie niewielu z nich nie pracowało fizycznie.") Dr Sharma leczył również wiele osób cierpiących na inne poważne choroby. Autor - ogarnięty ideą wyeliminowania zwierzęcego mleka z ludzkiej diety - usilnie stara się udowodnić tezę o szkodliwości jego spożywania. Podstawowe błędy towarzyszące spożyciu mleka: pasteryzacja, gotowanie, (złe) łączenie z innymi potrawami oraz z różnymi składnikami w przetworach mlecznych, spożywanie go zbyt często i w zbyt dużych ilościach - mają być główną przyczyną nowotworów i innych ciężkich schorzeń1). Myślę jednak, że jeśli pozostałe 70% pacjentów nie spożywało nabiału (lub niewiele?), to rację może mieć dr Kwaśniewski, który sądzi, że podstawową przyczyną wielu bardzo ciężkich chorób (także nowotworowych) są ... cukry (w tym: cukier buraczany, trzcinowy, w miodzie, w mleku, cukry owocowe, skrobiowe oraz te zawarte w niektórych warzywach), a także łączenie węglowodanów z tłuszczami!

Nie pamiętam, czy chodziło tylko o połączenie tłuszczy zwierzęcych z cukrami, czy także tłuszczy roślinnych z cukrami, ale znalazłem inne bardzo istotne informacje o tłuszczach: wielonienasycone kwasy tłuszczowe (roślinne) po eksperymentalnym zastąpieniu nimi kwasów tłuszczowych nasyconych (z tłuszczy zwierzęcych)2) spowodowały w tej grupie chorych 3-5 razy częstsze zachorowania na raka! ("Dieta optymalna", s. 24) oraz "ze wszystkich tłuszczów dla człowieka najbardziej szkodliwy jest olej kukurydziany, ponieważ 5 lat po zawale przeżywa najmniej ludzi stosujących jako źródło tłuszczu olej kukurydziany." (Tamże s. 26)

Ponieważ jest udowodnione, że wegetarianie też chorują na raka, a przyczyny zachorowań nie są pewne, należy "dmuchać na zimne" i założyć, że poza skażoną glebą i stresem przyczyną choroby może być także nadmierne spożycie mleka i jego przetworów (nie uzasadnione potrzebami zdrowotnymi) oraz wszelkie cukry, zwłaszcza w połączeniu z tłuszczami (także roślinnymi)!3)

Co w tej sytuacji powinni zrobić smakosze, przerażeni widmem raka lub monotonną dietą bez mięsa, bez mleka, bez ciast itd.? Proponuję sięgnąć po doświadczenia plemienia Hunzów. Hunzowie stosują dietę zbliżoną do lakto-wegetarian: mięso jedzą tylko kilka razy w roku (!), piją dużo zsiadłego mleka, jaja jedzą rzadko, poza tym mnóstwo warzyw, owoców, soków (zwykle w postaci mono-diety!) itd. Wielu z z nich żyje 100 lat, a niektóry osiągają wiek ... 150 lat! Jedną z podstawowych przyczyn (nie jedyną; liczy się suma działań prozdrowotnych - patrz książka Renee Taylor "Tajemnicach zdrowia plemienia Hunzów") jest długa, coroczna głodówka.

Dr Kwaśniewski pisze, że głodówki nie są dobre (a nawet są społecznie szkodliwe?). Jednak Hunzowie nie mieli kłopotów z powodu stosowania głodówek, a przynajmniej R. Taylor o tym nie wspomina. Być może przyczyną sukcesu Hunzów jest specyficzność ich głodówek:

Pomyślałem sobie, że być może wegetarianie - stosując półgłodówki Hunzów - mogliby uniknąć choroby nowotworowej nie rezygnuąc z mleka (dr Sharma), owoców i warzyw (dr Kwaśniewski); przy okazji mogliby przedłużyć swoje życie (bez głuchoty, ślepoty i niedołęstwa - mam nadzieję). Tu pojawia się jednak nowy problem: Hunzowie mieli (nadal mają?) nieskażoną glebę i wodę, a my nie! Co więc robić, aby przy pomocy głodówek w podobny sposób oczyszczać organizm nie rezygnując z cywilizacji?

Oto kilka propozycji:

  1. Stosować raz w roku półgłodówkę dłuższą (o ile dni, tygodni?)?
  2. Stosować półgłodówkę 2-miesięczną, ale częściej np. 3-krotnie w ciągu 2 lat?
  3. Stosować krótsze półgłodówki, ale 2 razy w ciągu roku? (Im krótszy czas trwania półgłodówek, tym częściej je stosować?)
  4. Stosować 1-2 razy w roku głodówkę, ale wodno-urynową, bez soków? Jak długą? Czy gdy nie będziemy pić soków, nie zabraknie nam potasu? To może zagrozić życiu! (Prof. W. Szostak, dr B. Cybulska: "Nagłe zgony, które występują w czasie głodzenia4) [...] są spowodowane niewydolnością mięśnia serca na skutek utraty potasu. [...]". "Diety, czyli jedz na zdrowie" s. 28-29)

Są to pytania do lekarzy i terapeutów, specjalizujących się w leczeniu głodem i urynoterapią. Książki nie mówią wszystkiego na ten temat, a porady są, niestety, drogie. Ale komu życie i zdrowie drogie, ten zapłaci za profilaktykę. Bo właśnie profilaktyką okazały się - wymuszone przez brak żywności na przednówku - głodówki Hunzów! Bierzmy z nich wszyscy przykład5).

Wszystkim wegetarianom-pięknoduchom życzę zdrowia i sukcesów w propagowaniu zdrowej diety wśród naszego społeczeństwa! Kogo mój tekst zaszokował - niech zwróci uwagę na bibliografię i sam sprawdzi (mój tekst nie jest instrukcją, lecz inspiracją!).

Uwaga: Nie wszystkim wegetarianom podobało się to, co tu napisałem! Dlatego rzucam hasło: wegetarianizm tak - przemilczenia nie!

Włodzimierz Bukowiec
os. Kolorowe 18/18
31-940 Kraków

BIBLIOGRAFIA:

KSIĄŻKI KULTOWE (TAKŻE DLA WEGETARIAN):

  1. Renee Taylor, "Tajemnice zdrowia plemienia Hunzów. Długie życie i szczęście", Dom Wydawniczo-Księgarski KOS, Katowice
  2. dr Nand Kishore Sharma, "Mleko - cichy morderca", Oficyna Wydawnicza SPAR, Warszawa 1999

KSIĄŻKI KONTROWERSYJNE, ALE WARTE POLECENIA:

  1. Jan Kwaśniewski, Marek Chyliński, "Dieta optymalna", Wyd. "Prasa Śląska" Sp. z o.o., Katowice 1999. [informacja o cukrach:
  2. Elżbieta Cybulska, "Cuda urynoterapii - leczenie moczem", Wyd. "Natura Med", Elbląg (1994?) [o Hunzach str. 140-141].
  3. Kinga Wiśniewska-Roszkowska, "Leczenie głodówką i dietą surówkowo-jarską", Oficyna Wydawnicza SPAR, Warszawa [Hunzowie - rozdział 16, str. 181-188].
  4. Andrzej Szymański, "Głodówki", Wyd. W.A.B., Warszawa 1997 [Hunzowie str. 55].
  5. John W. Armstrong, "Woda życia - zasady urynoterapii", Agencja Wydawnicza Movex, Warszawa 1997.

LEKTURY UZUPEŁNIAJĄCE:

  1. Broszurka "Przyjaciółki" (wydana około 10 lat temu?): prof. dr med. Wiktor B. Szostak i doc. dr med. Barbara Cybulska, "Diety, czyli JEDZ NA ZDROWIE", Wydawnictwo Współczesne RSW "Prasa-Książka-Ruch", Warszawa [o potasie str. 28-29 i 58].
  2. Bogusław Komorowski, "Urynoterapia bez wstrętu i cudów", Wyd. KOPIA Sp. z o.o., W-wa 1998.

PRZYPISY


1. Ten temat wymaga osobnego opracowania.
2. Tłuszcze nasycone zastąpiono tłuszczami wielonienasyconymi w tej samej ilości.
3. j.w. - patrz przypis 1.
4. Prawdopodobnie chodzi o głodówki całkowite (na wodzie i bez picia uryny) - autorzy nie podali konkretnych przykładów głodówek.
5. Ten temat wymaga osobnego opracowania.

© Copyright by Włodzimierz Bukowiec 1999



WEGETARIANIZM - ZB nr 10(155)/2000, wrzesień 2000
Wydawnictwo "ZB" | Okładka | Spis treści ]