ZB 2(170), luty 2002
ISSN 1231-2126, [zb.eco.pl/zb]
Refleksje
 

Obraz świata a wartości

Niezależnie od finezyjnych i głębokich wykładni obrazu świata, które funkcjonują w filozofii, nauce i literaturze, dla potrzeb orientacji życiowej, niezbędnej w codziennej działalności upowszechniają się obrazy świata (modele) uproszczone do tego stopnia, aby mogły być zrozumiałe dla każdego i przyjęte za własne. Toteż pomimo krytycznego stosunku intelektualistów do tych uproszczonych, "potocznych modeli świata", to właśnie one funkcjonują w społeczeństwie i chociaż nie uświadomione, w gruncie rzeczy stanowią podstawę rozpowszechnionej orientacji życiowej, przy czym ich źródła kulturowe tkwią w tradycyjnych systemach religijnych i filozoficznych, w których mieszczą się ich kardynalne założenia, spontanicznie uwewnętrznione i nie uświadamiane.

Tak więc na ogół "zwykły człowiek", dziecko, uczeń itd. nie zastanawia się czy jego uogólniony, tkwiący w podświadomości obraz świata zasadza się na modelu kartezjańsko-newtonowskim, probabilistycznym, egzystencjalistycznym czy ekologicznym. Na ogół, właśnie w naturalnym procesie przyswajania treści z otoczenia kulturowego przyjmuje się najczęściej funkcjonujące w nim uogólnione obrazy świata, które kształtują w konsekwencji postawy wobec tego świata, wobec samego siebie, wobec innych ludzi i wspólnot: rodzinnej, wytwórczej, narodowej. Te wyobrażenia o kształcie świata funkcjonują jako przekonania i oczywiście mają wpływ na wybór uznawanych wartości.

Przypatrzmy się kilku przykładom takich uproszczonych modeli, które niezależnie od tego czy bardziej lub mniej są uświadamiane, jednak społecznie funkcjonują odciskając piętno na rozpowszechnionych postawach moralnych.

I. Świat jest wielką deterministyczną maszyną

Jestem śrubką, gwintem lub czymś podobnym,
Mam ściśle określone i nieprzekraczalne ograniczenia,
Nie mam wpływu na bieg rzeczy, a więc nie mam odpowiedzialności,
Robię co uważam, z lepszym lub gorszym wyczuciem.

II. Wszystko zależy od opatrzności

Jestem niewiele znaczącym pyłkiem,
Los mój już został wyznaczony,
Nie mam wpływu na bieg rzeczy,
Mam być odpowiedzialny, ale nie wiem za co,
Na wszelki wypadek czuję się winny.

III. Świat jest chaosem, którym rządzi przypadek

Istnieję w wyniku przypadku,
Nie wiem od czego zależę i do czego zmierzam,
Nie mam wpływu na bieg rzeczy, nie jestem odpowiedzialny,
Muszę jakoś przetrwać, imając się wszelkich sposobów.

IV. Świat jest sanktuarium

Jestem kustoszem w tym sanktuarium,
Celebruję i podzielam świętość świata,
Moja rola jest ważna, jestem odpowiedzialny,
Staram się stanąć na wysokości zadania.

Można byłoby przytoczyć jeszcze kilka wariantów takich uproszczonych modeli, nam jednak chodzi bardziej o kreowanie takiego obrazu świata, który pomagałby w dokonywaniu pozytywnych wyborów wartości zarówno w procesie edukacji jak i w codziennym działaniu.

Edukacja dla przyszłości

Powróćmy do pytania postawionego na początku referatu; w odniesieniu do jakiej przyszłości działamy?

Chcąc odpowiedzieć na to pytanie musimy wykreować, z całą świadomością jego ogólności "obraz świata" według naszej współczesnej wiedzy o nim.

Przede wszystkim staje przed nami zadanie określenia naszej postawy wobec świata, z uwzględnieniem całej wiedzy jaką może dysponować dzisiaj człowiek, zarówno o naturze swojego środowiska przyrodniczego i kulturowego jak i o sobie samym jako strukturze biopsychicznej i duchowej.

Spróbujmy w skrócie podsumować naszą współczesną wiedzę o istocie człowieka i jego wspólnot oraz o przyrodzie i sformułujmy wynikające z tej wiedzy wskazówki do działania.

Wiemy z całą pewnością, że jesteśmy dziećmi Wszechświata i że Wszechświat jest w stanie ciągłej kreacji. Znajduje się on w nieustannym ruchu, rozwija się, ewoluuje czyli jest układem dynamicznym. Jesteśmy jego integralną częścią, dynamika Wszechświata odnosi się zatem również do nas, a więc jesteśmy posiadającymi świadomość współtwórcami. Możemy zatem przyjąć, że misją człowieka jest świadome uczestniczenie w ewolucji Wszechświata, poprzez twórcze uczestniczenie w kulturze.

Takie spojrzenie przywraca nam zrozumienie głębokiej więzi z Ziemią, biosferą, z Kosmosem.

Wiemy też, że dążenie do coraz większej złożoności jest naturalną tendencją rozwojową i przejawia się w postaci przyrostu organizacji wspólnot tworzących kulturę. Jest to naturalny kierunek rozwoju i wynika zeń również postulat doskonalenia relacji międzyludzkich w dążeniu do doskonalenia się człowieka i wszelkich wspólnot kulturotwórczych; rodzinnych, wytwórczych, lokalnych, narodowych, aż po wspólnotę międzynarodową, żyjącą w harmonii z całością biosfery jako jej integralna, świadoma część, przy tym złożoność organizacji społecznej nie tylko nie wyklucza różnorodności, lecz czerpie z niej inspiracje dla pomyślnych rozwiązań, które sprzyjają zrównoważeniu i zachowaniu żywych struktur - dynamicznych i kreatywnych, natomiast unifikacja jest wrogiem życia - jest tendencją nekrofilną, prowadzącą do stagnacji i w konsekwencji do rozpadu. Dlatego naszym dążeniem powinno być zachowanie różnorodności i wielości kultur.

Postulat naszej świadomej kreatywności jest logicznym skutkiem zrozumienia kreatywności jako zasady istnienia Wszechświata. Dlatego możemy przyjąć, że najwyższą dla nas wartością jest duchowo-biologiczny rozwój człowieka w narodowej wspólnocie, tworzącej kulturę.

Zdolność każdego z nas do podejmowania wysiłku wiąże się bezpośrednio z przyjęciem jako własnego systemu wartości -tych wartości, którym człowiek zdolny jest podporządkować swoje postępowanie, których nie waha się bronić, a nawet złożyć w ich obronie życia. Takie utożsamianie się z wartościami wyższymi jest znakomitym czynnikiem motywacyjnym. Dlatego uznawane przez wspólnotę wartości, których znaczna część to wartości uniwersalne muszą być stale utrwalane i upowszechniane, bo tylko wokół nich, poprzez zbiorowe działania integrują się członkowie wspólnoty.

Z całościowego, właściwego dla kultury słowiańskiej, a także dla ekofilozofii światopoglądu wynikają zasady moralne, które określają relacje człowieka do samego siebie, do swoich wspólnot: rodzinnej, wytwórczej, narodowej, do innych ludzi i wspólnot, do wspólnoty gatunkowej-człowieczej i do środowiska przyrodniczego.

U podstaw tych zasad leży:

  • szacunek dla świętości życia, szacunek dla samego siebie i innych stworzeń, jako przejawów przenikniętej boskością całości,
  • odpowiedzialność za swoje czyny wobec siebie i innych, wobec wspólnoty i wobec Ziemi
  • twórcza postawa wobec życia, tworzenie samego siebie, współtworzenie wspólnot, współtworzenie kultury,
  • sprawiedliwość powszechnie obowiązująca, nie mylona z równością,
  • naturalny umiar, który wynika z odpowiedzialności i ze zrozumienia swojej świadomej roli w społeczeństwie i w świecie istot żywych. Przede wszystkim zaś umiar w korzystaniu z dóbr, które przeważnie powstają kosztem eksploatacji środowiska, naruszając jego równowagę.

Oczywistą jest również konieczność współdziałania i współpracy globalnej, zwłaszcza w dziedzinie ochrony środowiska przyrodniczego i poszanowania osoby ludzkiej, z czego wynikać winien szacunek dla innych kultur, religii i narodów oraz uznanie ich prawa do swobodnego rozwoju w ramach narodowego porządku świata (zob. też cytowana w pracy "Czy jest możliwa etyka uniwersalna?" - "Deklaracja globalnej etyki").

W obecnie odczuwanym przez nas kryzysie cywilizacyjnym, żadne koncepcje filozoficzne, polityczne czy gospodarcze nie stworzą możliwości jego przezwyciężenia jeżeli ich fundamentem nie będzie etyka. Przede wszystkim podstawowe znaczenie jako warunek przetrwania i rozwoju ma efektywna edukacja moralna młodego pokolenia.

Barbara Krygier
Stowarzyszenie "Edukacja dla Przyszłości"

Literatura:

  1. Krygier B., Odkrywajmy na nowo sens człowieczej misji, w: ZB 4(162)2001, s. 47-53.
  2. Skolimowski H., Dharma, Ecology and Wisdom in the Third Millenium, New Delhi 1999.
  3. Sekuła J. (red), Czy jest możliwa etyka uniwersalna?, Siedlce 1994.
  4. Jedynak St., Człowiek, społeczeństwo, moralność, Lublin 1996.

(fragment artykułu "Wybór wartości w odniesieniu do akceptowanego obrazu świata")

Przemyślenia...

Jakie są przyczyny i przykłady "upadku rodzaju ludzkiego"?
Dokąd zmierza ludzkość?
Czy możliwe jest zahamowanie procesu dehumanizacji i destrukcji Ziemi, planety ludzi?

Przed nadejściem ery technologicznej człowiek był w dużym stopniu więźniem sił przyrody. Zdany był na jej łaskę a każdy nieurodzaj, klęska żywiołowa uświadamiała mu znikomość ludzkiej egzystencji i uczyła pokory.

W zjawiskach przyrodniczych widziano objaw gniewu bożego, naturę demonizowano, przypisywano jej cechy istoty inteligentnej.

Natura miała w myśl wierzeń dawnych epok swoje własne życie i tylko te ludzkie działania, które były zgodne z celami ukrytego życia przyrody miały szansę powodzenia. Sytuacja zmieniła się z chwilą, gdy wytworzono umożliwiające eksplorację natury technologie. Od tego momentu rozpoczął się proces, który można porównać z odreagowaniem. Ludzkość, gdy tylko poczuła swoją siłę, chciała za wszelką cenę udowodnić, że panuje nad naturą. Dziś zbieramy żniwa procesu odreagowywania, które ujawniają się w zniszczeniach planety, ale i powstaniu wielu nowych nurtów filozoficznych - ekofilozofii a także złudnej "ekologii strachu" (W. H. Zylbertal).

"Ekologia strachu" jest obawą przed wyczerpaniem się nośników energii, zatruciem środowiska w stopniu uniemożliwiającym egzystencję, a także lęk człowieka przed własnymi możliwościami zniszczenia przyrody a następnie samego siebie. Ale czy tylko te czynniki powinny człowieka przerażać!?

K. Lorenz - doktor filozofii i medycyny, etolog, żyjący w latach 1903-1983 zarysował bardziej pesymistyczną wizję - "wizję upadku człowieczeństwa".

Ludzkość narażona jest na zagładę spowodowaną wojną atomową, może ją również czekać śmierć powolna w wyniku wyczerpania zasobów środowiska naturalnego i zanieczyszczeń. Jednak najgroźniejszym i najbardziej przerażającym przejawem "upadku człowieczeństwa" nie będzie wybuch nuklearny ani klęska ekologiczna lecz regres człowieczeństwa - upadek wszelkich cech ludzkich.

Człowiek - istota wyższa, rozumna - za jaką się uważa - stanie w obliczu klęski na poziomie głębokim, mentalnym, dokona wewnętrznej autodestrukcji i upadku.

Antropologia Kartezjańska, za której ojca duchowego możemy przyjąć Rene Descartesa skupiona była bardziej na metodzie niż na celu, któremu miała służyć. Człowieka wynosiła ponad inne stworzenia i nakazywała robienie wszystkiego, co tylko możliwe bez przewidywania jakichkolwiek konsekwencji.

Uzbrojeni w taki nakaz, wsparci biblijnym "czyńcie sobie ziemie poddaną" ruszyliśmy w erę technologiczną.

Reszty spustoszeń, najpierw w duszy człowieka a potem w środowisku człowieka otaczającym, dokonały pospołu: protestantyzm, personalizm, utylitaryzm i kapitalizm. Świat wymknął się spod kontroli (K. Popper) aby ten proces odwrócić potrzeba nowego spojrzenia na pozycję człowieka w świecie objawiającego się ogromnym poczuciem odpowiedzialności za siebie i za świat, z którym dziś zrobić można wszystko z unicestwieniem tego świata włącznie.

Myślę, że utylitarystyczne stwierdzenie "wiedza służy człowiekowi do opanowania świata" zastąpić trzeba postulatem, aby wiedza służyła człowiekowi do opanowania samego siebie i powstrzymania nieuniknionej wizji regresu człowieczeństwa przedstawionej przez K. Lorenza.

Losy ludzkości zależeć będą od tego, co jest w nas samych, konieczna jest więc umiejętność wsłuchania się w samego siebie. W organizmie ludzkim musi zaistnieć równowaga pomiędzy dobrymi i złymi cechami. K. Lorenz porównuje społeczeństwo do organizmu ludzkiego. Każde społeczeństwo posiada bowiem stosowny mechanizm obronny, który dąży do wewnętrznej równowagi. Brak równowagi odreagowywuje patologiami społecznymi min.: pracoholizmem, alkoholizmem, narkomanią, plagą sekciarstwa, odgradzania się od świata niewyobrażalnym bogactwem (skutecznie głuszącym sumienie), zalewem przemocy i pornografii.

Wrażliwość człowieka musi być zarazem lekcją odwagi, odpowiedzialności i zrozumienia, że ulżenie cierpieniu indywidualnemu możliwe jest jedynie poprzez ulżenie cierpieniu świata jako całości. Lorenz podkreśla, że działania ukierunkowane na cel są piękniejsze. Aby odbierać piękno należy najpierw się nauczyć obcować z owym pięknem, sztuką. Każdy człowiek ma inne poczucie piękna i harmonii lecz istnieją tzw. upodobania archaiczne. Są to pierwotne archetypy postrzegania piękna.

Lorenz przyjął pewien wzorzec człowieczeństwa, od którego następuje regres. Zauważył również ogromną sprzeczność między umysłem a duszą.

Umysł człowieka współczesnego rozwija się gwałtownie, a konserwatywna dusza nie nadąża za galopującym umysłem. Dusza, wg Lorenza, jest tworem pierwotnym, na który składają się naturalne uczucia, emocje, wrodzone formy postrzegania postaci, wzorce. Ludzie próbują buntować się przeciwko technokratyzmowi, co nie jest najlepszym rozwiązaniem, gdyż jest to bunt przeciwko utartym szlakom wspólnoty. Istotne okazuje się właściwe postrzeganie potrzeb. Człowiek nie powinien rezygnować z osiągnięć nauki i techniki, nie ma mowy o cywilizacji jako o błędnym wyborze (E. Cioran), ale i nie może być zgody na cywilizację niekontrolowanej konsumpcji i rozbudzanie nowych potrzeb dla celów handlowych. Potrzeby człowieka są bowiem wytworem duszy i nie zmieniły się one bardzo od czasów "przednaukowych", "przedtechnologicznych". Człowiek nadal potrzebuje bezpieczeństwa biologicznego, społecznego, egzystencjonalnego, związków międzyludzkich, odczuwa potrzebę przedłużenia gatunku, poznania, piękna, miłości, transcendencji (przekraczanie samego siebie). Każda z tych potrzeb może być rozłożona na mniejsze - bardziej konkretne (np. potrzeba bezpieczeństwa uwidacznia się w chęci posiadania domu). Wśród owych potrzeb niektóre nadmiernie się rozrosły i bez reszty zawłaszczyły umysły współczesnej ludzkości Pierwotna potrzeba bezpieczeństwa przekształciła się do konieczności obłąkanego rujnowania środowiska przyrodniczego i psychicznego tylko po to, by wydarte środowisku bogactwa przetwarzać na przedmioty użyteczne, dzięki którym poczujemy się mocno uzbrojeni w walce o codzienny byt. Na naszych oczach rozgrywa się walka pierwotnych koczowników, których agresja ma do dyspozycji technologie daleko potężniejsze od kamiennego topora.

Lorenz podaje kolejne przykłady regresu człowieczeństwa, który objawia się w upadku cech ludzkich, bądź ich deformacji. Rozwój kultury cywilizacji nie troszczy się o samopoczucie jednostki. Człowiek, aby nie popadać w konflikt ze społeczeństwem, musi się podporządkować, często działać wbrew swoim naturalnym skłonnościom. Wraz z rozwojem społecznym naturalne zachowania ludzkie przekształcają się w patologie. Przykładowo, pozytywnie postrzegane zamiłowanie do porządku zdeformowane zostało do feudalizmu. Konieczność wprowadzania wszelakich "porządków" w społeczeństwach nasiliła się wraz ze wzrostem liczby ludności.

Społeczeństwo posiada podobne do spotykanych w naturze mechanizmy regulacyjne. W przyrodzie, gdy liczebność populacji wzrasta ponad miarę - rośnie liczba drapieżników, którzy ograniczają populację. W społeczeństwie, gdy jest ono nadmiernie ekspansywne - również wzrasta liczba jednostek eliminujących, agresywnych, które wybijają ludność w sposób mniej lub bardziej zorganizowany (przestępczość, wojny, wypadki). Praktycznym przejawem dzisiejszej agresywności człowieka jest bezwzględna polityka globalizacyjna, podporządkowująca sobie państwa i niszcząca małe i niezależne systemy. Agresja wśród ludzi jest karykaturą agresji wśród zwierząt, ponieważ uwarunkowana głębokim poczuciem oddzielenia, izolacji - bywa krwawa i bezsensowna, bowiem skierowana jest przeciw własnemu środowisku (J. Korbel).

Człowiek konkurujący i wojujący, agresywny i zawistny nie może zaznać miłości, gdyż jest ślepo zakochany we własnym ego; jest niewolnikiem, a ponieważ nie chce być nim przed samym sobą, tworzy sobie systemy filozoficzne i religijne, którymi się usprawiedliwia. W społeczeństwie często brakuje naturalnych, ewidentnych ograniczników wzrostu, które uświadomią ludzkości tragizm sytuacji. Mechanizm napędzający wzrost gospodarczy oparty jest na wykładniczym wzroście produkcji materialnej (Meadows "Przekraczanie granic"). Na problemie nieograniczonego wzrostu i groźbie przekroczenia dopuszczalnych granic skoncentrowali się Meadowsowie, którzy zadali sobie pytanie, czy istnieje granica wzrostu i jakie konsekwencje poniesie człowiek i środowisko nie zważając na alarmujące sygnały Ziemi. Obserwujemy bowiem zjawisko antyrewolucji, biologicznej i kulturowej. Narasta ono równocześnie z ilością ludzi i skalą nierówności, a także coraz większą izolacją przepływu strywializowanej informacji i postępującą globalizacją. Tradycyjne reakcje człowieka są wykorzystywane dla zawładnięcia jak największą rzeszą konsumentów (reklama, marketing), co prowadzi do eliminowania "obcych", lokalnych tradycji i unifikacji ("McDonaldyzacji") świata. Kultura uniwersalna traktuje środowisko jak zbiór zasobów i teren dla inwestycji.

Lorenz podaje kolejne przykłady regresu człowieczeństwa wskazując na zanik indywidualności człowieka, który staje się trybikiem maszyny, systemu, a jego praca pozbawiona zostaje pierwotnego elementu twórczego. Człowiek, istota rozumna, myśląca, zatraca stopniowo tą umiejętność, staje się jedynie konsumentem masowej kultury, pionkiem zdeterminowanym i ograniczonym przez "reżysera" aktorem, który: "parę chwil wygrawszy na scenie w nicość przepada" (Szekspir). Świat opanowuje hipertrofia wszystkiego, a struktury społeczne niwelują cechy ludzkie.

Każda epoka, kultura, klasa społeczna wytwarza określony typ człowieka, który w wyniku takich czy innych warunków życia w określony sposób myśli (o ile myśli), działa, organizuje swoje współżycie społeczne. Każde działanie zmierza do zaspokojenia potrzeb biologicznych, psychicznych, społecznych. Sposób w jaki się to robi jest wyznacznikiem odróżniającym go od innych jednostek.

Styl życia staje się charakterystyczną konfiguracją zachowań jednostek wg danych wzorów społecznych (regularności zachowań) i wzorów kulturowych (standardów zachowań) - uświadamianych, ale i czerpanych w sposób nieświadomy. Masowy styl życia, który zapanował we współczesnej kulturze czerpał ze wzorów nowej homogenicznej kultury zwanej masową. Kultura masowa narodziła się jako produkt wtórny rewolucji przemysłowej, wraz z industrializmem i urbanizacją. Zgodnie z najogólniej przyjętym znaczeniem pojęcia kultury masowej odnosi się ona do zjawisk współczesnego przekazywania wielkim masom odbiorców identycznych lub analogicznych treści płynących z nielicznych źródeł działalności wielkich mas ludzkich (A. Kłoskowska "Kultura Masowa"). W kulturze masowej duże znaczenie mają środki masowego przekazu, gdyż za ich pośrednictwem upowszechniane są pewne treści. Cechą charakterystyczną jest ich jednolitość, standaryzacja, powielanie, kopiowanie - po to, aby kulturze zapewnić daleki zasięg i łatwy odbiór. Odbiorcy to grupa luźna, charakteryzująca się pewną wspólnotą zainteresowań, wiedzy, potrzeb i ocen - zwani często "pośrednią publicznością", ponieważ odbierają gotowe wzory podane im przez manipulatorów (media, prasa, internet - czynniki kształtowania zbiorowej wyobraźni społecznej). Publiczność zbiorowa nie przywykła do wyższych wartości, jej gusty zaspokajają kolorowe obrazki, źródło prawdy zmieszane z masą błędu. Zamiast podnoszenia publiczności do poziomu, poziom obniża się do publiczności. Masowy styl życia ma charakter globalny i powszechny, obejmuje wszystkie kręgi, grupy społeczne i oparty jest na globalnych wzorach konsumpcji. Niestety niesie on za sobą negatywne skutki spustoszenia i prowadzi według mnie, do regresu społeczeństwa, gdzie człowiek coraz rzadziej używa rozumu i jawi się jako jednostka indywidualna i myśląca. Człowiek podporządkowany jest "filozofii konsumpcji", wg której ideałem jest ten, który używa a nie tworzy (ewentualnie produkuje dla potrzeb konsumpcji). Pomimo tego, iż we współczesnym, rozwiniętym i zurbanizowanym świecie mamy wiele możliwości wyboru poznania i poszerzenia swoich horyzontów myślenia, stajemy się "robotami audiowizualnymi" programowanymi przez innych i przyswajamy to, co jest nam podane. "Podglądamy świat przez dziurkę od klucza", nie potrafimy podawanych wiadomości "przefiltrować", a nasze sądy są powtórką gazetowych opinii, zlepkiem cudzych poglądów. Człowiekowi trudno jest się odnaleźć w społeczeństwie konsumpcyjnym - bo musi samodzielnie wybierać - to czego pragnie, kim chce być i co sobą prezentować - a przecież umiejętność wyboru zanika.

"Wszystkie nasze nieszczęścia stąd pochodzą, że ludzie nie wiedzą kim są i nie mogą się pogodzić z tym kim chcą być" (R. Kapuściński "Lapidarium").

W świecie zwierząt - jak zauważa Lorenz - nie było oszukańczej reklamy bazującej na emocjach; manipulacji. Pierwotne zjawisko autoreklamy w obliczu cywilizacji diametralnie zmieniło swoje oblicze - dziś bowiem sprzedawane są złudzenia. Regres człowieka indywidualnego uwidacznia się również w turystyce (dziedzinie moich zainteresowań badawczych). Masowy turysta kupuje marzenia, a manipulatorzy turystyki masowej operują gustami "turystów pośrednich" dla własnych celów. Najpewniejszym źródłem oddziaływania na masę jest dostarczenie jej pokarmu, który będzie dostosowany dla każdego. Tą papką jest produkcja ofert masowego rynku turystycznego. Świat turystyki masowej jest skatalogowany, opisany, oceniony, wykreowany, gdzie człowiek dostosowuje się do oferty - wybór już został za niego dokonany. Dla człowieka sfrustrowanego, znudzonego, który ma problemy z własną tożsamością, niedocenionego, zagubionego w dzisiejszym "fast life" - turystyka pełni rolę kompensatora, staje się próbą odnalezienia atawistycznego raju utraconego, ucieczką i wyrwaniem się z kręgu miernoty, alienacji i odtwórczej pracy. Teoria kompensacji próbuje wytłumaczyć potrzebę poszukiwania sfery wolności przez człowieka, zaspokojenia potrzeb zagubionej duszy. Jednak człowiek swoją sferę wolności powierza wyspecjalizowanym instytucjom, staje się niesamodzielnym konsumentem, a jego umiejętność zaspakajania potrzeb jest zdeterminowana społecznie.

Problem regresu człowieczeństwa widoczny jest we wszystkich sferach współczesnego życia, które staje się jałową egzystencją.

Wszystkie naturalne potrzeby i przejawy ludzkiego działania przekształcają się w patologie. Pierwotna potrzeba współzawodnictwa plemiennego, mobilizująca człowieka do działania dziś przejawia się w brutalnej konkurencji gospodarczej, politycznej, międzyludzkiej (wyścig szczurów). Jednostka słaba nie ma szans na przetrwanie. Podobny proces rozpoczął się w związku z podziałem pracy - kiedyś postrzeganym pozytywnie - aktualnie prowadzącym do wąskiej specjalizacji i utraty rozumienia świata jako całości i zjawisk nim rządzących.

Zjawisko pierwotnego zbiorowego entuzjazmu dziś "pomaga" ludziom być podatnym na wszelkie indoktrynacje; ludzie tracą wolność myślenia i, co jest bardzo niebezpieczne, odpowiedzialność za własne czyny.

Nowoczesne technologie wpędzają ludzi w przepaść nieludzkości, człowiek ulega kłamstwu zbiorowemu i nie dostrzega swojego negatywnego zachowania w grupie.

Człowiek zagubił również wbudowany w psychikę proces falowania emocji, nie może znieść stanu niezadowolenia, smutku i za wszelką cenę stara się siebie nienaturalnie pobudzić, aby osiągnąć emocjonalny spokój i satysfakcję (alkohol, narkotyki, rozrywka). Im bardziej stara się on zagłuszyć ptaka w sobie, tym bardziej ów ptak próbuje wyrwać się na zewnątrz, uwolnić (O. Tokarczuk).

Człowiek zapomniał, że prawdziwe szczęście i radość osiągnie dopiero, gdy na nie zapracuje, gdy poczuje smak porażki, bólu, rozgoryczenia. Pierwotne falowanie emocji w dzisiejszym świecie zostało "wyprostowane" do stanu optymalnego. Pojawiła się niezwykle niebezpieczna nuda, którą Lorenz nazwał "żałosnym stanem ducha" nie pomagają już przeróżne stany stymulacji, bodźców, świat rozrywki nie zaspakaja - pojawia się pustka.

Ludzie zatracają swoje człowieczeństwo, powstaje cywilizacja "szczęśliwych jednostek", samowystarczalnych, bezbłędnych, nikogo nie potrzebujących, nie cierpiących skrajnie, nie doświadczających trudów życia, posiadających cel w samym sobie, rozpieszczonych, wybrednych, zmanierowanych, bez tęsknot i problemów egzystencjonalnych. Prawdziwa miłość, przyjaźń i inne kontakty międzyludzkie stały się uczuciami interesownymi, sztucznymi i w zasadzie w swej czystej formie nikomu nie potrzebnymi, przecież ludzie są istotami samowystarczalnymi. Powstał nowoczesny, zniewolony człowiek epoki technologicznej (Toffler "Trzecia Fala") - "Homo Novus" lub "Homo Consumus", nie różniący się wiele od maszyny. Nasz wzorzec społeczny zakłada, że człowiek sukcesu nie może odczuwać samotności, strachu czy nudy. Jest zmuszony je tłumić, by zachować jak największą szansę na sukces, a świat, w którym żyje wypada mu postrzegać jako najlepszy (E. Fromm "Rewolucja nadziei").

Żyje w kulturze, która traci w dużym stopniu samoistność, nie identyfikuje się z tradycjami i wartościami propagowanymi przez starsze pokolenia, nie próbuje nawet nawiązać kontaktu - przepaść międzypokoleniowa pogłębia się. Staje się materiałem wykorzenionym i szuka rozpaczliwie swojego miejsca i stymulantów - otrzymuje jednak wspomnianą wcześniej papkę, którą się żywi i kultywuje. Świat wypełniają nowe wartości: spryt, przebiegłość, władza, wyzysk - pieniądz staje się Bogiem. Jesteśmy owładnięci obsesyjną zasadą hedonistycznego materializmu, następuje dehumanizacja w imię wydajności działanie, które kiedyś prowadziło do celu staje się celem samym w sobie. Bierność, konformizm, zanik prywatności, egocentryzm to objawy choroby zwanej wyobcowaniem i znieczulicą, w "społeczeństwie przemysłowym ludzie stają się rzeczą, a rzeczy tożsamości nie mają".

Ponadto miliony ludzi w szaleńczym zapamiętaniu gonią za utraconą tożsamością, próbują wynaleźć jakąś magiczną terapię, która pozwoliłaby zintegrować się na nowo ich roztrzaskaną osobowość, udzielić natychmiastowego poczucia intymności lub ekstazy, albo wprowadzić w stan wyższej świadomości, a "w powietrzu cuchnie rozkładem, to odór umierającej cywilizacji..." (Toffler).

Od cywilizacji wysiłku przechodzimy do cywilizacji usterek. Czy jest jeszcze ratunek dla człowieczeństwa?

Wg Arystotelesa "częścią prawdopodobieństwa jest to, że zdarzają się rzeczy nieprawdopodobne", aby uwierzyć w "rewolucję nadziei" jak mówił Hamlet - trzeba przede wszystkim "przekonania świata".

Wg Lorenza rozwiązaniem jest rozpoznanie problemu, punktu gdzie pierwotny instynkt przekształca się w patologię. W miarę rozwoju społecznego człowiek musi skorygować swoje naturalne skłonności, próbować zachować nieosiągalną równowagę między nadmiarem a niedomiarem, aby nie zatracić do reszty sztuki bycia człowiekiem.

Konieczne jest zrozumienie i uświadomienie naturalnych potrzeb duszy, która nie nadąża za galopującym rozumem. Wytrzymałość duszy ma swoje granice, gdy człowiek uśmierci wszystkie swoje emocje, potrzeby, kontakty międzyludzkie - zniszczy wszystkie swoje mechanizmy obronne - nastąpi jego Koniec, zostanie audiowizualny robot i pesymistyczna wizja regresu człowieczeństwa dopełni się. Człowiek rozumny będzie istniał dopóki nie zostanie całkowicie zburzona równowaga pomiędzy elementem duchowym a materialnym.

Umysł człowieka trzeba zaprogramować w ten sposób, aby jego właściciel uświadomił sobie, że miejscem człowieka jest Ziemia (jedna, wspólna i ograniczona). Tylko w ten sposób stanie się on łącznikiem między rzeczywistością niematerialną a materialną.

Człowiek o zdrowym sercu i umyśle, obdarzony sensem bytowania, miłością do świata i wszystkich żyjących istot ma wystarczająco ukształtowany system obronny i właściwie będzie potrafił pokierować swoim życiem i losami świata.

W wizji świata ekologicznego postulującej harmonię Człowieka, Natury i Boga nie ma miejsca na indoktrynacje, człowiek nie szuka szczęścia "gdzie indziej", żyje świadomie zgodnie z zasadami, które wyznaje.

Mnie osobiście bliska jest ekofilozofia - której ojcem duchowym jest H. Skolimowski - dla której fundamentem jest ekologia głęboka; a także zen, taoizm wraz z szeroko pojmowanym wegetarianizmem. Wszystkie te nurty łączy nić i przekonanie, że należy żyć w harmonii i szacunku wobec przyrody i wszystkich istot żywych i opierać się wszelkim czynnikom powodującym "spustoszenie" duszy, zanik rozsądku, indywidualności, a także właściwie używać potęgę twórczą naszego umysłu.

Celem każdego rozumnego człowieka powinna być praca nad jego świadomością: duchową, społeczną, przyrodniczą i kierowanie się swoistą "ekologią serca".

Warunkiem rozwoju człowieka jest umiejętność wychodzenia poza ciasne więzienie jego własnego egocentryzmu i żądzy, zbliżenia się do bliźnich za cenę rezygnacji z samotności. Jedynie w ten sposób człowiek może być otwarty i związany ze światem, zachowując jednocześnie poczucie tożsamości i integralności, oraz zdolność radowania się wszystkim, co żyje i obdarowania ich owocami swych zdolności. Rezultatem pokonania egocentryzmu nie jest posiadanie i korzystanie, ale istnienie! (W. H. Zylbertal)

Należy ponadto wskazać człowiekowi takie obszary rozwoju, na których naturalna i przyrodzona naszemu gatunkowi zdobywczość da postęp przyjazny człowiekowi i środowisku, w którym żyje. Idealnym obszarem byłby niezbadany i słabo wykorzystany obszar ludzkiego wnętrza, tam trzeba skierować negatywną energię zdobywców Przyszłości. Natura uwolniona od ludzkiej pazerności i niszczycielstwa wytworzy nowy stan równowagi, tak istotny i podkreślany przez Lorenza. Zadaniem człowieka Nowej Ery będzie rozumienie własnych potrzeb i potrzeb jego szeroko pojętego Otoczenia, umiejętność współodczuwania oraz słuchanie sygnałów jakie Planeta Ziemia wysyła swoim mieszkańcom.

Magdalena Kędra
xmagdalena@poczta.onet.pl

Bibliografia

  1. Fromm E. "Rewolucja nadziei"
  2. Kapuściński R. "Lapidarium IV"
  3. Kłoskowska A. "Kultura masowa"
  4. Korbel J. - wykład - www.zielona.uni.wroc.pl/korbel.htm
  5. Lorenz K. "Regres człowieczeństwa"
  6. "Mądrość świata" - antologia
  7. Meadows "Przekraczanie granic"
  8. Neas A. "Zasady ekologii głębokiej"
  9. Popper K. "Logika odkrycia naukowego"
  10. Szekspir "Hamlet"
  11. Skolimowski H. - wybór pism
  12. Toffler "Trzecia fala"
  13. Tokarczuk O. "Dom dzienny, dom nocny"
  14. Zylbertal W. H. "Miejscem człowieka jest Ziemia"

O ważności bioregionu

Od czego rozpoczynać budowanie zdrowego domostwa ludzkiego życia? Od fundamentu oczywiście. Fundamentem jest bioregion, na nim nabudowują się regiony: fizjologiczny, społeczny, gospodarczy, kulturowy. Dokładniej mówiąc "ma nim" w tym sensie, że bioregion wyznacza zakres i intensywność tamtych. Bioregion kształtuje myślenie, wyobrażanie, chorowanie, a nawet śnienie ludzi, którzy w nim żyją. Dziś bioregion powinien być jedną z głównych trosk człowieka.

Należy oczywiście odróżnić procesy i działania regionalne i globalne. Konkretne zabiegi podtrzymywania przyrody muszą być wykonywane w danym regionie; globalnie zaś należy je koordynować, wykrywać nadmierne zniszczenia, organizować pomoc.

Główną troską globalną są wielkie, nie zarządzane przez człowieka obszary dzikie, które są warunkiem utrzymania równowagi (w znaczeniach wymienionych wyżej).

Parki Narodowe muszą pozostawać terenami dzikimi (inaczej: "dziewiczymi"). Ludzkiej ręce wara od nich, jedynie ma ona bronić granic Parku przed zachłannością innych ludzkich rąk.

To właśnie bioregiony a nie cokolwiek innego ma wyznaczać miejsca życia dla ludzi z innymi istotami żywymi. Bioregiony to naturalne sposoby organizowania się życia, głównym ich znamieniem jest samoregulacja.

Bioregion winien być podstawowym kryterium organizacji życia ludzi. Inne kryteria jak "światowy system gospodarczy", czy polityczne granice państw (np. dżungla amazońska należy po części do Brazylii, po części do Peru, po części do innych państewek) nie są adekwatne. Wiele obszarów zdążyłoby częściowo powrócić do bioregionalnej równowagi, gdyby powstrzymano ingerencję człowieka. Bez stałych zabiegów człowieka pole uprawne nie ma żadnych szans, żeby się samoodnawiać. Teren pozostawiony samemu sobie szybko wraca do naturalnego stanu. Rozwijają się na nim różne gatunki roślin, odnawiana jest równowaga między nimi.

To, że ludzie arbitralnie organizują się wg kryteriów politycznych czy ekonomicznych jest dowodem ich ignorancji i dezorientacji względem tego, co dla nich korzystne. (Trudność leży w tym, że rządzą nami ci najwięksi ignorancji i najbardziej zdezorientowani, gdyż oni mają takie cechy osobowości, które dają im polityczną i ekonomiczną siłę przebicia, są dość ostrzy i bezwzględni, by wejść na szczyt drabiny społecznej. Natomiast ci mający nieco wiedzy i zorientowani są dość bierni - oto z jakim trudem wykluwa się subkultura proekologiczna!)

Nie trzeba chyba udowadniać, że społeczeństwo bioregionalne byłoby z pewnością zdrowsze od społeczeństw kierujących się innymi kryteriami.

Dla sprawy bioregionów olbrzymie znaczenie ma ekonomia. Dlatego poświęcę kilka akapitów jej krytyce.

Ekonomia musi bezwzględnie podlegać ekologii. Jeśli tak nie jest, to ekonomia staje się narzędziem niszczenia. Jak stało się to w XX w. Pomyśleć, że wyższe i średnie szkoły ekonomiczne produkują co rok tysiące absolwentów - specjalistów od niszczenia podstaw życia ludzi. Ekonomiści o zanieczyszczeniach powietrza, wód, gleby myślą jako o "skutkach ubocznych" produkcji, handlu i konsumpcji. Nawet jeśli dobraliby inny termin, to ich myślenie podporządkowane regułom wolnego rynku lub gospodarki planowej nie wychodzącej od ekologii pozostanie takie samo. Za takie myślenie należałoby płacić wysoką grzywnę. "Wysoką grzywnę", bo chyba tylko taki "argument" mogą przyswoić sobie głowy ekonomistów.

Jest mnóstwo szczegółowych problemów gospodarczych, ale ogólny jest jeden: odstąpienie od ekstensywnego "wzrostu" i "rozwoju" gospodarczego. Czyli od tego, do czego nawołują politycy i ekonomiści. Ekstensywny "wzrost" i "rozwój" wprowadza nadmierną eksploatację zasobów ziemi, intensyfikuje produkcję, handel i konsumpcję, stymuluje nadmierny przyrost liczby producentów, głownie zaś konsumentów. Społeczeństwo późnoprzemysłowe, jak nasze, musi przynajmniej zacząć odchodzić od dyktatu ekonomii (pisanie o tym, jakoby mielibyśmy wkroczyć w społeczeństwo postindustrialne jest życzeniową pisaniną niezdolnych do obserwacji środowiska i życia intelektualistów; ma owszem sens pisanie o nim, ale jako o kierunku zmierzania, o ideale, a nie jako o realności, która już jest).

Nie rysuję tutaj pozytywnego obrazu zależności ekologia a gospodarka. Ogólna zasada jest oczywista. Gospodarka musi być planowa w przeważającym stopniu, całkowicie wychodząca z podstaw ekologicznych i respektująca je na każdym etapie; w każdej chwili niezbędne są jej korekty ze względu na środowisko naturalne. Zaspokajanie potrzeb konsumentów jest niezbędne, ale wtórne. Ludzie muszą zacząć się uczyć zmieniać układ swych potrzeb, szczególnie tych usztucznionych przez antynaturalizm, a-ekologizm, reklamę, wolny rynek.1)

Ekologowie i proekolodzy nie dość koncentrują się na ochronie bioregionów. Np. nie mówią o konieczności usunięcia owiec z gór (a dokładniej: niewprowadzania ich tam). Owce niszczą krzewy, młode drzewka, trawę. Aby uzyskać pastwiska lub utrzymać już uzyskane trzeba wycinać las lub nie pozwalać mu zarastać.2) Ekolodzy chętniej koncentrują się na ogólnikach: "oni" w rządzie, "fabryki", "autostrady". Nie próbują zaś w ogóle "tknąć" "miejscowej ludności". Jest tak po części dlatego, że sami są z nią powiązani, po części boją się, po części nie uświadamiają sobie problemu. Pracować bezpośrednio z ludźmi nad ich brakiem proekologicznego myślenia, mierzyć się z ich starymi światopoglądami, przesądami, stereotypami jest najtrudniejszą rzeczą.

Już nie da się uchronić natury całej planety. Eksploatacja poszła za daleko, siły finansowe i polityczne wolnego rynku, korporacji i starego światopoglądu są zbyt duże. Trzeba skoncentrować się na niektórych bioregionach, które jeszcze można uratować.

Bioregiony są niezbędne dla przetrwania nas samych. Główny problem z jakim człowiek się boryka, to niedopasowanie naszego wyposażenia biologicznego i środowiska, a dokładniej otoczenia, które sztucznie zmieniamy, w którym ciągle przebywamy. Dobór naturalny nie miał czasu, by wyposażyć nas w odpowiednie mechanizmy biologiczne i psychologiczne, dzięki którym możemy radzić sobie z problemami, jakie tworzy zmiana środowiska w naszym dzisiejszym życiu. Np. większość ewolucji ludzkiej byliśmy zbieraczami i łowcami żyjącymi w małych grupach. Ludzie żyjący w ówczesnym środowisku nie potrafili przewidzieć dokładnie, gdzie i ile znajdą pożywienia. Wysokoenergetyczne tłuszcze i cukry były rzadkimi i cennymi zasobami. To więc, że ludzie pożądają tłustych i słodkich pokarmów i spożywają ich jak najwięcej jest logiczne z punktu widzenia ewolucji człowieka. Ale otoczenie nasze zmieniono na tyle, że dziś na każdym kroku są pełne sklepy, nie ruszamy się wiele, nie widzimy lasu.

To jest zagadnienie: biologia wewnątrz człowieka a środowisko naturalne i sztuczne otoczenie.

Lech Ostasz



1. Nt potrzeb naturalnych i sztucznych patrz autora Rozumienie bytu ludzkiego. Antropologia filozoficzna, Olsztyn 1998, rozdz. pt. Potrzeby.
2. Śmiało pisał o tym J.Muir, w: John Muir: To Yosemite and Beyond, R.Engberg, D.Wesling (red.), Madison 1980, s.162 i nast.

"Mój dom kędy wieją wiatry"

"...odczuwam silną niechęć do naukowców przeprowadzających eksperymenty na zwierzętach. Niektórzy potrafią je uzasadnić na gruncie etycznym, sankcjonuje je opinia wielu sław naukowych, co stawia mnie w rzędzie nie cieszącej się poparciem mniejszości. Cieszę się jednak, że w ten sposób jestem po jednej stronie z najbystrzejszym uczonym ze wszystkich, których miałem okazję poznać: Richardem Feynmanem. Feynman został wybrany na członka Akademii Nauk Stanów Zjednoczonych w bezprecedensowo młodym wieku, bodajże trzydziestu kilku lat. Kiedy jednak dowiedział się, że akademia popiera eksperymenty na zwierzętach, zrezygnował z członkostwa. Odtąd sekcja fizyczna akademii robiła co mogła, aby ukryć fakt jego rezygnacji i przez wiele lat usiłowała skłonić Feynmana do zmiany decyzji - czego, o ile mi wiadomo, nigdy nie zrobił. Oficjalnie podawano inne powody rezygnacji, ale tak właśnie przedstawił mi je osobiście".

Cytat powyższy pochodzi z książki "Mój dom kędy wieją wiatry. Stronice z życia kosmologa". Urodzony w 1915 r. Fred Hoyle, angielski astronom i kosmolog jest autorem pojęcia "Wielki Wybuch" - choć w swej autobiografii tak to określa: "Teoria Wielkiego Wybuchu cieszy się przypuszczalnie taką popularnością dlatego, że jest ona tak prosta, iż nie stanowi obciążenia dla umysłu".

Sympatykom ekologii, używającym pojęcia Gai - dowodzącym, że Wszechświat jest "żyjącym organizmem" - polecam gorąco fascynującą książkę angielskiego kosmologa. Brak akademickich wykładów, żywy język, wiele znakomitych anegdot, niezwykły obraz nauki, ciekawy portret dżentelmena (niezamierzony) na Uniwersytecie Cambridge - czyli po prostu znakomita lektura na jesienne popołudnie.

Paweł Zawadzki



Fred Hoyle, "Mój dom kędy wieją wiatry. Stronice z życia kosmologa", Prószyński i S-ka, Warszawa 2001.


 
Wydawnictwo "Zielone Brygady" [zb.eco.pl]
Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych [fwie.eco.pl]