ZB 8(166), październik 2001
ISSN 1231-2126, [zb.eco.pl/zb]
Turystyka
 

I ścieżka rowerowa na Chełmszczyźnie

Ścieżka rowerowa łączy Wolę Uhruską z Okuninką - dwie najbardziej atrakcyjne pod względem turystycznym miejscowości w powiecie włodawskim. Powstała jako owoc współpracy samorządów: holenderskiej prowincji Gerdeland, powiatu włodawskiego oraz gmin Włodawa i Wola Uhruska.

Kosztująca ok. 100 tys. zł (po połowie sfinansowali ją Polacy i Holendrzy) została poprowadzona istniejącymi dróżkami leśnymi i polnymi, m.in. po najcenniejszych ekologicznie terenach Sobiborskiego Parku Krajobrazowego.

Jak tam dojechać z rowerem?

Nie jest to wielki problem dojechać samochodem, który jest przystosowany do przewozu roweru. Wola Uhruska położona jest 25 km na płn. od Chełma, natomiast Okuninka 5 km na płd. od Włodawy.

W obu miejscowościach są parkingi, gdzie można zostawić swój pojazd. Problem się pojawia wtedy, gdy pragniemy przyjechać tu pociągiem. Wprawdzie do Woli Uhruskiej oraz w pobliżu Okuninki biegną tory kolejowe, także znaczna część ścieżki prowadzi wzdłuż torów, jednak obsługujący tę linię autobus szynowy podróżnych z rowerem nie zabierze. Można kombinować przewożąc rower jako bagaż. Korzystając z usług PKP należy się nastawić na dodatkowe 25 km podróży z Chełma do Woli Uhruskiej.

Jesteśmy, to jedziemy!!!

Na początek nie należy nastawiać się na to, że jest to ścieżka z prawdziwego zdarzenia tzn. taka, do jakich mogą przyzwyczaić się mieszkańcy dużych miast. Przeważają drogi gruntowe, choć są też odcinki zarówno dobrego asfaltu, jak i piaszczyste dróżki polne. Nie należy zatem zakładać dość szybkiego poruszania się, zwłaszcza, że przy drodze ustawiono w kilkunastu miejscach tablice informacyjne, na których można znaleźć informacje dotyczące przyrody oraz dawnych wytworów ludzkich, które są widoczne podczas jazdy. Wspomnieć należy także o dwóch wieżach widokowych, jakie zostały ustawione dla podziwiających dolinę Bugu oraz Jezioro Wspólne w rezerwacie "Żółwie Błota". Pisząc o tym, co zostało zrobione przy "budowie" ścieżki rowerowej należy wspomnieć o sposobie oznaczenia jej, który moim zdaniem jest zły. Otóż oznakowana jest za pomocą metalowych tabliczek przymocowanych drutem do drzew lub specjalnie do tego celu ustawionych drewnianych słupków. Boję się o trwałość, zwłaszcza że nie minął tydzień od otwarcia, a już jedna została naderwana. Czy nie lepiej było pozostać przy tradycyjnej metodzie oznakowania szlaków turystycznych za pomocą malowanych znaków? Dodatkowo jest ich za mało lub są powieszone tak, że ich nie widać co spowodowało w moim przypadku dwukrotne pomylenie drogi. Ogólnie polecam trzymanie się głównych dróg i skręcanie tylko tam, gdzie pokazują znaki.

Przejdźmy jednak do rzeczy - co takiego można zobaczyć podczas pedałowania ścieżką rowerową? Podróżując od strony Woli Uhruskiej tuż za osadą znajduje się wspomniane wyżej wzgórze, z którego możemy podziwiać rozległą dolinę Bugu oraz północne i wschodnie okolice Woli Uhruskiej. Następnie, w Majdanie Stuleńskim możemy obejrzeć pozostałości z XVIII w. dworku oraz parku z jesionami, których obwód dochodzi do 5 m. Niespełna km za wioską znajduje się tablica informująca o tym, że wjeżdżamy na teren Sobiborskiego Parku Krajobrazowego, możemy przeczytać o jego mieszkańcach. Są nimi m.in. łosie, bobry, wydry i żółwie błotne (największa kolonia w Europie Środkowej), oraz 59 gatunków rzadko spotykanych roślin. 2 km i jesteśmy w wiosce Stulno, gdzie zjeżdżając ok. 500 m ze ścieżki można się w miejscowym sklepie posilić czy ugasić pragnienie oraz zobaczyć nowy zwyczaj - z wczesnego ranka picie wina pod nim właśnie.

Na 11 km znajduje się pierwszy rezerwat "Trzy jeziora". Obejmując jeziora Płotycze i Brudno oraz otaczające je torfowiska ma za zadanie chronić 40 gatunków roślin zagrożonych wyginięciem. Jest także "domem" dzików, łosi i jeleni.

3 km po piachu lub słabej, wąskiej ścieżce pełnej pijących piwo jagodziarzy i jesteśmy w rezerwacie "Brudzieniec" obejmującym leśne jezioro o tej nazwie.

Najcenniejszym gatunkiem tu zamieszkującym jest gągoł - dzika kaczka mieszkająca w dziuplach - oraz bóbr. Po 20 km jazdy przez lasy dojeżdżamy do Stacji Kolejowej Sobibór - miejscowość, gdzie podczas II wojny światowej znajdował się największy na Chełmszczyźnie obóz zagłady, w którym wymordowano ok. 250 tys. Żydów i gdzie doszło w październiku 1943 r. do udanego buntu i ucieczki więźniów. Warto zjechać na chwilę ze szlaku, aby zobaczyć znajdujące się nieopodal muzeum oraz kopiec usypany na cześć ofiar. Tu także jest sklep, który upewnił mnie o ww. tradycji wiejskiej + poczta, a także spory przystanek kolejowy. Na 22 km wjeżdżamy do ostatniego na trasie rezerwatu - "Żółwie błota", nad Jez. Wspólne. Znajduje się tam wspomniana już wieża widokowa, a w jeziorze "hasa" największe stado żółwi w Europie Środkowej - ok. 500 osobników. Tylko dlaczego żaden z nich nie wyszedł mi na spotkanie?

27 km i "w końcu" rozległe łąki, nad którymi można obserwować szybujące ptaki drapieżne oraz na finiszu - cmentarzysko kurhanowe z II tysiąclecia p.n.e.

Famfary, "ścieżka nasza" i co dalej?

Na początku polecam odpoczynek, małą konsumpcję i dalej w drogę, chyba, że zatrzymamy się na nocleg, z którym nie powinno być problemu w obu miejscowościach, choć może nie być tanio na kwaterach agroturystycznych czy w ośrodkach wczasowych (zwłaszcza w bardzo zatłoczonej Okunince - chyba najdroższe miejsce na Chełmszczyźnie). Podobnie z jedzeniem, to jednak można zabrać ze sobą i pozbywać się tego balastu pod specjalnie do tego celu postawionymi wiatami. Przyjeżdżający samochodem powinni do niego wrócić. Można ścieżką, choć to chyba najcięższe rozwiązanie, gdyż przez swoją nawierzchnię zmusza ona do dużego wysiłku i straty czasu, a tego może brakować. Jest kilka opcji, które przedstawię wracając z Okuninki do Woli Uhruskiej. Najkrótsza i najlepsza zarazem (pod względem nawierzchni) jest 31 km trasa po szosie Zamość - Biała Podl. do Łowczy, gdzie skręcamy w lewo i prosto do celu. Minusem tego rozwiązania jest masa samochodów, w tym pędzących TIRów. Dlatego polecam zjechać z niej po 11 km na Kosyń, po czym w prawo na Macoszyn i do Piask, gdzie skręcamy w lewo na Wolę Uhruską. Można też spróbować całkiem innej drogi - po wyjeździe z Okuninki na szosę Zamość - Biała Podl. po ok. 1 km skręcamy w lewo do znanej już St. Kol. Sobibór i jedziemy tak aż do Drogi Nadburzańskiej, gdzie skręcamy w prawo i przed siebie do Woli (30 km). A już ludziom o niespożytej energii polecam jazdę przez Orchówek, "trochę" naokoło (37 km), ale za to w miejscowości bardzo atrakcyjnie prezentuje się Bug, a także znajdujący się na jego wysokim brzegu zabytkowy kościół.

Od jednodniowych pociągowców powrót tego samego dnia wymaga naprawdę morderczego wysiłku - do 57 km dodając 40 km mamy prawie 100 km. Ilu byłoby w stanie przejechać w jeden dzień taką trasę, z której ok. 1/4 odbywało się po drogach gruntowych lub piachu, a także pod sam koniec, przed Chełmem kilka długich i wysokich podjazdów?

Warto, nie warto?

Mimo wszystko, wydaje mi się, że tak. Największy plus to obcowanie z przyrodą prawie całą drogę, cisza, spokój, możliwość zobaczenia ładnych krajobrazów, przy odrobinie szczęścia - dzikich zwierząt oraz sprawdzenia swoich sił rowerowych w dość trudnych warunkach. Należy też nastawiać się, że zobaczy się i poczuje całą masę komarów. Nie wydaje mi się, aby to była atrakcja sama przez się przyciągająca turystów, ale jeśli ktoś już się znalazł na Chełmszczyźnie z rowerem, to warto skorzystać z okazji i przejechać I ścieżkę rowerową na terenie byłego województwa chełmskiego.

Rafał Jasiński
erider@poczta.onet.pl

rys. Jarosław Gach

O schronisku w Chyrowej (i nie tylko) raz jeszcze

Chciałem ponownie zgłosić kilka uwag w sprawie schroniska PTSM w Chyrowej w Beskidzie Niskim. Byłem blisko związany z tym schroniskiem i znam dobrze jego gospodarza - pana Janusza Pęcaka, dlatego też czuję się zobligowany do tego, by podzielić się z innymi najnowszymi wiadomościami na jego temat. Wiadomości te są niestety smutne, ponieważ "kampania" na rzecz przywrócenia tego obiektu zakończyła się fiaskiem. Schronisko pozostało zamknięte, mimo, że do Starostwa Powiatowego w Krośnie napłynęło od ok. 900 do 1000 podpisów (choć do końca nikt nie jest w stanie stwierdzić, jak wiele ich było) z prośbami o jego przywrócenie. Prośby płynęły dosłownie z całej Polski: od Białegostoku, Szczecina i Gdańska przez Wrocław aż po Rzeszów. Głos w tej sprawie zabrało szereg liczących się organizacji turystycznych m.in. Towarzystwo Karpackie. Okazało się jednak, że upór urzędników był nie do przezwyciężenia. Pozostaje mi w tym miejscu - w imieniu gospodarzy schroniska: p. Marii i Janusza Pęcaków - gorąco podziękować wszystkim ludziom dobrej woli za wysiłki w zbieraniu podpisów i nagłośnienie sprawy.

W swoim poprzednim tekście pt. SOS dla schroniska w Chyrowej!!! (w czerwcowym numerze ZB), wyrażałem obawy co do tego, że inne schroniska PTSM w Beskidzie Niskim również mogą zostać zamknięte. I co? Okazało się, że byłem przysłowiowym "złym prorokiem"!!! Oto bowiem Starostwo Powiatowe w Krośnie postanowiło obok Chyrowej zlikwidować również schronisko w Sieniawie. Z kolei Rada Gminy Krempnej (Powiat Jasielski) podjęła decyzję - i to w drugiej połowie czerwca (na progu sezonu!) - o likwidacji schronisk PTSM w Świątkowej Wielkiej, Krempnej, Polanach i Grabiu. Zatem w krótkim okresie czasu zlikwidowano oficjalnie aż 6 schronisk młodzieżowych!!! Czyli - przeliczając - połowę schronisk (PTSM) we wschodniej części Beskidu Niskiego! Czyż to nie paranoja? Pocieszający jest jedynie fakt, że z tej zagłady uratowało się schronisko w Grabiu. W lipcu i sierpniu działało ono, by tak rzec, "na dziko" przyjmując utrudzonych turystów. Kierowniczka obiektu w rozmowie ze mną wyjawiła, że dopóki choć jeden wędrowiec zajdzie w progi schroniska, dopóty ona będzie otwierać mu drzwi. Schronisko funkcjonowało w sezonie właściwie tylko dlatego, że jego kierowniczka mieszka trzy domy wcześniej (idąc od strony Ożennej). Ponoć podobna sytuacja miała miejsce w Krempnej. Tamtejsze schronisko również funkcjonowało "nieformalnie", przyjmując w lipcu i sierpniu turystów. Chwała więc gospodarzom tych obiektów za to, że zdecydowali się (prywatnie) na taki krok. Dzięki temu nie jeden wędrowiec mógł w cywilizowanych warunkach znaleźć nocleg. Pojawia się jednak kluczowe pytanie: co dalej? Czy w przyszłym roku schroniska w Grabiu i Krempnej znowu zostaną otwarte na sezon i będą działać "na dziko"? A może zabroni się tego ich dawnym, a obecnie (w sensie potencjalnym) prywatnym kierownikom? Te pytania siłą rzeczy muszą pozostać bez odpowiedzi.

Nie chciałbym absolutnie być, po raz kolejny, złym prorokiem, ale może się zdarzyć tak, że paranoją oficjalnego zamykania schronisk mogą "zarazić się" inne sąsiednie starostwa powiatowe i rady gmin. W rezultacie w przyszłym roku pozostałe istniejące schroniska PTSM w Beskidzie Niskim (i to nie tylko w jego wschodniej części) zostaną zlikwidowane. "Zaraza" lubi się przecież rozszerzać. Doszło do tego, że nawet najbardziej "chore" scenariusze mogą zostać wcielone w życie. Kłania się Kafka i Gombrowicz.

W konkluzji stwierdzić wypada, że doczekaliśmy się "pięknych" efektów reformy administracyjnej kraju: starostwa i rady gmin wzięły sprawy w swoje ręce i "robią, co chcą". Macierzysta organizacja schronisk młodzieżowych czyli centrala PTSM w Warszawie okazuje się być bezradna! Nie wspomnę już o oddziałach wojewódzkich, które zostały praktycznie ubezwłasnowolnione i nie są w stanie skutecznie bronić obiektów, które leżą na ich własnym terytorium.

Nie będzie w tym nic dziwnego, jeśli powiem, że wobec zaistniałej sytuacji nóż się błyskawicznie sam otwiera w kieszeni...

Sebastian Jakobschy
e-mail: diablak@kki.net.pl



 
Wydawnictwo "Zielone Brygady" [zb.eco.pl]
Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych [fwie.eco.pl]